Wycinek rzeczywistości
W pierwszym półroczu ubiegłego roku informacje dotyczące koronawirusa nie znikały z tytułowych stron gazet. I chociaż na pierwszym planie w mediach krajowych pojawiały się komunikaty o dziennej liczbie osób zakażonych i wprowadzanych obostrzeniach, pandemia nie spowodowała, że z powierzchni ziemi zniknęły napięcia polityczne oraz problemy życia codziennego. Co więcej - nasiliła je.
Odkąd rozpoczęła się epidemia COVID-19, komentowanie poczynań krajów sąsiednich stało się normą i często miało na celu odwrócenie uwagi od własnych, nieudolnych rozwiązań w sytuacji pandemicznego kryzysu. Jaką strategię przyjęli wówczas niemieccy, a jaką polscy dziennikarze, i jakiego rodzaju komunikatów używali?
Na to pytanie podczas debaty: “Obraz kryzysu. Jak prasa polska i niemiecka pisała o kraju sąsiada w pierwszej połowie 2020 roku?” próbowała odpowiedzieć grupa ekspertów, w skład której weszli doktor Agnieszka Łada, wicedyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich i pracownik naukowy tej instytucji, Bastian Sendhardt. Są oni jednocześnie autorami raportu o tym samym tytule. Badaczy wspierał profesor Waldemar Czachur z Uniwersytetu Warszawskiego, a w rolę moderatora wcieliła się Małgorzata Kopka-Piątek z Instytutu Spraw Publicznych.
Bastian Sendhardt już na wstępie zaznaczył, że w trakcie pierwszej fali koronawirusa w mediach pojawiały się zarówno te tematy, które byłyby komentowane niezależnie od zaistniałych okoliczności zewnętrznych, takie jak wybory prezydenckie w Polsce, jak i te, o których wcześniej słyszało się niewiele. Jako najważniejszy przykład drugiej kategorii informacji wskazał obserwację stanu służby zdrowia w poszczególnych państwach. Wśród pozytywnych skutków prowadzonej w ten sposób narracji wymienić należy fakt, że wiedza Europejczyków o sytuacji panującej w sąsiednich krajach zaczęła się zwiększać. Poznaliśmy nazwiska zagranicznych polityków i lekarzy, a także statystyki, głównie z zakresu medycyny. Jednak sama wiedza to za mało. Powstaje bowiem pytanie: co z nią zrobimy? Czy potrafimy dokonać analizy i selekcji otrzymywanych informacji? Profesor Waldemar Czachur udziela jednoznacznej odpowiedzi: Język odgrywa główną rolę w naszym postrzeganiu rzeczywistości. W tym miejscu dochodzimy do narzędzi komunikacji używanych przez dziennikarzy, takich jak ramowanie (ang. framing) oraz metafory. Trudno będzie nam oceniać medialne przekazy bez zrozumienia, czym są.
Najprościej mówiąc, ramowanie to perspektywizacja i selekcjonowanie posiadanych informacji. Nie jest to zabieg zły sam w sobie, wszystko zależy od tego, w jaki sposób go użyjemy. Inaczej odbieramy szczegółową relację pielęgniarki pracującej na oddziale covidowym, inaczej zaś pobieżny i nierzetelny artykuł o sytuacji panującej w krajowych szpitalach. Prześledzenie różnorodnych źródeł prowadzi do konkluzji, że w polskich prasowych odniesieniach do pandemii częstsza była pesymistyczna i ogólnikowa narracja, w mediach niemieckich skupiono się natomiast na artykułach reportażowych, prezentujących indywidualne, ludzkie historie i punkty widzenia. Najwięcej opowieści pochodziło od przedstawicieli personelu medycznego, a w późniejszym czasie - od protestujących przedsiębiorców.
W trakcie debaty prelegenci podkreślali, że obwarowanie danego tematu ramami i schematami jest nieuniknione. Jeśli jednak nie wyjdziemy poza nie, grozi nam nadmierne uproszczenie poruszanych kwestii, a w konsekwencji także spłycenie współpracy pomiędzy narodami. Doktor Agnieszka Łada zwróciła uwagę, że w tworzonych relacjach i bieżących komentarzach, które analizowali twórcy raportu, dziennikarze wykazali, że wiele stwierdzeń przyjmują za pewnik. Nie zawsze słusznie. Za przykład posłużył w tym wypadku schemat postrzegania Niemiec przez Polaków jako państwa zdyscyplinowanego, podporządkowanego władzy. Jest to daleko idące uproszczenie - naród niemiecki, podobnie jak inne, potrafi zaprotestować, gdy nie zgadza się z decyzjami rządu. Stało się tak w momencie wprowadzenia restrykcji pandemicznych, największy sprzeciw odnotowano wówczas w Stuttgarcie. Omawiany stereotyp ma swoje podłoże historyczne: Niemcy mogą pochwalić się wieloma wybitnymi politykami, którzy posiadali zdolność jednoczenia społeczeństwa. Jednak zamiast zastanowić się nad przyczyną ich sukcesów, obywatele Rzeczpospolitej wyraźnie cieszą się, gdy zachodnim sąsiadom coś się nie udaje. W polskich mediach z ochotą przyjmuje się narrację, według której Niemcy nie radzą sobie z zalewem imigrantów lub są one odpowiedzialne za wszelkie zło - tak jak wówczas, gdy pierwszy pacjent zakażony koronawirusem przybył do naszego kraju właśnie z Niemiec. Niewątpliwie ma to związek z nader częstym stosowaniem zachodniego regionu jako punktu odniesienia i porównań do polskich działań.
