drukuj

Lek na niepamięć

Pojedynczy człowiek nie może stale żyć w nienawiści, ale pamiętać o krzywdach jest naszym obowiązkiem.

Kiedy w pierwszych dniach września 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do polskiej części Górnego Śląska, za nimi weszły specjalne grupy policji, których celem było aresztowanie przedstawicieli inteligencji, mogącej w przyszłości organizować ruch oporu. Aby ułatwić wyszukiwanie takich osób, z końcem roku skompletowano listę nazwisk i adresów, którą zawarto w specjalnym spisie Sonderfahndungsbuch Polen – ”Specjalna lista gończa”. W jej przygotowanie nierzadko zaangażowani byli sąsiedzi tych, którzy w przyszłości mieli zostać pojmani.

Masowe aresztowania w byłym województwie śląskim rozpoczęły się wiosną 1940 roku i objęły nie tylko przedstawicieli wolnych zawodów, ale również wyższych w hierarchii powstańców oraz społeczników. Trafiali oni do obozów koncentracyjnych, których wielu nie przeżyło – statystyka pokazuje, że z osadzonych inteligentów zginął co piąty. Wśród ocalałych był nauczyciel i harcmistrz Marian Główka z Rydułtów pod Rybnikiem.

To jego historię opowiada film „Podróżnik. Akcja inteligencja”, wyprodukowany przez Instytut Pamięci Narodowej, a współfinansowany przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. Reżyserka Hanna Zofia Etemadi w roli bohatera obsadziła aktora Witolda Bielińskiego, który wspomina po latach kolejne etapy prześladowań i jego pobyt w pięciu obozach koncentracyjnych. Scenariusz oparty został na listach i spisanych po wojnie wspomnieniach Mariana Główki.

Monologi aktora przeplatane są wypowiedziami Zbigniewa Główki, syna głównego bohatera, oraz komentarzami pracowników IPN-u. Krok po kroku dowiadujemy się jak wyglądały losy harcmistrza od aresztowania 23 kwietnia 1940 roku po donosie jednego z sąsiadów.

Dokument skupia się na ukazaniu, jak obozowe przeżycia ciągną się za bohaterem jeszcze wiele lat po wojnie, nie dają mu spokojnie spać ani normalnie funkcjonować. Analizuje jego psychikę i pokazuje, jak olbrzymią rolę w przetrwaniu odegrała rodzina. Możemy przypuszczać, że uratowało go myślenie o niej i listy, które pisał do bliskich z lagru: „Moja słodka, mała Marychno i dzieciaczki. Wszystko, co mnie jeszcze trzyma, to są wasze listy. One dają mi chęć do życia i siłę do pracy”.

Niebagatelną rolę w oddaniu grozy sytuacji odgrywa kreacja Witolda Bielińskiego. Grana przez niego postać byłego więźnia wypada niezwykle naturalnie i przejmująco. Choć fabule z pozoru brakuje dynamiki – monologi „Marian” wygłasza zza biurka w swoim pokoju – odpowiedni dobór muzyki i zdjęć archiwalnych pozwala na zbudowanie trwającego przez prawie godzinę napięcia. Odbiorca widzi przed oczyma bicie za okulary, mordercze „wyścigi” z ciężkimi kamieniami w rękach, przymieranie głodem w prowizorycznym szpitalu.

Warto zadać sobie pytanie, czemu służyć ma ten film, bo nie jest tajemnicą, że wojennych produkcji powstało już wiele. Można pokusić się o stwierdzenie, że jego twórcy chcieli przez pryzmat cierpień Mariana Główki ukazać ponadczasowość zła oraz przestrzec przed powrotem czasów pogardy, co też zawarli już w pierwszych słowach monologu aktora. Pamięć ma być narzędziem chroniącym nas przed ponowną „Akcją inteligencją”, przed zmuszeniem po raz kolejny tysięcy ludzi do stania się „podróżnikami”, przerzucanymi z obozu do obozu.

Czy więc film spełnia ową rolę strażnika pamięci? I tak, i nie. Od strony warsztatowej „Podróżnik” zrobiony jest bardzo profesjonalnie. Z drugiej strony należy sobie jednak zadać pytanie, do ilu ludzi ten film dotrze ze swoim przesłaniem. W dzisiejszych, niezwykle dynamicznych czasach, ludzie w jeszcze mniejszym stopniu niż dawniej, oglądają się za siebie i nie dostrzegają związku pomiędzy pamięcią o przeszłości a planowaniem przyszłości.

Aby praca osób zaangażowanych w ten dokument nie poszła na marne, trzeba zastanowić się nad formą jego przekazania najmłodszym pokoleniom. Rozwiązaniem tego problemu mogłyby być szkolne prelekcje „Podróżnika” połączone z dyskusją na jego temat. Choć wymagałaby od nauczycieli poświęcenia dodatkowego czasu na przygotowanie się do polemiki, myślę, że dbanie o pamięć, która może nas uchronić przed tragedią w przyszłości, jest tego warte.

Przemysław Żołneczko