drukuj

Odnaleźć siebie, czyli losy wojennego Słupska oczami dawnej mieszkanki

8 marca – Dzień Kobiet. W historii Słupska ta data jest znana jednak z jeszcze innego powodu. To właśnie 8 marca 1945 roku doszło do zajęcia niemieckiego Stolpu przez Armię Czerwoną i wybuchu wielkiego pożaru. Kobiety nie miały powodów do świętowania. Podczas II wojny światowej czuły się jak w piekle.

„Stolp. Dzień Kobiet” to spektakl, którego prapremiera odbyła się 11 marca 2021 roku w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Przedstawia on w interaktywny sposób dawne losy miasta, a przede wszystkim wojenne dylematy jego mieszkanek.

Główną bohaterką przedstawienia, w reżyserii Julii Mark, jest Adela Sparr (Monika Bubniak) – kobieta, która urodziła się w domu przesiedleńczym w przedwojennym Słupsku i mieszka aktualnie w Niemczech. Postanawia po wielu latach odszukać swoją biologiczną rodzinę. Chcąc odnaleźć na nowo samą siebie, zgłasza się do telewizyjnego programu „Finde mich”. Wraz z jego prezenterem (Igor Chmielnik) próbuje przypomnieć sobie wydarzenia z dzieciństwa. Nie jest to jednak łatwe. Traumatyczne doświadczenia z II wojny światowej miały wpływ na jej pamięć, która uleciała... Ale może niebezpowrotnie. Czy da się odzyskać wspomnienia? I czy w ogóle warto?

W miarę upływu czasu programu telewizyjnego i rozmów Adeli z prezenterem, kobieta zaczyna powoli powracać do przeszłości. Widzi ulice dawnego Stolpu, np. Hitlerstrasse (obecnie Wojska Polskiego) z ofiarami powieszonymi na szubienicach. Odkrywa też pamiątkę, jaka została jej po ojcu, która nie wiedzieć czemu, zawiera swastykę…  Kim tak naprawdę są rodzice Adeli i co się z nimi stało? Bohaterka stoi przed dylematem. Z jednej strony chce poznać prawdę, a z drugiej się jej boi.

W końcu przypomina sobie matkę – Polkę, Helenę Cisek (Claudia Kucharski), z którą przebywała w obozie przejściowym (przy obecnej ulicy Deotymy, gdzie znajduje się szkoła). Wspomina wychudzone dzieci – kolegów i koleżanek oraz dowiaduje się o ich tragicznej śmierci. Adeli udało się jej uniknąć dzięki pomocy mamy. Do czego była zdolna zrozpaczona matka, by ocalić swoją córkę i co się z nią później stało? O tym zadecydują widzowie. To właśnie oni mają wpływ na losy bohaterki. Oddając głos poprzez kliknięcie jednego z dwóch przycisków na pilocie, podejmują decyzje o dalszym przebiegu akcji. A aktorzy odgrywają role zgodnie z wyborem publiczności. Każda decyzja prowadzi jednak do tragicznych konsekwencji. Podobnie jak w antycznej tragedii. Brak tu jednego, właściwego rozwiązania. Ale wszystkie z nich mają zarazem pozytywny aspekt - przyczyniają się do odkrycia kolejnych wątków tajemniczej historii…

Adela bardziej niż matkę pamięta jednak mężczyznę – niemieckiego żołnierza (Wojciech Marcinkowski), który się nią opiekował, sprawował funkcję ojca oraz nadał jej to imię. Gdy odkrywa sekrety, jakie skrywał przed małą dziewczynką, trudno jej w nie uwierzyć. To właśnie z nim opuściła Stolp, kiedy 8 marca 1945 roku wkroczyły do niego wojska Armii Czerwonej. Miasto stanęło wtedy w ogniu, a na kobietach dokonywano zbiorowych gwałtów. Nie było większych walk, bo niemieccy mieszkańcy szybko się poddali i zaczęli opuszczać domy. Zaś Słupsk, jak powiedział jeden z bohaterów spektaklu, był jak niemowlak – głodny i bezbronny… Wojna nie skończyła się w jeden dzień, a wina się nie przedawniła.

Adeli Sparr udało się poznać losy rodziny. Czy poradziła sobie z traumatyczną przeszłością i przestała czuć zapach trupów? O tym można już dowiedzieć się pod koniec spektaklu.

Przedstawienie cały czas trzyma widzów w napięciu. Historie o ludzkim mięsie, przetapianiu tłuszczu oraz wykonywaniu eksperymentów medycznych nawet na całkowicie bezbronnych dzieciach potwierdzają, że wojna to prawdziwe piekło.

Przekonujący w swych rolach aktorzy, klimatyczna muzyka, piosenki z niemieckimi słowami, drobne efekty specjalne (np. w postaci czerwonej cieczy – krwi), wykorzystanie w tle filmowych scen, a także oddanie widzom inicjatywy i zachęcanie ich do kształtowania przebiegu spektaklu, zasługują na docenienie.

Sala była pełna widzów. Może to potwierdzać, że stęsknili się za oglądaniem przedstawień na żywo. Nie mogli doczekać się prapremiery, która musiała być wielokrotnie przekładana z powodu trwającej pandemii COVID-19.

Myślę, że po obejrzeniu tego spektaklu niejeden słupszczanin spojrzy inaczej na swoje miasto. Przechadzając się po ulicach, przy których aktualnie mieszczą się sklepy, banki, restauracje i inne punkty usługowe, trudno wyobrazić sobie dramaty, jakie rozgrywały się tu podczas II wojny światowej. Wzbogacona o nową wiedzę, będę pamiętać o trudnej historii Słupska, w którym się urodziłam.

Spektakl „Stolp. Dzień Kobiet” powstał dzięki dofinansowaniu Fundacji Współpracy Polsko - Niemieckiej oraz Konsulatu Generalnego Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku.

 

Karolina Laskowska