Wy priszli z Ukrainy - fragment książki Marka Koprowskiego
„Wy priszli z Ukrainy” to pierwszy fragment książki poświęconej Podkarpackiej Rusi autorstwa Marka Koprowskiego pod roboczym tytułem „Zakarpacie – zagrożenie czy szansa”. Nowy fragment książki ukazuje się także codziennie na portalu www.kresy.pl.
Niektórzy mieszkańcy Zakarpacia nazywają swoją krainę Szwajcarią w Karpatach
i coś w tym jest. Cztery piąte terytorium obwodu zakarpackiego Ukrainy,
liczącego 12 800 kilometrów kwadratowych powierzchni zajmują góry. Tu znajduje
się najwyższy szczyt Karpat Howerla, liczący 2061 metrów wysokości. Niewiele
ustępuje jej Pop Iwan, mający 2022 m, a także szczyt Petros, szybujący w niebo
na 2020 m. Podobnie jak w Szwajcarii na Zakarpaciu występują też górskie
jeziora, w których najwyższe Siniewirskie leży na wysokości 989 metrów nad
poziomem morza. Urodzie Zakarpacia dodają lasy iglaste i liściaste, pokrywające
większość jego terytorium, a także rwące górskie rzeki i potoki. Nad partiami
lasów rozciągają się alpejskie połoniny, także dodające tej części Ukrainy
uroku. Podobieństw do Szwajcarii na Zakarpaciu jest znacznie więcej. Podobnie
jak ta jest regionem wieloetnicznym, zamieszkanym przez kilkanaście
narodowości. Co najmniej kilka z nich ma charakter autochtoniczny i może
powiedzieć, że jest tu u siebie.
Dwie drogi
By w pełni zrozumieć charakter tej ziemi i jej relacje z Ukrainą, trzeba do niej wjeżdżać od strony Lwowa, a nie Słowacji, choć jest to droga trudniejsza.
Ze Lwowa na Zakarpacie wiodą dwie drogi. Można jechać na Stryj- Czop magistralą, stanowiącą fragment międzynarodowej arterii Kijów- Węgry lub drugą na Sambor- Turkę- Uzok. Pierwsza jest wygodniejsza, druga atrakcyjniejsza i ciekawsza, zwłaszcza dla tych, którzy chcą przeżyć przygodę i dreszczyk emocji. Na przekonanie pierwszej nadaje się każdy sprawny samochód, by wybrać się drugą najlepiej siedzieć za kierownicą lub jako pasażer samochodu terenowego o wysokim zawieszeniu. Nie należy również jechać nią nocą. I to nie tylko dlatego, że jest ona nieoświetlona, biegnie przez pustkowia i roi się od dziur. Można się wtedy natknąć na osoby, które lepiej nie spotykać w ciemnościach, mogące zatarasować drogę czymkolwiek, by zatrzymać samochód. Dlatego też nawet w biały dzień lepiej się nie zatrzymywać. Broń Boże nie popasać , ani nie biwakować. Choć oficjalnie się o tym nie mówi, to tu przez pogranicze obwodu lwowskiego i zakarpackiego biegną szlaki przemytnicze ukraińskiej mafii, zajmującej się przemytem ludzi, narkotyków i Bóg wie jeszcze czego.
Przemytnicze szlaki
Tędy też usiłują przedostać się na Zachód uciekinierzy z ukraińskich więzień i kolonii karnych. Tylko odpryski zorganizowanego przemytu trafiają przez Bieszczady do Polski. Ocierają się one tylko o granicę Rzeczpospolitej, kierując się na Słowację. Tu gęste zaludnienie, zwłaszcza przez społeczność romską ułatwia znakomicie ich poczynania. O skali ich działania świadczy najlepiej odkryty niedawno tunel, biegnący pod granicą ukraińsko- słowacką. Znajdował się on już w obwodzie zakarpackim. Miał długość kilkuset metrów i był poważną budowlą inżynierską. Wyposażono jw. W poruszające się po szynach wagoniki przeciągane linami. Gdy go wykryto, w jednym z wagoników znaleziono dwie torebki „białego proszku”. Tunel wykryły służby słowackie. Przemycany przez niego towar był ładowany od spodu do ciężarówki od góry wypełnionej gruzem. Po stronie ukraińskiej sprawa wywołała konsternację, bo jego wejście do tunelu znajdowało się obok działek rekreacyjnych należących do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy...Każdy, kto wjeżdża na Zakarpacie drogą, przez którą biegną przemytnicze szlaki, przeżywa też zaskoczenie. Tuż przed Użokiem, gdzie rozpoczyna się Przełęcz Użocka i zaczyna się Obwód Zakarpacki, drogę przegradza szlaban. By jechać dalej, trzeba wyjść z auta, pokazać paszport na „blok -poście” i otworzyć bagażnik. Czegoś takiego nie zobaczy się nigdzie na Ukrainie. Post ten przypomina, że każdy, kto go przekracza, wjeżdża do innego świata. Polacy go przekraczający, zapominają z reguły z wrażenia spojrzeć w prawo. Mało kto sobie uświadamia, że mija właśnie najbardziej wysuniętą na wschód, wyznaczony przez cypel bieszczadzkiego worka, punkt Polski. Do Ustrzyk Górnych jest stąd rzut kamieniem.
