O czym śpiewają kamienie?
Timikę (Indonezja) i Lipsk (Niemcy) dzieli od siebie niemal 13 tysięcy kilometrów w linii prostej, a także kontynent, język urzędowy, dominujące religie oraz przeważająca część historii. Co w takim razie je łączy? Ludzka zachłanność. Spektakl „Złoto&Węgiel” to nie tylko przejmująca opowieść o skutkach ekstraktywizmu, ale i konfrontacja z rzeczywistością, w której „brak” rodzi tylko kolejne niedostatki.
„Złoto&Węgiel” to kolejno 3 i 4 część serii spektakli landscapes and bodies, zrealizowanych przez międzynarodowy kolektyw artystyczny Kötter / Israel / Limberg we współpracy z polskimi twórcami: m.in. Anną Ptak i Marcinem Lenarczykiem, jak również performerami, badaczami oraz lokalnymi pracownikami kopalń z Indonezji, Niemiec i Papui Nowej Gwinei. Wraz z epizodami 1 i 2, „Wodą&Koltanem”, można było obejrzeć je w Polsce na żywo po raz pierwszy, podczas Biennale Warszawa w dniach od 9 do 12 września 2021 r.
O konsekwencjach rabunkowej gospodarki
Pokazy odbyły się w Studio Tęcza mieszczącym się na warszawskim Żoliborzu, na terenie Instytutu Chemii Przemysłowej, gdzie, jak wspomina organizator, opracowuje się próbki paliw polskiego koncernu naftowego. Ta industrialna lokalizacja wydaje się nieprzypadkowa w kontekście podejmowanej tematyki. Gospodarka rabunkowa, destrukcja i tak zwany ekstraktywizm – model rozwoju oparty na masowej eksploatacji zasobów naturalnych, to motyw niezmienny, bez względu na zmieniający się podczas spektaklu krajobraz, społeczność i omawiany surowiec.
Cykl landscapes and bodies, pomimo że określany jako spektakl, to tak naprawdę multidyscyplinarne widowisko, łączące w sobie zarówno elementy performance’u, fragmenty dokumentów, archiwalnych nagrań z protestów i happeningów, jak i materiały w technologii wideo 360°, z którymi uczestnicy mogli zapoznać się za pomocą gogli VR. Widzowie, przemieszczając się w małych, zaledwie kilkuosobowych grupach przez 12 „pokoi”, uczestniczą w doświadczeniu dalece bardziej intymnym, niż jakakolwiek projekcja filmu, czy też premiera teatralna obserwowana z bezpiecznego dystansu widowni.
Niemniej, taka bliskość rodzi naturalne konsekwencje – podczas „Złota&Węgla” nie mamy szansy odwrócić wzroku. Nawet jeśli widzimy rzeczy, na które zwykle staramy się metaforycznie „przymykać oko”.
Kencana znaczy „złoto”
- Jak myślicie, historię powinniśmy postrzegać linearnie, czy też cyklicznie? - pyta Anna Zett, metodycznie układając bryłki węgla, jedna na drugiej. Powoli przyjmują formę budzącą skojarzenia z murem. Artystka siedzi na podłodze, ubrana w roboczy kombinezon, zachęca do wzięcia jednej z węglowych „cegiełek” do rąk. - Śmiało, nie ubrudzicie się – namawia. Uczestnicy rozglądają się po pomieszczeniu, ostrożnie podnosząc wybrane kawałki – na każdym z nich znajduje się inne hasło. W pamięć zapada mi „kontrola”. Dlaczego? To tę bryłkę decydujemy się kolektywnie wyrzucić na „śmietnik historii”, a raczej do uprzednio przygotowanego blaszanego kubła. - Kojarzy się z autorytaryzmem – uzasadnia jeden z członków grupy.
