drukuj

Warszawa 1999, Helsinki 2023, Kijów 202?*

Mariupol w wyniku agresji rosyjskiej stał się w pewien sposób miastem – symbolem. Wychodząc od niego grupa autorów  z Niemiec, Polski i Ukrainy napisała książkę będącą podsumowaniem toczącej się wojny.

Publikacja, oprócz refleksji naukowców, zawiera szereg informacji przybliżających kontekst całego konfliktu i jego wpływu na Europę. Mamy więc w niej m.in. streszczenie historii Rosji, opis wojny z różnych perspektyw, a także osobiste wspomnienia ludzi z Polski i Niemiec związane z przyjmowaniem ukraińskich uchodźców.  Książka została wydana w Niemczech w kwietniu 2022 roku pod tytułem „Mariupol: Reflexionen zur russischen Invasion gegen die Ukraine” co można przetłumaczyć jako „Mariupol: Refleksje na temat rosyjskiej inwazji na Ukrainę.” 27 kwietnia 2023 roku publikacja stała się  przyczynkiem do dyskusji „Mariupol: Babakova /Grala/Sauerland”. W debacie uczestniczyli Hieronim Grala, historyk i dyplomata pasjonujący się Rosją i Karol Sauerland, polski filozof i germanista pochodzenia niemieckiego a także współredaktor wspomnianej pozycji, a moderatorką była  Olena Babakova, historyczka i dziennikarka pochodzenia ukraińskiego.

Słowa symbol i refleksja są kluczem do zrozumienia idei  wydarzenia. Siadając w sali i mając w głowie hasło „Mariupol”, spodziewałem się usłyszeć dyskusje na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej i upadku tzw. „drugiej armii świata”. Jak się jednak okazało, nadmorska aglomeracja może również kojarzyć się z czymś skrajnie innym. Dla rozmówców Mariupol był symbolem długich relacji rosyjsko-ukraińskich i tego, jak diametralnie się pogorszyły w ostatnich latach. Od tej refleksji uczestnicy dyskusji przeszli do rozważań nad historią Ukrainy i jej miejscem w Europie.

Pierwszym istotnym wątkiem była państwowość ukraińska i zamach na nią, jaki podjęła Rosja. Dla Polaków owa państwowość jest rzeczą oczywistą, dla Niemców niekoniecznie. Inwazja z 24 lutego była dla naszych zachodnich sąsiadów rodzajem wyjątkowo zimnego prysznica. Dotąd większość z rodaków Goethego w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, jak dużym zagrożeniem jest Rosja. Ta ignorancja nie wzięła się zresztą z niczego. Rosyjska propaganda przez ostatnie 20 lat przy każdej okazji  próbowała przedstawiać własny kraj jako nowy byt, który zrywa z tradycyjną polityką, będąc alternatywą dla amerykańskich wpływów w Europie. Do dużej części społeczeństwa niemieckiego ta argumentacja doskonale trafiała. Do tego stopnia, że, jak przedstawiał Karol Sauerland, Niemcy wciąż, po ponad roku wojny, w pewien sposób nie chcą zauważyć rosyjskich zbrodni wojennych, a jedna z najbardziej znanych osób w niemieckiej polityce – Helmut Schmidt - otwarcie mówi, że Ukraina nie powinna istnieć. Należy jednak dodać, że wojna ukraińsko-rosyjska dużo w tym aspekcie zmieniła.

