drukuj

Nauka „nie nienawidzenia”

Muzeum Miejskie w Żorach, we współpracy z Kulturopracownią, zaprasza na wirtualną opowieść o tożsamości. Cyfrowa wystawa zaprowadzi nas tropem Stefanie Zweig – pisarki żydowskiego pochodzenia, tuż przed II wojną światową zmuszonej do emigracji do Kenii. To ekranizacja jej biograficznej powieści – Nigdzie w Afryce, zdobyła w 2003 roku Oscara. Z współautorką wystawy Katarzyną Opielką rozmawia Wiktor Knowski.

 

Jaką symbolikę kryje drzewo i słońce?

To rzecz jasna odwołanie do krajobrazu kenijskiego, którego znaczną część stanowi sawanna. Wschodzące, ale i zachodzące słońce kojarzę z początkiem i końcem. Trochę taka była właśnie podróż Stefanie, która musiała opuścić swój rodzinny dom, by już nigdy nie wrócić do niego na stałe. Trafiła do Afryki Zachodniej, gdzie również nie miała okazji zapuścić korzeni. Paulina Jóźwik tworząc to logo inspirowała się twórczością Stefanie, również okładkami jej książek.

Dlaczego akurat teraz podjęła się pani historii Stefanie?

Można powiedzieć, że do tego projektu doprowadziły mnie dwie ścieżki. Pierwsza, zawodowa, związana jest z gliwickim muzeum, w którym pracowałam lata temu i zajmowałam się historią Żydów górnośląskich. Pokazywaliśmy losy i dzieje rodów przemysłowców, którzy mieli wpływ na rozwój Górnego Śląska w sferze gospodarki, kultury, działalności społecznej czy budowania społeczności.

W tym gronie nie było jednak kobiet. Choć zdaje sobie sprawę, że to były inne czasy: dwieście, trzysta czy nawet i sto lat temu. Uznałam jednak, że kobiece spojrzenie na tak ciekawą społeczność, byłaby ogromnie interesująca do zaprezentowania.

Drugą ścieżką jest z pewnością moja fascynacja różnorodnością kulturową. Wiele lat mieszkałam w Niemczech, gdzie miałam kontakt z ludźmi z całego świata. Brakowało mi tego, jak wróciłam do Polski, więc zaczęłam szukać miejsc, gdzie mogłabym spotkać się z innymi kulturami. Tak trafiłam na Muzeum Miejskie w Żorach, które prezentuje na swoich wystawach m.in. zbiory Afryki Zachodniej. Tam też odkryłam nową dla mnie postać – Stefanie Zweig – kobietę o niezwykle barwnej i różnorodnej tożsamości. Wywodziła się z historycznego Górnego Śląska, gdy był on jeszcze niemieckim terytorium. Pochodziła jednak z żydowskiej rodziny, co po wprowadzeniu na tym terytorium norymberskich ustaw zmusiło ją do ucieczki do Afryki. Tam z kolei nasiąknęła kulturą afrykańską, kenijską, ale również brytyjską, po czym wróciła do Niemiec już jako nastolatka. Tak złożona historia sprawia, że od razu chce się poznać jej bohaterkę: kim była? Co ją ukształtowało? Jakie wyniosła inspiracje z miejsc, w których się znalazła?

Historia Stefanie okazała się skarbnicą wiedzy i to nie tylko o niej jako pisarce i kobiecie. Na bazie jej biografii można lepiej zrozumieć historię społeczności żydowskiej tamtych czasów, ale również poznać inne, ponadczasowe wartości.

To właśnie najbardziej zaciekawiło mnie w wystawie - jak wiele możemy w niej dostrzec aktualnych wątków. Szczególnie uderzył mnie cytat: „Wraz ze wzrostem liczby żydowskich uchodźców coraz trudniej było znaleźć kraj docelowy, gdyż kolejne państwa ograniczały liczby przyjmowanych uchodźców, bądź całkowicie zamykały przed nimi granice.”

Współczesna sytuacja Europy była jedną z inspiracji, czy wręcz motorem napędowym dla projektu o Stefanie. Dzisiaj widzimy jak historia potrafi się powtarzać, dlatego myślę, że należy o tym mówić i  nagłaśniać pozytywne obrazy i biografie. Dzięki nim uczmy się, że nie jesteśmy sami, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy naczyniami połączonymi.

W ten sposób poznajemy również solidarność i wartości demokratyczne, takie jak otwartość na drugiego człowieka czy akceptacja. Dzięki takim opowieściom uczymy się o nie dbać, pielęgnować je i zachowywać je w naszych sercach. Musimy o tym pamiętać, rozmawiać, reflektować się. Bardzo mi zależy, żeby powiązać historię ze współczesnością, z teraźniejszością. Dostrzegając sens tego co było kiedyś, widzimy znaczenie tego co jest dzisiaj. Wszystko po to, żebyśmy wyciągnęli z tego lekcję i nie odwracali wzroku od aktualnych wydarzeń.