To nie jedyny moment, w którym widzowie „Złota&Węgla” zachęcani są do wymiany myśli. Wędrówkę po pokojach rozpoczynamy od wysłuchania fragmentów wywiadu z Yosephą Alomang, członkinią grupy ludności rdzennej Amungme, aktywistką i bojowniczką ruchu oporu w Papui Zachodniej. Dzięki goglom VR, przed oczami uczestnika rozpościera się wtedy gęstwina lasu deszczowego, na przemian z obrazem schludnych osiedli wzniesionych przez amerykańskie przedsiębiorstwo Freeport, na przykładzie „modelowego miasta” Kuala Kencana (dosł. z indonezyjskiego, „Ujście Złotej Rzeki” lub „Ujście Rzeki Złota”) Ścierające się narracje indonezyjskiej działaczki i fragmenty książki wydanej przez Freeport-McMoRan Copper&Gold Inc. osadzają słuchacza w istocie sporu. Złoto i miedź obecne na terenie Indonezji to zarówno jej błogosławieństwo, jak i przekleństwo, zarzewie konfliktu, ale i źródło bogactwa. Stacja wydobywcza Grasberg położona w Górach Śnieżnych to największa kopalnia odkrywkowa złota na świecie – tymczasem, Freeport uzyskał od rządu Indonezji wyłączną koncesję na eksploatację złóż, stając się przy tym największym pracodawcą w regionie wschodniej części Nowej Gwinei. Mimo to, złe warunki płacowe i nagminne łamanie praw pracowniczych sprawiają, że sytuacja na Grasbergu od lat jest napięta, a degradacja lokalnego środowiska naturalnego nieustannie postępuje – rzekami spływają miliony ton odpadów powstających przy wydobyciu (tzw. odpadów poflotacyjnych). Na skutek korzystania z zatrutych wód zmarło już prawie 2 tysiące osób.
Kopalnia prowokuje również starcia pomiędzy lokalnymi plemionami. Stan ich wzajemnych relacji budzi ryzyko wojny domowej – kopania odkrywkowa przyczynia się tym samym zarówno do destrukcji ekosystemu, jak i rozpadu więzi międzyludzkich. Niezależnie od tych czynników, wizja wstrzymania wydobycia i zamknięcia kopalni budzi w wielu jej pracownikach przerażenie. Freeport, znikając, pozostawi po sobie niemalże nieodwracalne zniszczenia. Trwając, pogłębia je, ale stanowi przy tym jedyne stałe źródło zarobku dla wielu mieszkańców regionu.
O skrajnie niebezpiecznej pracy górników w kopalniach kruszcu przypomina performance Ikbala Lubysa, muzyka z Indonezji. W powietrzu unosi się zapach wilgoci, kiedy rozpoczyna grę na wykonanym przez siebie instrumencie. Drewniany stelaż, dla laika mogący budzić skojarzenia z krosnem, wyposażony jest w szereg strun. Lubys nie wyciąga jednak znikąd smyczka, ani nie inicjuje koncertu za pomocą dłoni. Zamiast tego, w struny uderzają dziesiątki drobnych kamieni, którymi zasypana jest podłoga. To muzyka skał, melodia podziemia, zamieniona dzięki syntezatorom w ścieżkę dźwiękową przyswajalną dla ludzkiego ucha. Uczestnicy biorą udział w występie artysty dzięki zwisającym z sufitu słuchawkom – po uprzednim zamknięciu oczu, możemy podjąć próbę przeniesienia się do wnętrza zbocza Grasbergu, gdzie tysiące Indonezyjczyków każdego dnia ryzykuje życie, wydobywając cenne metale.
„Nie przesadza się starych drzew”
Opowieść o krwawym złocie Papui Nowej Gwinei przeplata się z narracją przybliżającą nam historię pozyskiwania węgla brunatnego w okolicach niemieckiego Lipska. Tamtejsze kopalnie odkrywkowe pozostawiły po sobie wyjałowiony krajobraz pełen wyrw i zapadlisk, a także zaniedbane miasteczka górnicze. „W miejscu odkrywek powstają sztuczne jeziora, a nad nimi wyrastają nowoczesne osiedla. Hałdy stają się miejscem ucieczki i spotkań, etos górniczy zastępuje zasada deweloperskiej atrakcji.” - wyjaśniają organizatorzy, a widzowie ponownie zakładając gogle VR, przenoszą się do Pödelwitz, Kap Zwenkau i innych lokacji, doświadczonych przez ekstraktywizm.
