drukuj

Czy starość ma swój rytm? Dokument Vika! w niemieckich kinach

Wirginia Szmyt ma 86 lat i od ćwierćwiecza jest DJ-ką. Najstarszą w Polsce, a może nawet na świecie. Grywa w warszawskich klubach, ale też za granicą; tak dla seniorów, jak i dla młodych. Film dokumentalny Vika! przybliżający kulisy jej nietypowej kariery wyświetlany był już w wielu krajach. Ostatnio w Lipsku, z okazji startu sezonu kinowego w Niemczech, a muzykę przed projekcją miksowała sama protagonistka.

Czy produkcja dokumentalna musi być monotonna i nieatrakcyjna wizualnie? A wizyta w kinie przewidywalna? Kto przyszedł na pokaz filmu Vika! w Passage Kinos w Lipsku, ten zaprzeczy. Wieczorem 15 stycznia pasaż kamienicy, w której mieści się placówka, tętnił żywymi rytmami utworów lat 70. i 80. oraz kilku współczesnych kawałków. Za konsolą miksowała elegancka niewysoka pani w wielkich ekstrawaganckich okularach. Zgromadzeni gawędzili, podbiegali do DJ-ki z prośbą o selfie, popijali wino i przede wszystkim – tańczyli. Bo choć przyszli na seans, to najpierw trzeba było wczuć się w klimat.

Ja prowadzę resocjalizację, muzyka jest drogą. Mamy XXI wiek i trzeba się dostosować.

Wirginia Szmyt 30 lat życia zawodowego spędziła, jak sama mówi, za kratami, w roli pedagożki specjalnej. A krótko po przejściu na emeryturę spróbowała z profesją didżeja, dziś będąc najstarszą DJ-ką w Polsce, a może i na świecie.

– Muzyka jest dla mnie relaksem, oddechem – przyznaje Wika – ale nie planowałam wcale zostać didżejem, nigdy nie było to moim marzeniem. Na co dzień mieszka w bloku na warszawskiej Ochocie. Ma 86 lat i potrafi wytrwać całą noc na stojąco, zza konsoli dbając o dobrą zabawę tańczących. Do Lipska przyjechała razem z reżyserką Agnieszką Zwiefką z okazji pokazu filmu dokumentalnego Vika!, swojego kinowego portretu.

Zdjęcia zajęły cztery i pół roku. Tak, już trochę trwa ta nasza wspólna podróż – uśmiecha się reżyserka. DJ Wikę znała już wcześniej, a pomysł na musicalowy dokument pojawił się jako odpowiedź na strach przed starością. – Potrzebowałam znaleźć kobiety, które przekonałyby mnie, że starzenie się nie oznacza stawania się niewidzialnym – mówiła podczas dyskusji po seansie.

Uczestnicy pokazu reprezentowali pełen przekrój pokoleniowy, podobnie jak to bywa na imprezach, gdzie gra Wika. Słychać było Polaków, ale na widowni przeważała publiczność niemieckojęzyczna. Niektórzy w pełni zastosowali się do zaleceń organizatorów, przychodząc w stroju zgodnym z sugerowanym dresscode'em, tj.: „Disco, Glitz & Glam”. Było kolorowo, błyszcząco i głośno od braw.

Brakowało mi tego żeby ludzie poklaskali seniorce. Bo starość nie jest chorobą.

Wika nie oczekiwała rozgłosu, ale przeszkadzało jej, że w życiu publicznym nie było emerytów. – To jest wybór. Będę pelargonią w oknie albo będę didżejką – jednak aktywna postawa seniorki nie zawsze spotyka się z aprobatą. W filmie Zwiefki pojawiają się refleksje nad samotnością i wykluczeniem, a relacje DJ-ki z bliskimi zrelacjonowane są w sposób bardzo otwarty.

Zaprzyjaźniłam się z panią reżyser i potem czekałam na scenariusz, a tu okazało się, że spotkania już były filmem – śmieje się bohaterka dokumentu. Intymnie prowadzona narracja momentami może widza zaskakiwać. – Na początku musiałam się przyzwyczaić, dopiero gdy obejrzałam film po raz piąty, to zobaczyłam jego uroki. Taka historia jest dzisiaj bardzo potrzebna.

Reżyserka produkcję dedykuje pokoleniom naszych babć i rodziców oraz – naszym przyszłym »ja«”. W istocie, przesłanie okaże się wartościowe dla widzów w różnym wieku i na każdym etapie życia. Choć film poświęcony jest konkretnej postaci, poza kontekstem biograficznym można go odczytywać bardziej uniwersalnie. Dygresje egzystencjalne wyłaniają się spod starannie wypracowanej warstwy artystycznej. Przykładem może być taneczna interpretacja Blue Eyes Unchanged Michelle’a Gurevicha, piosenki, przy której, jak twierdzi reżyserka, DJ Wika zawsze płacze. Jako że film jest po części też musicalem, w skrupulatną, reporterską narrację wpleciono wiele nieprzypadkowych utworów – szczególnie poruszająca może być etiuda do instrumentalnej wersji I Wanna Dance with Somebody, w której plan taneczny przeplata się z ujęciami Wiki podróżującej pustym warszawskim tramwajem. Nie brak też muzycznych faworytów DJ-ki, mianowicie I Will Survive, jako zaczepnej deklaracji niezłomności, czy A Little Party Never Killed Nobody, o charakterze frywolnego manifestu. Co ciekawe, za wyjątkiem Wilekiego Gatsby’ego, film Zwiefki jest jedynym, który również uzyskał pozwolenie na wykorzystanie tej piosenki.

Projekcję umożliwił dystrybutor jip film & verleih, a wydarzenie współorganizowała lipska filia Instytutu Polskiego w Berlinie. Wcześniej DJ Wika i reżyserka były we Frankfurcie, a w 2023 i 2024 roku produkcja odwiedziła też inne europejskie kraje oraz Stany Zjednoczone i Australię.

Tekst: Berenika Serwatka

Redakcja: Agnieszka Soszka-Wójcińska