drukuj

Berlin oczami mieszkańców

„Proszę, zatrzymaj się tutaj na minutę w ciszy, spójrz na niebo i pomyśl o tym, jak wspaniałe jest życie”. W stolicy Niemiec, która zalana jest plakatami, reklamami i banerami, ciężko przykuć czyjąś uwagę. Berlińczycy znaleźli jednak swój sposób na przykucie wzroku innych mieszkańców i robią to bardzo skutecznie.

 

„Notatki z Berlina” to film Marjejosephin Schneider otwierający festiwal filmowy „610 Berlin-Warszawa”, trwający do 1 września. Jego fabuła oparta została na rozwieszonych w całym Berlinie ogłoszeniach – komunikatach. Stają się pretekstem, by przenieść się do niemieckiej stolicy, poznać  ludzi, którzy je wywieszają i obserwować, jak notatki wpływają na życie innych. Film przedstawia 14 historii, które dzieją się w ciągu jednego dnia w Berlinie.

Filmową podróż po stolicy Niemiec zaczniemy od wczesnego ranka, obserwując grupę przyjaciół wracających z imprezy. Wzrok jednego z nich przykuje wywieszona na słupie kartka, na której ktoś napisał: „proszę, zatrzymaj się tutaj na minutę w ciszy, spójrz na niebo i pomyśl o tym, jak wspaniałe jest życie”. Chłopak zatrzyma się, zrobi zdjęcie niebu i za ten moment ciszy spotkają go tragiczne konsekwencje, które z kolei będą miały wpływ na innych bohaterów historii. Jedna kartka, jedno ogłoszenie. Tylko tyle wystarczy, żeby zmienić bieg życia nie jednej czy dwóch, ale wielu osób. Nad tą samą kartką, późnym wieczorem, będą się zastanawiać dwaj robotnicy, lecz w zupełnie innym kontekście. To samo zrobi matka chłopaka, która również zastanowi się nad przekazem ogłoszenia, jednak spojrzy na nie już z zupełnie innej perspektywy. Tą samą wiadomością zakończy się film. Można by pomyśleć, że wśród wszystkich kartek rozwieszonych w Berlinie, reżyserka uznał właśnie tę za najważniejszą. Być może przekazuje ona treść, której Berlińczycy naprawdę potrzebują.

Ogłoszenia zamieszczone w filmie budzą różne emocje od smutku, rozgoryczenia po rozbawienie i zdegustowanie. Dowiemy się na przykład, że wiele osób ma problem ze znalezieniem mieszkania w cenie do 400 euro. Co więcej, zobaczymy również chłopaka w bluzie z naszytym ogłoszeniem o szukaniu współlokatora oraz poznamy historię dziewczyny, która dostała 77. numer do kolejki w sprawie poszukiwania lokatora. Nas, Polaków, może to zdziwić. Dziś przecież szukamy mieszkania przez internet lub po prostu pytamy znajomych, czy znają kogoś, kto szuka współlokatora. Jedyne fizyczne ogłoszenia znajdziemy czasami w skrzynkach pocztowych. To mówi wiele o różnicy między nami a naszymi sąsiadami. Wydawać by się mogło, że bardziej dbamy o naszą prywatność i nie chcemy wywieszać swojego numeru telefonu na słupach. Raczej nie podajemy go również w internecie ani nie zaczepiamy na ulicy kogoś, kto nam się podoba. Berlińczycy stawiają na bardziej tradycyjne metody – wywieszają ogłoszenia w miejscach, w których spotkali kogoś interesującego, licząc na to, że spotkają go ponownie. W filmie zobaczymy m. in. kartki z napisami: „Frank chce znowu zatańczyć z Dominique, odezwij się!”, „szukam kogoś, kto zechce obejrzeć ze mną trzy części Naked Guns z rzędu”, „Rawad, zostałeś ojcem”.

Kartki służą nie tylko poznawaniu ludzi, lecz także komunikacji z sąsiadami lub sąsiedztwem: „uwaga na głowę, starszy pan pluje z balkonu!”, „zwymiotowałem przez okno, ale posprzątam później, przepraszam!”, „oceń w tabelce, jak głośny seks mają twoi sąsiedzi!”. Są one przydatne również jednemu z 14 bohaterów „Notatek z Berlina”, który nie chce przeszkadzać swoim sąsiadom w codziennych kłótniach, więc wywiesza na ich drzwiach kartkę z napisem „czy rozważaliście już rozstanie?”. Dzięki takim komunikatom poznajemy kolejną stronę Berlina – tę sąsiedzką, która wydaje się przyjazna, a jej mieszkańcy troskliwi, zabawni, a niektórzy wścibscy i zdystansowani.

Oglądając „Notatki z Berlina” żal mi było zastanawiać się nad grą aktorską, muzyką czy też montażem. Jedyne, co chciałam zrobić, to rozsiąść się wygodnie w fotelu i obserwować miasto z perspektywy jego mieszkańców: podziwiać widoki Berlina z lotu ptaka, poznawać historie przypadkowych przechodniów, a przede wszystkim – zatrzymać się na chwilę i docenić, jak wspaniałe jest życie i tętniące nim niemieckie miasto.

 

Wiktoria Kolinko