O nas bez nas: Ukraińcy i Ukrainki na polskim i niemieckim rynku pracy
Według danych UNHCR status ochrony tymczasowej w Europie uzyskało ponad 4 mln ukraińskich uchodźców i uchodźczyń. W największej liczbie trafili do Polski (1,4 mln) i Niemiec (1 mln). Polska, państwo w dużej mierze monokulturowe i mononarodowe, musiała w krótkim czasie odpowiedzieć na stojące przed nią wyzwania. Jednym z nich jest obecność dużej liczby nowych pracowników i pracowniczek na rynku pracy. Jak Polska sobie z nim radzi? Czy rynek niemiecki znalazł na niego lepszą odpowiedź?
To pytania, które padały podczas debaty „Ukraińscy uchodźcy wojenni na polskim i niemieckim rynku pracy”, w której wzięli udział Zuzanna Piasecka, prezeska Fundacji Empiria i Wiedza, dyrektorka Departamentu HR w BGK; Rafał Mróz, dyrektor operacyjny EWL Group; dr hab. Katarzyna Andrejuk, prof. IFiS PAN, z Ośrodka Badań nad Migracjami i Artur Schulz, adwokat. Marcin Antosiewicz, dziennikarz prowadzący spotkanie, zwrócił się najpierw do Katarzyny Andrejuk z Ośrodka Badań nad Migracjami: jakie są różnice w dostępie do różnych stanowisk dla uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy w Polsce i w Niemczech? Prof. Andrejuk w odpowiedzi wskazała na różną sytuację Ukraińców i Ukrainek na rynku pracy w obu krajach przed rosyjską inwazją. W Polsce pracowników i pracowniczek sezonowych było więcej, niż u naszych zachodnich sąsiadów, co wpłynęło na ich obecną pozycję na rynku pracy. Jak mówiła ekspertka, Ukraińcy i Ukrainki mają w naszym kraju znajomych, przyjaciół, czasem już rodziny. Te stosunkowo rozbudowane sieci społeczne pozwalają im tu łatwiej znaleźć pracę i czuć się jak u siebie. Mają też z Polski bliżej do swojego kraju i rozumieją lepiej polską kulturę, niż niemiecką. To wszystko pozwala im myśleć o Polsce jako o miejscu docelowym, w którym mogą osiąść na dłużej. – Z kolei w Niemczech takie osoby czują się teraz jakby były w szpagacie – mówiła prof. Andrejuk. –Wybuchła wojna, i Ukraińcy i Ukrainki opuścili swój kraj. Ciągle jednak liczą na to, że najgorsze nie potrwa długo i będą mogli wrócić do siebie. Dlatego też ci, którzy uciekli do Niemiec, nie czują konieczności integracji. Nie mogą jednak jeszcze opuszczać tego kraju, więc są „pomiędzy”. Z kolei z Polski do Ukrainy jest blisko i tu osoby uchodźcze nie czują, że integracja to taki duży koszt, jak w Niemczech.
Niebagatelną rolę w procesie integracji cudzoziemców i cudzoziemek zawsze gra język. Podobieństwo ukraińskiego i polskiego sprawia, że uchodźcom i uchodźczyniom łatwiej odnaleźć się w polskich realiach. Mecenas Artur Schulz, który łączył się na debatę z Berlina, podkreślał, że jest to dla Ukraińców i Ukrainek ogromna zaleta polskiego rynku pracy - w przeciwieństwie do niemieckiego. – Dużo łatwiej nauczyć się drugiego słowiańskiego języka, gdy jeden już się zna – przekonywał. Nauczenie się niemieckiego zajmuje Ukraińcom i Ukrainom więcej czasu. Zwrócił też uwagę, że oprócz możliwości porozumienia się w codziennym życiu w nowym kraju zamieszkania, z opanowania obcego języka płyną dodatkowe korzyści: jest to sygnał dla potencjalnej pracodawczyni czy pracodawcy, że jest się zaradną, ambitną i produktywną osobą.
Jednym z głównych tematów debaty była feminizacja ukraińskiego uchodźstwa. Spośród wszystkich osób, które przybyły do Polski i do Niemiec po 24 lutego, w obu krajach kobiety stanowią ponad 90%. Ich sytuacja na polskim rynku pracy jest jednak daleka od ideału. Jak przekonywała Zuzanna Piasecka, prezeska Fundacji Empiria i Wiedza, Ukrainki są zwykle zatrudnione w Polsce na stanowiskach poniżej swoich kompetencji. Jeśli w Ukrainie były nauczycielkami, w Polsce mogą dostać pracę woźnej w szkole. – Oferta zatrudnienia dla tamtejszych kobiet z wyższym wykształceniem jest w Polsce żadna – mówiła ekspertka. – Ukrainki często pracują za najniższą krajową. Jeśli mają kogoś pod opieką, a zdecydowana większość przyjechała z dziećmi, czasem dwójką i trójką, otrzymują dodatkowe wsparcie w postaci świadczenia 500+. Wszyscy jednak wiemy, że to nie wystarcza. Mężowie tych kobiet zostali w kraju, więc gospodarstwo domowe trzeba utrzymać z jednej pensji. To często niewykonalne.
Z tym, że na dobrobyt uchodźczyń w kraju, do którego uciekły przed przemocą, składa się kilka czynników. Czasem nie wystarczą tylko praca i godne zarobki, zgodził się Rafał Mróz, dyrektor operacyjny EWL Group. – Na integrację Ukrainek w Polsce i w Niemczech trzeba patrzeć holistycznie – przekonywał. Podkreślał też potrzebę bezpiecznego mieszkalnictwa w dobrej lokalizacji, w pobliżu żłobków, szkół, czy przedszkoli. – Pracowniczki-uchodźczynie, które do nas przyjechały, stanowią dla Polski dużą wartość. Nie możemy sobie pozwolić na ich utratę przez niewystarczające świadczenia socjalne i opiekę społeczną. Niemcy pod tym względem radzą sobie lepiej: zapewniają uchodźczyniom z Ukrainy lepszą opiekę społeczną i lepsze zarobki. To już niedługo może stać się ostatecznym argumentem za przenosinami za naszą zachodnią granicę – dodał Rafał Mróz.
Podczas debaty zabrakło jednak najważniejszego głosu: osoby z Ukrainy, która mogłaby wypowiedzieć się na temat własnej sytuacji na polskim lub niemieckim rynku pracy. Także zaproszenie specjalistki lub specjalisty od zarządzania zasobami ludzkimi z Ukrainy mogłoby uzupełnić opowieść o sytuacji uchodźców i uchodźczyń w nowej wojennej rzeczywistości.
Debata „Ukraińscy uchodźcy wojenni na polskim i niemieckim rynku pracy” w ramach cyklu Forum Dialog + odbyła się 26 października 2022 roku w Pałacu Staszica w Warszawie.
Forum Dialog + im. Andrzeja Godlewskiego to cykl debat o najważniejszych wyzwaniach dla Polski w Europie, organizowany przez Fundację Konrada Adenauera i Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Katarzyna Makarowicz