drukuj

Iluzje Wszechwładzy - architektura w służbie działania nowego porządku

Wystawa Iluzje Wszechwładzy w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu to próba przedstawienia historii Polski podczas II wojny światowej od zupełnie innej strony. To również ważna lekcja dla współczesnego człowieka, która uświadamia, że architektura może stać się narzędziem opresji i grać główną rolę w kształtowaniu nowej, totalitarnej władzy.

Kiedy myślimy o historii Polski podczas II wojny światowej, rzadko skupiamy się na aspekcie jej codzienności. Zapamiętujemy wielkie nazwiska, daty, liczby, statystyki i miejsca najważniejszych starć. Czytamy wybitną poezję Baczyńskiego i rozdzierające ludzkie serca zapiski z Auschwitz Tadeusza Borowskiego. Jednak żyjąc w codzienności naszych dzisiejszych miast, sporadycznie zwracamy uwagę na to, że są one namacalnym świadectwem tragedii i kulminacji ludzkiego okrucieństwa w postaci krwawej wojny. Główną bohaterką poznańskiej wystawy Iluzje Wszechwładzy jest przestrzeń. Przestrzeń miejska, podmiejska, wiejska - zwyczajnie ludzka. Taka, która modyfikowana i zmieniana staje się narzędziem najstraszniejszej opresji.

Wystawa Iluzje Wszechwładzy, jak podają sami organizatorzy, stanowiła doskonałą okazję do przyjrzenia się problemowi etyki w zawodzie architekta łącząc ze sobą historię
i współczesność. Towarzyszące ekspozycji spotkanie Architektura i władza. Etyka w zawodzie architekta, które odbyło się 6 lutego, cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Sala pękała w szwach, a międzypokoleniowe spotkanie przyciągnęło na widowni nie tylko młodych pasjonatów architektury, ale także emerytów, ludzi najróżniejszych zawodów i pasjonatów sztuki. Wydarzenie miało rodzaj otwartej debaty, a udział wzięli w nim: Grzegorz Piątek - polski architekt, krytyk i historyk architektury, architekt Tadeusz Osięgłowski oraz architektka Dorota Sibińska. Rozmowę z gośćmi poprowadziła kuratorka wystawy Aleksandra Paradowska. Podczas godzinnej dyskusji zainteresowani mogli dowiedzieć się, jak wygląda praca architekta “od kuchni”, a także jak realizowane są projekty na rzecz władzy. Goście wspólnie zastanowili się, kiedy prawo stawia architektowi wyraźną granicę. Najciekawszym elementem debaty były interesujące i często rozbieżne stanowiska uczestników, dotyczące aktualnych problemów urbanizacji. W mojej pamięci zostały słowa Grzegorza Piątka, który przyznał, że architektura jest zawodem, który trudno uprawiać w sposób krytyczny. Ważnym punktem odniesienia była książka Filipa Springera “Szara godzina. Czas na nową architekturę” (Wydawnictwo Karakter, 2024), która pobudziła, Tadeusza Osięgłowskiego i Dorotę Sibińską, do smutnej refleksji nad dzisiejszym stanem etyki wśród polskich architektów. Zaproszeni goście zauważyli, że architektom brakuje kształcenia w kierunkach socjologicznych i kulturoznawczych, przez co wiele współczesnych inwestycji nie spełnia swoich społecznych ról.

Udział w spotkaniu otworzył mi szerszą perspektywę na obejrzaną wcześniej wystawę. Zrozumiałam przesłanie eksponatów, nie tylko to, które kryło się pod ich pierwszą, symboliczną fasadą, ale przede wszystkim światopoglądowe.

Iluzje Wszechwładzy to wystawa zdominowana alegoriami. Już w pierwszej sali ekspozycja była dość enigmatyczna. Oglądać tam można było pozostałości zniszczonych przez III Rzeszę budynków i rzeźb, jak na przykład fragment figury Chrystusa z pomnika Wdzięczności, który dziś stałby na poznańskim placu Mickiewicza. Dodatkowo, obecne były przedmioty codziennej rzeczywistości okupacyjnej takie jak chociażby propagandowy dziecięcy elementarz. Ta mała, z pozoru niewinna książeczka mroziła krew w żyłach. Na jej okładce widoczny był Zamek Cesarski w Poznaniu, który przywodził na myśl proste skojarzenie z przedstawieniem w nim nowego okręgu Rzeszy tworzonego na terenach Polski. Przedstawieni zostali w nim również obywatele Wartherland (kraju Warty), jednak byli to wyłącznie obywatele niemieccy w uniformach nazistowskich. Przypatrując się temu z pozoru niewiele znaczącemu elementowi codzienności, zestawiając go z wisząca w sali ogromną mapą Warthegau niemożliwym było nie poczuć wiszącego nad głowami ciężaru historii.