Jednak wciąż musimy walczyć z nienawiścią, z którą borykała się Stefanie. Zauważyłem, że miała okazję poznać jej różne oblicza. Najpierw antysemityzm, który zmusił jej rodzinę do ucieczki do Kenii. Tam, wówczas w kolonii brytyjskiej – segregację rasową. I choć nagle jej rodzina znalazła się w uprzywilejowanej grupie, ojcu Stefanie – Waltherowi Zweigowi, trudniej jest przez to znaleźć zatrudnienie.

Stefanie musiała ułożyć swoje życie z puzzli. Sama mówiła, że do końca nie ma ojczyzny. Choć urodziła się w niemieckim Leobschütz, dzisiejszych Głubczycach, najważniejszy czy też najtrudniejszy okres życia – dojrzewanie, przeżyła w Afryce. Do Niemiec wróciła dopiero jako nastolatka. Tożsamość Stefanie ukształtowało wiele czynników. Myślę, że ważnym wątkiem jest tutaj sam język.

Stefanie wychowywała się w rodzinie niemieckojęzycznej, ale miała też duży kontakt ze społecznością lokalną, stąd śląskie naleciałości np. zdjęciu małej Stefanie napis „tuliczek” prawdopodobnie od słowa „tulić”, czy też liczne śląskie wątki kulinarne pojawiające się w jej twórczości W Kenii musiała nauczyć się suahili i angielskiego, co jest moim zdaniem fantastycznym wyczynem. Wszędzie, gdzie poznawała nowych ludzi, z pewnością czuła, że jest inna. Za każdym razem musiała się czegoś nowego uczyć, żeby czuć się częścią danej wspólnoty. Po czym w wieku 15 lat wraca do Niemiec i musi „zapomnieć” angielski czy suahili i skupić się ponownie na niemieckim.

Jednak kontakt z językiem stał się jej narzędziem. Wykorzystała go później w swojej karierze dziennikarskiej, m. in. pisząc teksty dla Frankfurter Neue Presse, ale również tworząc książki dla dzieci i powieści biograficzne. Bez tego kontaktu ze słowem z pewnością nie powstałaby jej najsłynniejsza powieść Nigdzie w Afryce, której filmowa adaptacja zdobyła Oscara. Pytana o swoją najsłynniejszą książkę Stefanie mówiła, że jest to historia odważnego ojca, który nauczył swoją córkę, by nie nienawidziła. 

Przesadzę mówiąc, że opowieść o Stefanie jest również opowieścią o kosmopolityzmie?

Myślę, że nie. Osobiście uważam, że ona bardzo dużo zastanawiała się nad swoją tożsamością, nad swoim językiem. Ale myślę, że ze względu na czasy, w których żyła i specyfikę jej historii, odbierała je inaczej, niż my byśmy o nich myśleli.

Z jednej strony mamy wątek przekraczania granic narodowych, ale z drugiej widzimy również niezwykłą wartość lokalnej społeczności. Na wystawie powraca wątek zaczynania życia od nowa, a wraz z nim pojawiała się zawsze informacja, że tamtejsi mieszkańcy (czy to w Kenii, czy we Frankfurcie) pomagali im postawić pierwsze kroki w nowej rzeczywistości.

To jest bardzo charakterystyczne dla społeczności żydowskiej – pomaganie sobie nawzajem. Tak samo było w okresie powojennym. Gminy wyznaniowe wspierały przyjeżdzających, którym udało się przetrwać wojnę, pomagały na nowo rozpocząć życie, szukać mieszkania, udzielały pomocy finansowej. Pamiętajmy, że Stefanie, gdy przyjechała do Frankfurtu, dzięki wsparciu społeczności żydowskiej, mogła na jakiś czas wyjechać do Szwajcarii, żeby podreparować swoje zdrowie. Był to również okres, gdy najintensywniej obcowała z kulturą europejską – z zachodnią wrażliwością na sztukę. To wszystko dzięki gminie wyznaniowej żydowskiej.

Lokalna społeczność, migracja, dyskryminacja, wielokulturowość, z pewnością również feminizm, walka z nienawiścią, ojczyzna... Czy któraś z tak wielu wartości, jakie dostrzegamy w opowieści o Stefanie Zweig, wychodzi na pierwszy plan?

Wydaje mi się, że na pierwszym planie widnieje akceptacja inności. Każdego z nas kształtują najróżniejsze sytuacje życiowe, na które tylko po części mamy wpływ. Trzeba mieć tego świadomość. Dla twórców wystawy ważne było, by pokazać siłę Stefanie, w jaką przekuła ona swoją tragiczną sytuację. We współczesnym świecie jest coraz więcej ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami związanymi z tożsamością.

Migracje intensywnie na nas wpływają, może nawet bardziej niż zdajemy sobie z tego sprawę. Najczęściej doświadczamy takiej autorefleksji, gdy sami wyjeżdżamy. Osobiście dopiero będąc za granicą zadałam sobie pytanie – Kim jestem? Zaczęłam się zastanawiać nad swoim krajem, językiem, pochodzeniem. Myślę, że to też w istotny sposób kształtuje naszą wrażliwość i zrozumienie dla sytuacji drugiego człowieka.

Wiktor Knowski