Sowiecka spuścizna
Na drodze ze Lwowa na Czop na granicy obwodów też jest blok- post tyle, że nie taki jak pod Użokiem, a przypominający normalne wielopasmowe przejście graniczne. Zarówno to, jak i to pod Użokiem jest spuścizną po czasach sowieckich, kiedy to obwód zakarpacki był obwodem zamkniętym. By do niego wjechać, trzeba było mieć specjalną przepustkę. Od 1946 r. , kiedy to formalnie obwód został włączony do ZSRR aż do 1991 r., gdy ten się rozpadł, nikt w zasadzie nie wiedział, co się w nim dzieje. Obwód został naszpikowany obiektami militarnymi, mającymi strategiczne znaczenie dla całego imperium. Były tu stacje zwiadu kosmicznego i wyrzutnie rakietowe z głowicami nuklearnymi. Nie wszystkie z nich celowały w Europę. Oprócz taktycznych SS-20 o średnim zasięgu na Zakarpaciu były też wyrzutnie rakiet balistycznych, zdolnych dolecieć do Ameryki. Przy drodze ze Lwowa na Czop między Mukaczewem a Użgorodem znajdują się zdemontowane resztki z nich. Kto chce zobaczyć, powinien przed Serednem skręcić w prawo i szybko dojedzie do tej „budowli”. Takie obiekty w obwodzie zakarpackim spotyka się na każdym kroku. Większość z nich, tak jak ta wyrzutnia pod Serednem, znajduje się w stanie ruiny.
Ruszało na Budapeszt
Rzut oka na mapę wystarczy, żeby zorientować się, dlaczego Sowieci przekształcili Zakarpacie w wysunięty bastion. Stojące tu dywizje przez Nizinę Węgierską błyskawicznie mogły dotrzeć do Austrii, Włoch i Jugosławii. Szachowały też Rumunię, Węgry i Czechosłowację. Mogły być też użyte do działań przeciwko Polsce i wzmocnić uderzenie w kierunku Niemiec. Tutejsze garnizony jako jedne z nielicznych były wykorzystywane do swych zadań w praktyce. To stąd hufce z czerwoną gwiazdą ruszyły na Budapeszt w październiku 1956 r. tłumić tamtejsze powstanie, a w sierpniu 1968 r. ruszyły prosto na czeską Pragę, by udzielić Słowakom i Czechom braterskiej pomocy, umożliwiającej im pozostanie w Układzie Warszawskim.
Współczesna Ukraina nie akcentuje rzecz jasna sowieckich
tradycji regionu. Wprost przeciwnie. Podkreśla, że jest on najbardziej
europejskim i najbardziej otwartym na sąsiadów regionem Ukrainy. Wielkiej
przesady w tym nie ma. Zakarpacie graniczy z Polską, Słowacją, Węgrami i
Rumunią. Z sąsiadami poza Polską łączy go dwanaście przejść drogowych i sześć
kolejowych. Takiej infrastruktury sprawiającej, że jego granice nie stanowią
bariery trudnej do przekroczenia, nie ma żaden obwód Ukrainy. Tu praktycznie
każdy większy trakt wiodący do granicy kończy się tu przejściem, umożliwiającym
wjazd do kraju sąsiedzkiego, należącego do Unii Europejskiej. Z polskim
województwem podkarpackim Zakarpacie nie ma przejścia, choć istniała taka
koncepcja. Na przeszkodzie w jego stworzeniu stanął też fakt, ze droga do niego
prowadząca musiałaby biec przez Wołosate i rozcinać Bieszczadzki Park Narodowy
na połowę, czym strona polska nie była zainteresowana.