W jednym z pokojów, niemiecki performer i choreograf Hermann Heising, wita uczestników butelką schnapsa Kumpeltod, przydziałowego alkoholu bez akcyzy, który otrzymywali górnicy w NRD-owskich kopalniach odkrywkowych. Nalewając symboliczną ilość do kieliszków, zaprasza ich do rozgoszczenia się i podziwiania dynamicznego procesu rewitalizacji post-wydobywczych terenów. Na przykładzie Kap Zwenkau, niegdyś kopalni odkrywkowej Zwenkau, prezentuje na mapie nowoczesną marinę rozciągającą się nad jeziorem, luksusowe wille i świeżo ubite ścieżki. Heising sprawnie posługuje się czarnym humorem, wręcza widzom rośliny w doniczkach, rozwija rolki sztucznej trawy – plaster na jątrzącą się ranę wyeksploatowanej, zapadającej się ziemi, jeszcze kilkadziesiąt lat temu zamieszkanej przez ludzi, których zawód powoli odchodzi w niebyt – na „śmietnik historii”, demonstrowany kilka performance’ów wcześniej przez Annę Zett.
We fragmencie wywiadu zaprezentowanego widzom, mówi o tym Wolf Dietrich, były górnik:
Kiedyś dekorowałem front mojego samochodu górniczym godłem. Nadal je mam. Ale nie odważyłbym się teraz go przypiąć, rozbiliby mi przednią szybę […] Wszystko, co ma teraz związek z górnictwem, jest źle odbierane.
Zapadliska możemy zalać wodą, dziury pokryć świeżą trawą kupowaną na metry, a domy zamieszkane przez rodziny górników wymienić na minimalistyczne budownictwo, jednak nie odwrócimy już biegu wydarzeń. Przypominają nam o tym słowa wkomponowanej w jeden z materiałów filmowych „Pieśni górników” (Lied der Bergarbeiter), śpiewanej przez Ernsta Buscha:
Wir graben unsre Gräber,
und schaufeln selbst uns ein.
Wir müssen Totengräber
und Leich‘ in einem sein
Co na polski możemy przetłumaczyć jako:
Kopiemy nasze groby
I zakopujemy się w nich
Musimy być grabarzami
I trupami w jednym
Swoją pieśń podejmują także Indonezyjczycy, intonując „Tembagapura-Song” (pol. Pieśń Miedzianej Góry). W wykonaniu Paka Titusa, wers Our land is growing and it’s golden podszyty jest smutkiem – „nie wszystko złoto, co się świeci”, nie wszystko, co przynosi zysk, niesie ze sobą dobrobyt.
Poza wymienionymi artystami, podczas spektaklu na żywo wystąpił także papuaski performer i choreograf Darlane Litaay, a jeden z pokojów został poświęcony działalności Agustiny Heleny Kobogau, filmoznawczyni, aktywistki i członkini Moni – jednej z rdzennych grup ludności obecnej w Papui Zachodniej. Za dramaturgię odpowiedzialne były Anna Ptak i Sarah Israel, natomiast za dźwięk: Paul Hauptmeier i Martin Recker oraz Marcin Lenarczyk. Rolę asystentki produkcji i reżyserii pełniła Melanie Albrecht.
Spektakl „Złoto&Węgiel” porusza, ponieważ mimo pozornego oddalenia przedstawionych w nim zjawisk (ilu z nas na bieżąco śledzi kwestie związane z wydobyciem złota na terenie Indonezji?), wymusza na widzu konfrontację z tym, co bliskie – kwestie związane z transformacją energetyczną i przemysłem wydobywczym oraz jego konsekwencjami są równie żywe w Polsce, co w Niemczech czy Papui Nowej Gwinei. Zmienia się jedynie surowiec. Pozostaje natomiast niepokój, gdy patrząc na zanieczyszczony, wyeksploatowany krajobraz, jesteśmy zmuszeni zadać sobie pytanie: „-czy nie jest już przypadkiem za późno, aby to naprawić?”.
A jeśli nie, czyja to rola i odpowiedzialność? W scenariuszu „Złota&Węgla” nie znajdziemy jednoznacznych odpowiedzi na te pytania. To wielowątkowa opowieść, w której różnorodność narracji urzeczywistnia się w pełni dzięki zastosowanej mozaice mediów, technik i środków wyrazu. Forma dopełnia tu treść: poruszającą, pełną goryczy historię o losie, jaki sobie zgotowaliśmy i konsekwencjach, od których nie sposób uciec.
Partnerami projektu byli Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Instytut Goethego, Kunstfest Weimar i Residenz Schauspiel Leipzig.
Karolina Wasiczek