drukuj

Polskie losy poniemieckiego

- „Mebelki pan przywiózł ze Szczecina, pianino pan ma z Gogolina, z Wrocławia przytaszczył pan fiata, więc po co pan struga wariata?”[1] O trudnej historii Kresów Zachodnich raz jeszcze.



[1] K. Kuszyk, Poniemieckie, s. 96.

Choć publikacji na temat powojennych dziejów „Ziem Odzyskanych” powstało wiele, ciągle zdarzają się takie, które poruszają przemilczane do tej pory aspekty. Należy do nich wydana w ubiegłym roku książka reportażowa Karoliny Kuszyk „Poniemieckie”. Autorka podejmuje w niej wiele wątków dotyczących m.in. Dolnego Śląska i Pomorza, często nieznanych, i przez ich pryzmat ukazuje również problematykę przymusowych migracji.

Sam tytuł jest łatwy w interpretacji i oznacza budynki, przedmioty codziennego użytku, ale także wspomnienia i relacje międzyludzkie, które „odziedziczyli” po poprzednikach nowi mieszkańcy opisywanych miejsc.

„Dziki Zachód”, „Ziemie z odzysku”, „Dojny Śląsk” – to tylko niektóre z określeń, które przylgnęły do ziem przyznanych Polsce po 1945 roku. Nie wzięły się znikąd, gdyż przez wiele powojennych lat mnóstwo tam było strzelanin, grabieży, a także sterowanego przez elity państwowe rabunku – choćby dzieł sztuki czy cegieł na odbudowę Warszawy. Reportażystka wymienia dziesiątki takich działań, a jednocześnie stara się tłumaczyć jak rodziły się postawy wśród przesiedlonych ze wschodu ludzi. – „Nie dziwić się więc ludziom prostym, którzy widząc zorganizowaną akcję zniszczenia tego, co ocalało (…) przestali intensywnie pracować (…) będąc przekonani, że jeżeli państwo tak czyni, to wie, że my długo tutaj nad Odrą nie będziemy i ten piękny kraj będzie znowu oddany Niemcom.”

W książce nie brak także przykładów postaw pokazujących, że nawet w zdegradowanym przez wojnę społeczeństwie można natrafić na ludzi dobrej woli. – „Spotkania starych i nowych mieszkańców tych samych domów przeradzały się niekiedy w długoletnie znajomości. Zbigniew Czarnuch (…) mówił wręcz o prywatnych placówkach dyplomatycznych, jakimi stały się setki, tysiące chat i willi na ziemiach zachodnich i północnych, wolą ich obecnych i dawnych właścicieli. Oni, odwiedzając swój dawny dom, muszą poradzić sobie z emocjami, które uruchamia pamięć doznanej krzywdy, my – z lękiem przed ich powrotem i groźbą wydziedziczenia” – pisze o polsko-niemieckich relacjach reportażystka.

Kolejnym atutem publikacji jest zwrócenie uwagi na rolę przedmiotów w budowaniu przez ludzi ich wyobrażeń o świecie, o czym mówi się rzadko. Pochodząca z Dolnego Śląska autorka podaje autobiograficzny przykład, kiedy będąc małą dziewczynką odnalazła w piwnicy popielniczkę z niemieckimi napisami. Jako iż od rodziny nie uzyskała wyczerpującej odpowiedzi na pytanie „skąd ona się tutaj wzięła?”, przedmiot wraz z utrwalonym w kulturze stereotypem Niemców-hitlerowców dał jej wyobrażenie ukrywających się w piwnicy wrogich żołnierzy, którzy uciekając przed Polakami zapomnieli o nim.

Jeszcze ciekawszy jest podrozdział poświęcony pisanym od połowy XIX wieku niemieckim książeczkom dla dzieci, za pomocą których uczono dyscypliny. Pełne są brutalnych rysunków, ich bohaterowie giną w tragicznych okolicznościach, a ich celem było wpojenie najmłodszym, że posłuszeństwo jest najwyższą wartością. Wiele egzemplarzy trafiało w ręce ledwo co osiadłych na „poniemieckim” Polaków. Na tym przykładzie autorka wyjaśnia pewien szok kulturowy, którego doznały przyjezdne dzieci, stykające się na każdym kroku z obcą sobie kulturą.

Reportaż pełen jest podobnych, tragikomicznych historii, które ułatwiają zrozumienie trudnej historii nie tylko Śląska czy Mazur, ale całej Europy Środkowo-Wschodniej. Zdecydowanie pomaga w tym mocno obiektywna postawa, jaką przyjęła Karolina Kuszyk, i to pomimo autobiograficznych wątków.

Książkę można z czystym sumieniem polecić każdej osobie interesującej się historią Europy, relacjami polsko-niemieckimi czy też po prostu dobrym reportażem. „Poniemieckie” wpisuje się w nurt literatury odcinającej się od propagandy na rzecz którejś ze stron, a pragnącej ukazać uniwersalność pewnych procesów dziejowych, które mogą dotknąć każdego człowieka i ciągną się za społeczeństwami przez wiele dziesięcioleci.

Przemysław Żołneczko