Zmieniło się także wzajemne postrzeganie Ukrainy i Polski. Według Oleny Babakovej coraz więcej Ukraińców zaczyna interesować się historią Polski. O wiele częściej niż przed wojną obserwujemy też przypadki szukania pozytywnej, polsko-ukraińskiej współpracy obu państw w przeszłości. Wątek poszukiwania wspólnej, „dobrej” historii, jest nota bene wyjątkowo ciekawym tematem. Szczególnie, gdy sięgniemy do początków ukraińskiej świadomości narodowej. Ta bowiem wzrastała w połowie XIX wieku w wyraźnej kontrze do, obecnego wtedy na terenach dzisiejszej Ukrainy, ziemiaństwa polskiego, które obszar ten traktowało jak własną ojczyznę. Dzisiaj więc, w pewien sposób, obserwujemy całkowitą zmianę we wzajemnej polityce historycznej. Sposób w jaki to się odbywa nie podobał się Hieronimowi Grali. Podczas spotkania wyraźnie podkreślał on błędy nowopowstającej narracji na temat wzajemnej historii, ze szczególną negacją odwoływania się Ukraińców do wspólnych dziejów czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Grala podkreślał, że takie błędy we współczesnym postrzeganiu przeszłości sprawiają, że dzieje danego państwa stają się „swego rodzaju sklepem, z którego półek bierzemy wybrane przez siebie produkty”.

Mówiąc o tych zmianach należy natomiast zadać jedno wyjątkowo ważne pytanie. Co ten propolski zwrot znaczy dla Rosji i postrzegania rosyjsko-ukraińskiej historii? Jak bowiem zgodnie stwierdzili wszyscy uczestnicy dyskusji, Rosja ma wiele wspólnego pod względem kulturowym z Ukrainą. Proste pytanie okazało się być jednym z głównych punktów dyskusji. Bo właściwie, w jaki sposób Ukraińcy mogą wyodrębnić się od swojego niedoszłego okupanta?

Jedną z propozycji był tzw. cancel culture, co można przetłumaczyć jako kulturę wykluczenia. Jej głównym założeniem w kontekście Rosjan miałoby być kompletne wycięcie z dyskursu publicznego wszystkiego co rosyjskie. Idealną dziedziną na zastosowanie tej metody miałaby być literatura. Według prof. Sauerlanda literatura ojczyzny Puszkina nie jest poddawana żadnej analizie krytycznej, mimo że, warsztatowo jest o wiele gorsza od np. polskiej poezji i w większości przypadków służyła jedynie celom imperialnym.  Jak jednak wykazał Hieronim Grala, gros rosyjskiej poezji ludowej ma korzenie na Ukrainie. Negowanie rosyjskiej literatury oznaczałoby więc też negację ukraińskiej twórczości.

Kolejnym problemem kultury wykluczenia są też inne jej ewentualne skutki. Jak przedstawiał Grala, tendencja ta staje się niebezpieczna i w pewien sposób co najmniej dziwna. Przykładem może być powstały ostatnio pomysł na zamianę słowa Rosja na Małoruś. Nazwa Rosja ma bowiem odwoływać się do słowa Ruś, czyli według większości Ukraińców, własnej kolebki państwowości. Gdzie tu jest niebezpieczeństwo i brak poprawności? Słowo Rosja nie pochodzi w żadnym wypadku od Rusi.  Według polskiego historyka zamiast negacji rosyjskości Ukraińcy powinni postawić na promowanie własnej kultury, jest to według niego o wiele bardziej perspektywiczne.

Te i inne jeszcze problemy są częścią nie tylko dyskusji wokół książki „Mariupol: Reflexionen zur russischen Invasion gegen die Ukraine”. Nie będę daleki od prawdy jeśli stwierdzę, że jest to część codzienności każdego z nas od ponad roku. Spotkanie przypomniało mi, jak w 1932 roku Ksawery Pruszyński, dziennikarz i jeden z twórców polskiego reportażu, wyjechał do Gdańska, aby obserwować rodzący się wtedy konflikt, który miał zmienić świat o 180 stopni. Efektem tej podróży był reportaż „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?” Myślę, że aktualnie jesteśmy w podobnym momencie przełomowym historii. Dyskusja toczona w sali konferencyjnej Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej tylko to potwierdza. Paradoksalnie więc, podobnie jak 100 lat temu, stajemy na rozdrożu. Być może wybór jaki jest przed nami jest nieco inny niż ten, który stał przed naszymi dziadkami. Pytanie jakie należy sobie postawić brzmi jednak tak samo – którą ścieżkę wybrać?

Michał Szarek

*Daty w tytule oznaczają dołączenie do NATO poszczególnych krajów. W 1999 – Polski, 2023 – Finlandii