Kolejne sale nie dawały zwiedzającym odetchnąć. Ze ścian patrzyły na nas fotografie, rysunki, listy, codzienne wytwory rąk ludzkich. Obecne na wystawie zdjęcia w większości wykonane były na użytek propagandowy przez okupantów. Na jednym z nich przedstawione zostały kobiety segregujące jajka. Większe trafiały do Niemców, mniejsze do Słowian i Żydów. Fotografowane były także przestrzenie z różnych miejscowości, które wyglądały łudząco podobnie do siebie, realizując tym samym nazistowską myśl funkcjonowania zgodnie z zasadami wizji idealnego państwa. Sytuacja taka spotkała chociażby wieś Balczewo i wieś Radliniec. Wieś Radliniec znajdująca się pod Jarocinem została ujednolicona w swojej zabudowie, realizując tym samym obraz wzorcowej, według okupanta, wsi. Natomiast Balczewo,  przebudowane zostało zgodnie ze złożoną koncepcją niemieckich architektów, a każdy z domów reprezentować miał inny region Rzeszy. Przykład ten idealnie ilustruje, że jedną ze straszliwych form przemocy może być redefiniowanie znanej rzeczywistości, a jednocześnie ukazuje tragedię ludności z całej Polski. Widzom wyświetlano także propagandowe filmy, m.in. Jak Łódź stała się Litzmannstadt, z 1941-1942 roku. Film ten na wystawę przywędrował ze zbiorów United States Holocaust Museum w Waszyngtonie i pokazywał, jak istotnym tematem dla nazistowskich filmów propagandowych była architektura i toczące się wokół niej codzienne życie w dużych miastach. Podczas projekcji zobaczyć można było przedstawiane przez okupantów statystyki napływającej do Łodzi ludności niemieckiej, jak również pracujących na rzecz rozbudowy miasta Polaków. Innym ciekawym eksponatem, pozostającym jednak nadal w tematyce łódzkiej był model getta wykonany przez jednego z jego mieszkańców - Leona Jakubowicza. Temu trójwymiarowemu wizerunkowi towarzyszyły pieczątki instytucji i zakładów i, banknoty. Walizkę z makietą Jakubowicz ukrywał przez lata w piwnicy, i do dziś jest ona jednym z najistotniejszych namacalnych przykładów pozostałości okupacyjnej rzeczywistości.

Integralną częścią ekspozycji była instalacja artystki Izy Tarasewicz. Praca zatytułowana Żółty węgiel, stworzona została w przestrzeni Zamku planowanej jako gabinet Hitlera, do której dyktator jednak nigdy nie dotarł. Ten fragment wystawy był jednocześnie czysto artystycznym i impresjonistycznym momentem. Zainspirowana opowiadaniem Zygmunta Krzyżanowskiego z 1939 roku o tym samym tytule, Tarasiewicz postanowiła reinterpretować tę metaforę na nowo. Żółte, rozsypujące się bryły gliny zmuszały do dłuższego zatrzymania. Jak określiła to sama artystka, materia instalacji  powstała w wyniku skumulowania zła, które krąży po całym świecie. Co mamy z nią zrobić? Czy bierne przypatrywanie się jej wystarczy?

Wystawa Iluzje Wszechwładzy bez wątpienia była czymś absolutnie wyjątkowym na mapie tegorocznych wydarzeń kulturalnych Polski. Zwiedzenie jej to obfita lekcja historii pokazanej przez pryzmat architektury i polskiej urbanizacji, w kontekście doświadczenia okupacyjnego. Wychodząc z niej warto zapamiętać fragment pokazanego na jednej z sal dziennika Hanny Andryczówny, córki właściciela wielkopolskiego majątku. Dziennik ten, jako ego dokument, czyli dokument osobisty, stanowi jeden z najbardziej oddziałujących na współczesną wyobraźnie świadectw podmiotowego doświadczenia okupacyjnej rzeczywistości.

“Wojna bagatelizuje życie ludzkie, a ja, która cenię je nade wszystko, nie mogę pogodzić się z tą straszną prawdą, że wojna to okres “mięsa na armaty”. Być może, że gdybym zobaczyła całe pobojowisko, lub też w ogóle jakąś większą ilość zabitych, to nie wywarłoby to na mnie takiego wrażenia, jak tych kilku ludzi o wyglądzie śpiących. [...]” – pisze Andryczówna, swoimi zapiskami świetnie podsumowując wystawę.

Wystawę „Iluzje Wszechwładzy” oglądać można było od 19.10.2024 do 09.02.2025 w CK Zamek w Poznaniu. Odbyła się ona przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.


Autorka: Aleksandra Kozarska

Redakcja: Agnieszka Soszka-Wójcińska