drukuj

Miłość niejedno ma brzmienie

Jednym marzy się romantyczna miłość rodem z „Romea i Julii”. Niektórzy ideału uczucia upatrują w bajkowej historii  księcia na białym koniu i księżniczce z wieży. „Fidelio” zamyka prawdziwą miłość za więziennymi kratami, gdzie nie może jej pokonać nawet system polityczny.

 

12 lutego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku odbyła się długo wyczekiwana premiera XIX-wiecznej opery z muzyką Ludwiga van Beethovena – „Fidelio”. Zbudowana z dźwięków historia o sile miłości i poświęceniu.

Ciemna scena. Pośrodku niej dyrygent otoczony orkiestrą Opery Bałtyckiej. Tak rozpoczął się pierwszy, w pełni instrumentalny akt, który już od pierwszych taktów ukazał skrajną naturę opery „Fidelio”. Tempo bardzo płynnie zmieniało się z wolnego i spokojnego na szybkie i gwałtowne. Kamera rejestrowała wydarzenie z różnych perspektyw na platformie streamingowej, więc każdy słuchacz mógł zobaczyć wszystkie szczegóły, całą scenę oraz instrumentalistów. Po 10 minutach muzycznego wprowadzenia do historii w głębi sceny podniosła się kurtyna. Weszli soliści. Tym samym muzyka Ludwiga van Beethovena została dopełniona przez libretto, czyli rozmowy dialogowe, napisane przez Josepha Sonnleithnera.

Opera „Fidelio” opowiada o poświęceniu dla miłości, co widoczne było bez słów w instrumentalnym wstępie, zanim na scenie zjawili się soliści. Opera została wykonana zgodnie z oryginałem w języku niemieckim. Miałem jednak wrażenie, że nie potrzeba transkrypcji wyświetlanej na ekranie, żeby określić, jaką historię rzeczywiście przedstawia „Fidelio”. Ponadczasowa muzyka Beethovena, stworzona niemal 200 lat temu, finezyjnie oddawała naturę skrajnego uczucia za pomocą dźwięków. Szybka, spokojna, namiętna i dynamiczna – tak brzmi miłość według kompozytora.

„Fidelio” to historia pary kochanków, Leonory (Katarzyna Wietrzny) oraz Florestana (Jacek Laszczkowski). Jest inspirowana prawdziwym wydarzeniem z czasów rewolucji francuskiej. Fabuła skupia się głównie na zakochanej kobiecie, której mąż Florestan został potajemnie uwięziony przez swojego politycznego rywala – nikczemnego Don Pizarro (Leszek Skrla). Leonore, zdeterminowana, by go uratować, przebiera się za młodego mężczyznę, tytułowego „Fidelio”. Dostaje pracę w więzieniu, w którym jest przetrzymywany jej małżonek. Jako Fidelio zdobywa zaufanie strażnika więziennego Rocco (Bogdan Kurowski), a także uczucia jego córki. Z rozkazu Don Pizarro Rocco głodzi więźnia. Jednak gdy pojawiają się wiadomości, że urzędnik rządowy o imieniu Don Fernando (Piotr Lempa) przyjeżdża, aby zbadać pogłoski o okrucieństwie w więzieniu, Don Pizarro postanawia przyspieszyć sprawę i jak najszybciej rozstrzelać Florestana.

Libretto oparte na tekście Bouilly'ego, autora francuskiej opery „Leonora albo miłość małżeńska”, pasuje do estetycznych i politycznych poglądów Beethovena. To opowieść o osobistym poświęceniu, heroizmie i ostatecznym triumfie. Ponieważ walka o wolność i sprawiedliwość stanowi odzwierciedlenie współczesnych ruchów politycznych w Europie, tematy takie są typowe dla „średniego okresu” kariery Beethovena. Godne uwagi momenty w operze to „chór więźniów” („O, welche Lust!” – „O, co za radość!”), oda do wolności śpiewana przez chór więźniów politycznych oraz wizja Florestana, w której Leonora przychodzi jako anioł, by go uratować. Kluczowym momentem jest również scena, w której następuje akcja ratunkowa. Finał opery celebruje odwagę Leonory przy naprzemiennym wkładzie solistów i chóru. „Oddałam rękę w słodki związek, który oblewam gorzkimi łzami” – śpiewała solistka.

Mimo surowej, ciemnej scenografii autorstwa Katarzyny Zawistowskiej, nasycona emocjami i brzmieniami, dwuaktowa opera „Fidelio” w reżyserii Michaela Sturma, była jednym z najlepszych dramatów, jakie oglądałem. Bez zbędnych słów, bez zbędnych rekwizytów. To muzyka kieruje całą historią, a „Fidelio” dobitnie pokazuje, ile jest w stanie poświęcić człowiek dla uczucia do drugiej osoby. Mimo patetycznego libretto, historia ta idealnie wpasowuje się we współczesne ramy. Przedstawia siłę miłości sprzecznej z romantycznymi i bajkowymi ideałami, która potrafi przezwyciężyć nawet przeciwności systemu politycznego. Tenory, soprany, barytony i basy – opera „Fidelio” pokazała, że miłości nie da się określić żadną skalą.

Wojtek Kułaga