drukuj

Nie ma sankcji bez kosztów

Za wojnę w Ukrainie zapłacimy wszyscy. Pytanie tylko, czy sankcje są w stanie powstrzymać Putina. O tym, jak rosyjska inwazja wpłynie na nasze portfele, dyskutowali uczestnicy debaty ,,Wojna w Europie i jej konsekwencje dla gospodarki. Jak UE opanuje galopującą inflację i ceny energii?” 

Od ataku Rosji na Ukrainę zachodnie państwa nakładają kolejne pakiety sankcji wobec agresora. Środki wymierzone są nie tylko przeciwko Putinowi i osobom z jego otoczenia, ale mają również uderzyć w kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki. Sankcje obejmują m.in. zakaz przelotów dla Rosjan przez przestrzeń powietrzną UE, zakaz transakcji dla światowych banków z Bankiem Centralnym Rosji i Białorusi, wykluczenie rosyjskich i białoruskich banków z systemu SWIFT, czy wstrzymanie certyfikacji niedawno ukończonego rurociągu Nord Stream 2.

Rozmowa na temat ekonomicznych konsekwencji wojny w Ukrainie odbyła się w ramach FORUM Dialog+ im. Andrzeja Godlewskiego, czyli cyklu debat o najważniejszych wyzwaniach dla Polski i Europy. W dyskusji wzięli udział prof. Halina Brdulak, Przewodnicząca Rady Klimatycznej przy Radzie UN Global Compact Network Poland;  prof. Galina Kolev z Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii; oraz dr Jakub Sawulski, zastępca dyrektora w Departamencie Polityki Makroekonomicznej w Ministerstwie Finansów. Organizatorem wydarzenia była Fundacja Ars Republica, a partnerami Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Fundacja Konrada Adenauera.

Uczestnicy debaty zastanawiali się nad skutecznością sankcji nałożonych na Rosję i tym, czy wystarczą do przywrócenia pokoju w Europie. W ich ocenie skala sankcji jest bezprecedensowa i z pewnością będzie miała dewastujący wpływ na rosyjską gospodarkę, ale trudno ocenić czy skłoni to Putina do zakończenia agresji. Duże znaczenie z politycznego punktu widzenia mają sankcje nakładane na rosyjskich oligarchów, ponieważ to właśnie oni mogą wpłynąć na pozycję Putina na Kremlu. Prelegenci podkreślali, że sankcje wiążą się nie tylko kosztami ponoszonymi przez Rosję, ale i przez państwa, które zdecydowały się na ich nałożenie. Prof. Halina Brdulak była przekonana, że sankcję doprowadzą do znacznego osłabienia zarówno rosyjskiej jak i unijnej gospodarki.

UE musi liczyć się także z tym, że ekonomicznym skutkiem wojny będzie pogłębienie się kryzysu energetycznego - sankcje przyczyniają się do zawirowań na rynku surowców, co przekłada się na wzrost cen energii i paliw.

„Trudno powiedzieć jaką strategie przyjmą Polska i UE w sprawie importu surowców z Rosji. Czy przestaniemy importować rosyjski gaz i ropę? To byłby ogromny szok dla rynku, ale być może właśnie to należy zrobić. Z analizy Instytutu Bruegela wynika, że UE jest w stanie sobie poradzić bez rosyjskiego gazu” - mówił dr Jakub Sawulski.

Dodatkowo transformacja energetyczna jest ogromnym kosztem dla budżetu państwa, a w ostatnich tygodniach pojawiło się kolejne wyzwanie, czyli zwiększenie nakładów na obronność. Choć w obliczu konfliktu w Europie, priorytety gospodarcze mogą się zmieniać, to zdaniem prof. Haliny Brdulak rządzący nie powinni odchodzić od celów związanych z transformacją, a tym samym ochroną środowiska.

Prelegenci zwrócili również uwagę, że innym z istotnych kanałów oddziaływania wojny na gospodarkę są rynki finansowe. Ze względu na to, że inwestorzy traktują Polskę jako część regionu Europy Środkowo-Wschodniej, złoty znacznie osłabił się w ostatnich tygodniach. Wielu inwestorów posiada złotówkę w jednym koszyku walutowym z ukraińską hryvnią, rosyjskim czy białoruskim rublem. Oznacza to, że sprzedając waluty wschodnich państw automatycznie pozbywają się także złotówki. Zdaniem dr. Jakuba Sawulskiego jest to poważne zagrożenie dla krajowej gospodarki.

Wojna niewątpliwie przyczyni się także do utrzymywania inflacji na wysokim poziomie.

W najbliższych miesiącach będziemy mierzyć się z czynnikami, które będą miały na nią dwojaki wpływ. Z jednej strony spowolnienie gospodarcze spowodowane wojną i spadek cen ETSów będą obniżać inflację, z drugiej jednak rosnące ceny surowców oraz napływ uchodźców i związany z tym wzrost popytu konsumpcyjnego będą ciągnąć ją w górę.

Prelegenci zwrócili uwagę, że podnoszenie stóp procentowych może nie wystarczyć do skutecznego obniżenia poziomu inflacji. Klasyczną metodą, należącą do kompetencji rządu, która prowadzi do obniżenia tego wskaźnika makroekonomicznego, jest zwiększenie wpływu z podatków. Z tego względu w nadchodzących miesiącach możemy spodziewać się presji na ich podwyżkę. Innym narzędziem mogłoby być zasygnalizowanie przez Polskę chęci przystąpienia do strefy euro. Uczestnicy debaty nie byli jednak zgodni co do tego, czy to odpowiedni czas na podjęcie takiego kroku. To, że ujawniły się wady nie należenia Polski do strefy euro, zdaniem dr. Jakuba Sawulskiego, nie powinno przesłaniać kosztów takiej decyzji. Rozważania powinny uwzględniać bilans długoterminowych kosztów i korzyści, które występują w normalnych, pokojowych czasach. Przeciwnego zdania była prof. Halina Brdulak.

„Sądzę, że to dobry moment na zaznaczanie, że jesteśmy chętni do wejścia do strefy euro. Sytuacja jest wyjątkowa i być może w tych okolicznościach nasza deklaracja byłaby pozytywnym sygnałem, mówiącym o tym, że jesteśmy blisko z UE” - mówiła prof. Halina Brdulak.

Uczestnicy debaty zgodzili się, że jest jeszcze za wcześnie, by określić ile przyjdzie nam zapłacić za wojnę. Trudno przewidzieć do czego jeszcze może posunąć się Putin i co musiałoby się wydarzyć, aby wycofał wojska z Ukrainy. W obliczu tak niestabilnej sytuacji politycznej nie sposób kreślić precyzyjne prognozy dla gospodarki. Niewątpliwie atak Rosji katalizuje wyzwania gospodarcze, z którymi UE boryka się od dłuższego czasu, ale pytanie, które z nich są najpilniejsze pozostaje otwarte.

Aleksandra Łukaszewicz