Marzenie o kwadratowym teatrze śmiechu
Senne opowieści o ludziach zmieniających się w zwierzęta podczas nudnej zimy. Niemiecki przeplatający się z polskim i troje aktorów sterujących swoimi lalkowymi alter ego. To „Republika Marzeń” na deskach Teatru Kwadrat podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera.
„Nadeszły żółte, pełne nudy dni zimowe. Ojciec nie wychodził już z domu. Zaczęło się to od wylęgania jaj ptasich”. Te trzy zdania rozpoczęły spektakl „Republika Marzeń” grany na deskach Teatru Kwadrat w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera. I tak naprawdę te właśnie zdania bardzo dobrze oddają i podsumowują historię przedstawioną przez aktorów i lalki z Teatru Śmiechu z Frankfurtu nad Odrą. Scenariusz spektaklu oparty jest na opowiadaniach Brunona Schulza z tomu „Sklepy Cynamonowe”.
Urodzony w Drohobyczu Schulz, w swoim surrealistycznym pisarstwie pokazywał klimat kultury żydowskiej swojego czasu niebezpośrednio. Możemy doszukać się u niego opisów miasta, w którym mieszkała mniejszość żydowska w Galicji, codziennych tradycji i zwyczajów, a nawet archetypów kultury żydowskiej, na przykład w postaci ojca jako kupca i mędrca. Kultura żydowska jest więc u Schulza obecna i wyraźna, ale nie dominuje, stanowi tło. Dzięki temu jego twórczość można interpretować z perspektywy nie tylko żydowskiej, ale też, na przykład, polskiej. W tym kontekście „Republika Marzeń”, zrealizowana przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko Niemieckiej, stawia pytanie: na ile możliwe jest przeniesienie tak wielowarstwowej prozy na scenę? Na pewno należy skupić się na samej formie, ponieważ słowami nie da się oddać onirycznego klimatu „Sklepów Cynamonowych”. Twórcy przestawienia postawili na użycie w spektaklu lalek, zmiennej choreografii oraz łamanie czwartej ściany, zwracając się wprost do publiczności. Również dwujęzyczność spektaklu miała za zadanie pokazać wielokulturowość prozy Schulza, niemiecki i polski mieszały się płynnie w narracji słownej i śpiewanej.
Spektakl aktorsko-lalkowy, wyreżyserowany przez Franka Soehnle, skupił się na wybranych wątkach ze „Sklepów Cynamonowych”. Przedstawione zostały opowiadania „Ptaki”, „Manekiny”, tytułowe „Sklepy Cynamonowe” czy „Ulica Krokodyli”. Głównym wątkiem była historia ojca Józefa opowiadana przez syna, nie było natomiast typowej dla Schulza niepokojącej seksualności, którą w opowiadaniach uosabia postać Adeli (chyba, że ktoś się jej specjalnie doszukiwał). Lalki odegrały w spektaklu kluczową rolę, stanowiąc nie tylko rekwizyty, ale czasem też alter ego bohaterów. Ich formy – wielokrotnie przemieniające się w trakcie spektaklu – odzwierciedlały płynność tożsamości, jaką odnajdujemy u Schulza, a także symbolizowały wewnętrzne przemiany postaci, szczególnie ojca, który w finale zmienia się przecież z człowieka w pająka.
Największą zaletą spektaklu była umiejętność budowania atmosfery. Minimalistyczna scenografia oparta na ograniczonej palecie barw – czerni, bieli, błękicie i czerwieni – tworzyła niepokojący nastrój przypominający senne koszmary, które znamy z literatury Schulza. A muzyka, grana na żywo przez Sørena Gundermanna, dopełniała tego tajemniczego klimatu.
Kontrowersje wśród widzów wzbudziła natomiast dwujęzyczna narracja. Dialogi prowadzone były zarówno po polsku, jak i po niemiecku. Niektóre osoby na widowni wyraziły swoje niezadowolenie z powodu braku pełnego tłumaczenia, jednak czy w kontekście opowieści tak silnie zakorzenionej w nierzeczywistości, pełne zrozumienie wszystkich dialogów było niezbędne? Moim zdaniem ta bariera językowa jedynie wzmacniała wrażenie snu, gdzie nie wszystko jest jasne i zrozumiałe na pierwszy rzut oka, i dlatego uważam ją za zaletę przedstawienia. Dużym minusem „Republiki Marzeń” był natomiast fakt, że bez dobrej znajomości opowiadań Schulza trudno było nadążyć za historią pokazaną na scenie i ją zrozumieć. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko miało być senne i surrealistyczne, jednak ten brak jasności o co chodzi, bywał drażniący.
Sprawił też, że choć spektakl „Republika Marzeń” miał momenty, w których wciągał i zaciekawiał, pozostawił we mnie pewien niedosyt. Po jego obejrzeniu mam poczucie, że przeniesienie prozy Schulza na scenę jest możliwe, ale na pewno nie w stu procentach. Spektakl z pewnością dobrze wpisuje się w Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera, który ma wiele oblicz i pokazuje historię i kulturę żydowską z różnych perspektyw. Tutaj jednak chciałabym dodać słowo o samym festiwalu. Podczas tegorocznej edycji bardzo zabrakło mi odniesienia do aktualnej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Wydaje mi się bowiem, że temat tak aktualny i bolesny to zdecydowanie ważny wątek dla twórców kultury, która może pomóc w zrozumieniu go i katalizowaniu emocji z nim związanych.
Tekst: Sonia Dąbrowska
Redakcja: Agnieszka Soszka-Wójcińska
„Republika Marzeń”, Teatr Śmiechu we Frankfurcie nad Odrą, Reżyseria: Frank Soehnle, scenografia: Leonard Wanner, Frank Soehnle, muzyka: Sören Gundermann. Obsada: Józef - Arkadiusz Porada, Adela - Matylda Matuszak, Ojciec/narrator - Torsten Gesser, akompaniament - Søren Gundermann