Węgierska spuścizna
Europejskość Zakarpacia nie polega rzecz jasna tylko na otwartości na sąsiadów i dobrej infrastrukturze granicznej. Przekraczając te dwie bramy wjazdowe obwodu zakarpackiego wcześniej wspomniane, ma się wrażenie wjeżdżania do innego kraju. Wspólna dla obwodów lwowskiego i zakarpackiego jest tylko architektura pozostawiona przez Sowietów, szara i ohydna. Poza tym wszystko jest inne. Im głębiej wjeżdża się w obwód od strony Ukrainy, tym bardziej ma się wrażenie przebywania na Węgrzech czy Słowacji. Na pierwszy rzut oka widać, że te strony należą do innej cywilizacji, a raczej do wielu cywilizacji. Nie jest to pierwsze zdziwienie, jakiego doznaje przybysz odwiedzający ten region. Większość jego mieszkańców demonstracyjnie posługuje się czasem środkowoeuropejskim mimo, iż oficjalnie obowiązuje w nim czas kijowski, różniący się od niego o godzinę. Niektórzy mieszkańcy twierdzą też najzwyczajniej, że Zakarpacie to kraj pod ukraińską okupacją. W każdym punkcie informacji turystycznej można też kupić mapę Zakarpacia, z której wynika, że granica Ukrainy kończy się na północnych rubieżach obwodu. Nazwa UKRAINE i Ukraina nie rozciąga się na obwód zakarpacki. Obejmuje tylko obwody lwowski i iwanofrankowski. Oba są też pokazane na takiej samej zasadzie, co terytoria Rumunii, Węgier, Słowacji i Polski. Różni się tylko kolorem. Obwód lwowski jest zaznaczony kolorem niebieskim, a iwanofrankowski żółtym. Ciekawostką jest, że mapę tą nie wydała jakaś prywatna firma, czy „piąta kolumna”, dybiąca na integralność terytorialną Ukrainy, ale Departament d.s. Europejskiej Integracji Zakarpackiej Obwodowej Państwowej Administracji. Pytając się o drogę na rusińksich wsiach, można też usłyszeć zamiast odpowiedzi pytanie- wy priszli z Ukrainy?- Wnioskować z niej można, ze dla części mieszkańców regionu, Ukraina to zagranica. W górskich wioskach można też skonstatować, że ich mieszkańcy posługują się językiem, który z tym używanym na lwowskich ulicach ma raczej niewiele wspólnego. To dialekt języka ukraińskiego.
Stalin nadal modny
Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Przynależność Zakarpacia czy też Podkarpackiej Rusi, jak określa swój kraj część jego mieszkańców, do Ukrainy jest stosunkowo świeżej daty. Ostatni raz ziemie te należały do państwa ukraińskiego w IX i X wieku. Wtedy to miały wchodzić w skład Rusi Kijowskiej. Nie trzeba nikogo przekonywać, że dla wielu tutejszych mieszkańców wywody historyków brzmią jak opowieści o „żelaznym wilku” lub klechdy domowe. Niektórzy historycy w ogóle kwestionują, by Zakarpacie kiedykolwiek wchodziło w skład Rusi Kijowskiej. Iwan Pop autor m.in. „Encyklopedii Podkarpackiej Rusi” uważa, że jest to legenda powstała w XIX w., gdy zaczęło się ukraińskie odrodzenie narodowe, a zasadnicze kontury tej teorii nakreśliła historiografia sowiecka na zamówienie stalinowskiego komunistycznego reżimu dla usprawiedliwienia dokonanej przez Związek Sowiecki aneksji Podkarpackiej Rusi. W myśl tej teorii Stalin nie był zaborcą, ale „zbieraczem” etnicznych ziem ruskich, których mieszkańcy powinni mu być wdzięczni. Zdaniem Iwana Popa do XIII wieku Karpaty pozostawały niczyje, stanowiąc „terra indagines”, czyli ziemię między granicami na polsko- węgiersko- ruskim pograniczu. Żadne z ówczesnych państw nie pretendowało do ich zajęcia. W XIII wieku ziemie Podkarpackiej Rusi weszły w skład Królestwa Węgier i pozostawały w jej składzie aż do 1918 r.
To węgierska cywilizacja odcisnęła swój największy ślad w tym regionie, nadając mu cywilizacyjne ramy. To Węgrzy założyli jego stolicę Użgorod, będącą dla Węgrów nadaj jednym z symboli nieistniejącej Korony św. Stefana. W pierwszej połowie XIII w. powstał w Użgorodzie zamek komitacki, będący siedzibą żupana, sprawującego władzę w komitacie Ung. Przetrwała po dziś dzień i jest głównym zabytkiem miasta nad rzeką Uż.
Marek A. Koprowski
Książka o charakterze reportażowym z tłem historycznym ukaże się w drugiej połowie 2013. Co tydzień w poniedziałek na portalu www.kresy.pl ukazuje się nowy fragment książki. Dokumentację przygotowano dzięki stypendium dziennikarskiemu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Marek Koprowski od 2007 r. do chwili obecnej współpracuje z portalem „Kresy.pl”, od początku lat dziewięćdziesiątych jest członkiem stowarzyszenia „Polska-Wschód”, publikował w miesięczniku „Nowe Kontrasty”, a następnie „Sprawy Wschodnie”.