Tymczasem w Niemczech zabieg ramowania stosowano w ubiegłorocznych artykułach głównie w celu opisania chaosu, związanego z organizacją wyborów prezydenckich w Polsce. W analizowanej prasie wielokrotnie padały sformułowania potwierdzające tezę, że za zachodnią granicą postępowanie polskiego rządu jest postrzegane w sposób krytyczny. W związku z tym proponowane przez jego przedstawicieli głosowanie korespondencyjne zobrazowane zostało jako pseudo-głosowanie. Omawiana rama narracyjna jest tym ciekawsza, że w Niemczech jest to dość popularna metoda wyborcza, wypracowana jednak latami doświadczenia, nie zaś presją czasu w sytuacji kryzysowej.
W opisanym przypadku ramowanie płynnie połączyło się z użyciem metafory, choć stało się to w sposób nieoczywisty. O ile przenośnie skupione na porównaniach do zjawisk przyrodniczych, mające na celu podkreślenie powagi sytuacji, są zazwyczaj bardzo wyraźne, o tyle te powiązane z doświadczeniem są nieco trudniejsze do zaobserwowania.
Metafora ma nie tylko upiększać tekst, ale także odpowiednio zorganizować ludzkie procesy myślowe i uczynić informację bardziej czytelną. Stworzyć pomost pomiędzy nadawcą a odbiorcą, oparty na kulturowych wzorcach. Podany przykład niemieckiej narracji dotyczącej polskich metod wyborczych nawiązuje zatem do metafory mistrza/nauczyciela i ucznia. W badanych mediach Polska występuje w roli młodego i niedoświadczonego kraju demokratycznego z mało wiarygodnym rządem. Niemcy zaś reprezentują państwo z tradycją, dumne ze swojej polityki i wypracowanych rozwiązań.
Wszelkich odniesień kulturowych i językowych musimy używać z dużą rozwagą. Jak wskazuje Bastian Sendhart, mają one bowiem wpływ na postępowanie i postrzeganie społeczeństwa: Mówiąc o zwalczaniu pandemii, używamy metafory walki, a na polu bitewnym trzeba się odpowiednio zachować. Walka może przerodzić się w wojnę, w której nie mamy już przeciwnika, tylko wroga, którego likwidacja jest znacznie trudniejsza.
Czy granice znowu dzielą?
Doktor Agnieszka Łada zapytana o wybór tytułów prasowych do swoich badań, odpowiada: Podstawowym kryterium była powszechność, wybieraliśmy tytuły najbardziej popularne. Zależało nam również na tym, aby sympatyzowały one z różnymi stronami politycznymi. Wśród pism uwzględnionych w raporcie znalazł się niemiecki “Zeit” oraz “Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ)”, po polskiej stronie była to między innymi “Gazeta Wyborcza”, “Polityka” i tygodnik “Sieci”. Przyjęte w nich metody narracyjne oraz opisane wyżej zabiegi językowe wskazują na duże różnice w sposobie przekazywania informacji w omawianych krajach, które nierzadko wywierają negatywny wpływ na relacje między sąsiadami. Szczególnie teraz, gdy wyraźnie powraca do nas temat europejskich granic. Według doktor Agnieszki Łady ich zamknięcie pokazało, jak bardzo jesteśmy zależni od siebie nawzajem. Chaos uderzył w obie strony.
Najważniejszy wniosek z rozmowy ekspertów jest bardzo prosty w przekazie: języka należy używać świadomie, a informacje poddawać analizie. Zwłaszcza w tak trudnych czasach, które zamiast skłonić nas do solidarności, często generują kolejne podziały. Czy winą należy jednak obarczać pandemię? Może powinniśmy raczej odbyć solidne szkolenia ze sposobów komunikacji.
Treść całego raportu znajduje się pod linkiem:
Anna Tomaszewska