drukuj

Lalka, która płacze

Łzy ukraińskiej matki spływają na ziemię, a stokrotki wykwitają tam, gdzie jej dotkną. Kwiaty tańczą do wtóru pieśni kobiecego chóru, obok zaś coraz wolniej bije serce wdowy, dziobane przez ptaka. Ludzie gromadzą się dookoła, ulicami Krakowa toczy się legenda.

Słowo „maiseh” w języku jidysz oznacza opowieść (מייסע) ‒ z pomocą mówionych historii  ludzie już od wieków próbowali ujarzmić i wyjaśnić rzeczywistość, utrwalić w pamięci wspomnienia lub samych siebie. „Maiseh” to nazwa programu, w którym w przestrzeni publicznej opowiedziano siedem legend w trakcie tegorocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie. Od 25 czerwca do 3 lipca artyści z Izraela, Polski i Niemiec przedstawiali swoje wersje wybranych opowieści. Nie użyli do tego prozy, standardowej formy zapisu legend, przez którą zwykle utrwala się przekazy ustne. Twórcy sięgnęli po instalacje dźwiękowe, kolaże, rysunki, listy, a w kształtowaniu całości nieraz miała udział publiczność. Jednym z tych projektów było Pigeon Girls.

Stefanie Oberhoff oraz Snuff Puppets we współpracy z Moniką Krawczyk, Anetą Kowal i chórem Korali stworzyły oryginalny projekt. Najpierw odbyły się warsztaty (od poniedziałku do piątku), w trakcie których uczestnicy przygotowywali wykorzystane później ogromne lalki i kostiumy stokrotek. Zwieńczeniem był sobotni performance uliczny - pochód przez Kraków.

Jako inspirację artystka wybrała dwie legendy ukraińskie. Bohaterkami każdej z nich są kobiety ‒ zazwyczaj stawiane jako postacie poboczne, tutaj otrzymują głos i pokazują swoją rozpacz. Pierwsza legenda opowiada o młodej dziewczynie, która po śmierci ukochanego na wojnie, pod wpływem żałoby zmieniła się w kukułkę, która latała i wciąż opłakiwała męża. W drugiej z nich z łez matki, która straciła na wojnie trzech synów, spod topniejącego śniegu, wyrastały małe białe kwiatki – stokrotki.

Spektakl rozpoczął się pod Domem Rodziny Bosnaków, na ulicy Sebastiana 32. Na scenę ‒ plac pomiędzy odrapanymi ścianami kamienic ‒ wkroczyli aktorzy ubrani w kostiumy stokrotek, ptaków lub oka. Zaangażowana została cała przestrzeń: zarówno sam plac, jak i wyższe piętra otaczających go budowli. Zza jednego z okiem ciekawsko spoglądał gołąb, z balkonu oko roniło łzy, nad którymi tańczyły dzieci-kwiaty.

Artystka rozpoczęła pracę nad projektem krótko po wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy wiele kobiet i dzieci musiało uciekać z kraju do różnych miejsc w Europie, w tym do Krakowa. W przygotowanych przez siebie opowieściach chciała przedstawić skrawek ich emocji i przeżyć.

W „Maiseh” współodczuwanie jest istotne. Tradycyjne przedstawienia mają miejsce w teatrze, w zamkniętej przestrzeni, są wyizolowane. Widzowie rozsiadają się wygodnie na fotelach, z bezpiecznej odległości obserwują spektakl, są tylko biernymi uczestnikami. Wszystkie wydarzenia programu „Maiseh” odbywały się natomiast w miejscach publicznych: w ten sposób także przypadkowi przechodnie mogli zatrzymać się choć na chwilę. Istotne były mapy: każdy projekt otrzymał własną ikonę, lokalizującą go na planie Krakowa. Także Pigeon Girls wymusiło na odbiorcach ruch, czynne uczestnictwo w tym, co się dzieje, choćby podczas pochodu ulicami Krakowa. Aktorzy poruszali się pomiędzy widzami, zacierając sztywny podział ról, zachęcając do partycypowania.

Finał pochodu miał miejsce na placu przed Starą Synagogą ‒ tam odbyła się kolejna część spektaklu, w której wzięły udział inne lalki, np. mózg. Dobór kostiumów, które składały się w dużej części organy ludzkie odpowiadające za percepcję i interpretację zjawisk ‒ oko, serce oraz mózg ‒ z pewnością był przemyślany i ciekawy.

W tym roku artyści, którzy w trakcie Festiwalu Kultury Żydowskiej wzięli udział w  programie „Maiseh”, zostali poproszeni o samodzielne wybranie legend, jakie chcieliby przedstawić. Mogli dzięki temu poszukać tych, które oddziałują na nich najbardziej, a to zaowocowało powstaniem wyjątkowych dzieł, takich jak Pigeon Girls, które wybrzmiało mocno w kontekście wojny toczącej się w Ukrainie. Organizatorzy projektu zadawali sobie pytania: czy legendy mogą się przemieszczać, czy przebywają tylko w miejscu swoich narodzin? Czy dzisiaj powstają nowe legendy, a te istniejące ‒ mogą zmieniać swoją formę? Podkreślali: kiedy trudno o słowa, opowiadamy historie. 

Marta Jednorałek