drukuj

Życie między światami – tegoroczna odsłona Tygodnia Filmu Niemieckiego

Berlin, 1933 rok. Szalona Republika Weimarska. Ludzie tańczą i śpiewają. Miasto przepełnione jest radością i wolnością. Nagle krajobraz polityczny się zmienia, władzę przejmuje NSDAP, a kraj zaczyna wyglądać diametralnie inaczej – bohaterowie żyją w strachu, złości i smutku. Historia przedstawiona w filmie „Mittagsfrau” (Południca) poruszyła serca widzów kina studyjnego NCKF w Łodzi, zgromadzonych podczas otwarcia Tygodnia Filmu Niemieckiego.

Główną bohaterką filmu jest Helene – Żydówka pochodząca z Budziszyna. Dom rodzinny nie jest miejscem, z którego bohaterka ma miłe wspomnienia. Mieszka ze swoją starszą siostrą Marthą, służącą i chorą psychicznie matką. Życie w małym mieście jest dla młodych dziewczyn całkowicie pozbawione perspektyw, więc na osiemnaste urodziny starszej siostry we dwie wyjeżdżają do ciotki do Berlina. Stolica Niemiec okazuje się dla nich miejscem niczym z bajki. Codzienne bankiety, używki, muzyka oraz atmosfera wolnej Republiki Weimarskiej. Siostry wybierają różne drogi w tym szalonym świecie – Helene uczy się, by zostać lekarką. Martha natomiast wykorzystuje czas w stolicy na zabawę i czerpanie radości z życia. Bohaterki przeżywają przygody miłosne, żyją pełnią życia. Ich sielanka zostaje jednak brutalnie przerwana narastającym napięciem w kraju. Choć nie zostało to wprost powiedziane, to znając historię możemy domyślić się, że władze w kraju obejmują naziści, a bohaterowie próbują wszystkiego, aby przetrwać.

Film „Południca” to ekranizacja powieści Julii Franck, za którą niemiecka pisarka otrzymała prestiżową nagrodę Deutscher Buchpreis. Reżyserką filmu jest Barbara Albert, a główne role grają: Mala Emde (Helene), Max von der Groeben (Wilhelm Sehmisch), Liliane Amuat (Martha).

Tytułowa Południca, zaczerpnięta z mitologii słowiańskiej, symbolizuje dusze kobiet, które zmarły podczas ślubu lub wesela. Ten metaforyczny motyw doskonale oddaje wydarzenia rozgrywające się w filmie. Los południcy utożsamiamy najpierw jest z metaforycznym „weselem” – radosnym momentem, który zostanie zapamiętany do końca życia, czyli momentem zakochania bohaterki pierwszą, prawdziwą miłością. Potem radość przechodzi jednak w żałobę związaną nie tylko z losem bohaterki i śmiercią jej ukochanego, ale i losem Niemiec. Nacjonalistyczna przemiana w kraju, która początkowo wśród obywateli mogła budzić nadzieje, zakończyła się brutalną wojną światową, a w końcu upadkiem, kapitulacją i rozczarowaniem, stanowiąc tragiczny finał tej historii.

Sala kinowa w studyjnym kinie w Narodowym Centrum Kultury Filmowej w Łodzi pękała w szwach. Pierwszy dzień Tygodnia Filmu Niemieckiego zainteresował szerokie grono odbiorców, od kinomanów po fanów kultury krajów niemieckojęzycznych. Jednym z widzów seansu był doktor Jakub Gortat, wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim, specjalista zajmujący się filmem austriackim i niemieckim.

– Film wyróżnia się inną opowieścią o epoce nazizmu w Niemczech. Zwykle historie opowiadające o tym czasie przedstawiają brutalną historię wojenną, posługując się dobitną symboliką i obrazami terroru – komentował po seansie dr Gortat. – W „Południcy” nie ma odwołań do symboliki nazistowskiej, poza delikatną swastyką na mundurze jednego z bohaterów - Wilhelma. Osobiście, film ten skojarzył mi się z serialem „Babylon Berlin” – w obu przypadkach mamy dziką Republikę Weimarską i wielką liberalizację wszystkiego. Dodatkowo ważnym elementem obu dzieł jest muzyka nawiązująca do epoki. Bohaterowie żyją pełnią życia, tańczą bawią się, czują, że wszystko im wolno. A później całe to życie powoli umiera.

Dla widza niezaznajomionego z kinematografią niemiecką, film ten może być dużym zaskoczeniem – zarówno pozytywnym, jak i negatywnym. Z jednej strony mamy ciekawą, chwytającą za serce historię głównej bohaterki, z drugiej odrażające sceny wojny. Obraz jest metaforą przemijania, pokazująca jak kruche jest ludzkie życie i jak bardzo powinniśmy je pielęgnować. Pokazuje również granice człowieka – co jest w stanie zrobić dana osoba, by przetrwać i żyć – czasem nawet pozbyć się własnej tożsamości.


Kompozycja kadrów
oddaje nastrój i grozę zmian, jakie niesie wojna. Retrospekcje z przedwojennego życia bohaterki, podobnie jak przedstawienie Berlina lat dwudziestych przepełnione są kolorami. Epizody wojenne są szare, brudne, wręcz straszne.

Film oczywiście nie jest pozbawiony błędów. Nazizm przedstawiony jest powierzchownie, a jego wyznawcy jako głupsi, mniej inteligentni, a już na pewno pozbawieni jakichkolwiek głębszych uczuć. Pomimo tego, film jest godny polecenia, szczególnie osobom zainteresowanym historią i kulturą Niemiec sprzed II wojny światowej. Jego atutem jest z pewnością przedstawienie procesu zmian zachodzących w społeczeństwie, które opanowuje ideologia nienawiści.

Tydzień Filmu Niemieckiego jest festiwalem popularyzującym dość nieobecny w polskiej kinematografii film niemiecki. W jego ramach w dziewięciu polskich miastach co roku można  oglądać różne filmy reżyserów i reżyserek zza naszej zachodniej granicy.

Tekst: Mikołaj Chomka

Redakcja: Agnieszka Soszka-Wójcińska