drukuj

Białoruski marsz ku wolności

Na Białorusi od trzech tygodni trwają masowe, oddolne protesty, związane z kontrowersyjnym wynikiem wyborów prezydenckich, które społeczeństwo uznało za sfałszowane. Białorusini nie zgadzają się na przedłużenie władzy Aleksandra Łukaszenki bez demokratycznego mandatu. Również unijni przywódcy na nadzwyczajnym video-szczycie oświadczyli, że wybory prezydenckie na Białorusi zostały sfałszowane. Jak w świetle tych wydarzeń rysuje się przyszłość Białorusi i Europy? Czy Polska i Unia mogą pomóc?

Czterdzieści lat temu, 31 sierpnia 1980 roku, polskie komunistyczne władze podpisały porozumienie z protestującymi. Na ich mocy powstała Solidarność, która zmieniła polską i europejską historię. Dziś Polska i Europa przyglądają się pierwszym w historii białoruskim masowym protestom, zastanawiając się, dokąd zaprowadzą one Białorusinów. W odpowiedzi na toczące się wydarzenia, dokładnie w 40. rocznicę podpisania w Gdańsku porozumień sierpniowych, odbyła się debata pod hasłem „Przyszłość Białorusi i Europy: Jak Polska i UE mogą pomóc demokratycznej opozycji na Białorusi?” zorganizowana przez Forum Dialog Plus, przy współpracy z Ars Republika, Fundacją Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Fundacją Konrada Adenauera w Polsce.

Prowadzący, dziennikarz Marcin Antosiewicz, do debaty zaprosił aż siedmioro rozmówców. Tak rozbudowany skład pozwolił na nakreślenie bardzo szerokiego obrazu panującej na Białorusi sytuacji, możliwych perspektyw jej rozwoju oraz konsekwencji, jakie może przynieść. Spotkanie odbyło się w formule online, a paneliści odpowiadali na pytania podczas indywidualnych video-rozmów z prowadzącym. W takim modelu ciężko mówić o debacie w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ zaproszeni goście nie mogą skonfrontować ze sobą swoich wypowiedzi. Z drugiej strony odbiorcy kolejny już raz dostali szansę dokładnego wsłuchania się w różne głosy i interpretacje tych samych wydarzeń oraz wyciągnięcia z nich samodzielnych wniosków.

„W Mińsku dzieje się historia” – podkreślał prowadzący. I to od połączenia z Mińskiem zaczęła się pierwsza rozmowa, do której zaproszony został dr Piotr Rudkouski, dyrektor Białoruskiego Instytutu Studiów Strategicznych BISS, członek Narodowej Rady Koordynacyjnej Białorusi. Na wstępie podkreślił, że jest bezpieczny, tak jak i jego najbliżsi. Wspomniał, że niedawno brał udział w pogrzebie jednego z aktywistów, który najprawdopodobniej został zabity. Mimo tak dramatycznych wydarzeń, zdaniem panelisty, wśród Białorusinów wciąż jest nadzieja i wciąż mają oni siły do walki. Według eksperta próby zastraszania opozycji będą występować, ale reakcja Białorusinów i międzynarodowej społeczności nie pozwoli na wprowadzenie w kraju terroru. Na pytanie, czy są przygotowani na długotrwałe protesty, potwierdził, że mają świadomość, że czeka ich długa droga: Mogą to być 2-3, a nawet i 5 lat, w których występować będzie sytuacja przejściowa – stwierdził. – Łukaszenka wciąż pozostanie u steru, zagwarantowane zostaną jednak jakieś formy kompromisu.

Podczas debaty padały porównania z sytuacją na Ukrainie z 2014 roku. Paneliści byli jednak zgodni, że są to porównania chybione. W przeciwieństwie do Ukraińców, Białorusini nie walczą bowiem o wybór między Europą a Rosją. Jak zauważył prof. Marek Grela, ambasador RP przy UE w latach 2002-2006, na wiecach nie widać unijnych flag. Białorusini protestują przeciwko fałszowaniu wyborów, a tym o co walczą, jest wprowadzenie w ich kraju państwa prawa, demokracji w jej klasycznym rozumieniu. Pozostają przy tym w większości eurosceptyczni, za to z sympatią nastawieni do Rosji. Rozmowy z Kremlem powinny być więc ważną częścią szerszego, międzynarodowego dialogu.

Zgodnie z tematem debaty, skupiono się na kwestii zaangażowania Polski i Unii Europejskiej w trwające na Białorusi protesty. Choć eksperci prezentowali odmienne opinie co do skali tej pomocy, byli zgodni, że gesty solidarności, wysyłane zarówno przez Polskę, jak i całą Unię, są niezwykle ważne. Doktor Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS, podkreślił, że nie tylko w Polsce, ale i w UE oraz NATO panuje przekonanie, że manifesty na Białorusi to dziś wspólna sprawa. Z tego powodu Polska przeznaczyła 50 mln zł na realizację planu dla Białorusi, opartego o trzy filary: bezpieczeństwo, otwartość i solidarność. Plan ten zakłada m.in. pomoc osobom represjonowanym i wsparcie niezależnych mediów na Białorusi. ”Im silniejsza będzie Białoruś, tym bezpieczniejsza będzie Polska i cała Europa” – podsumowywał poseł. Ponadto, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ambasador RP w Federacji Rosyjskiej w latach 2014-2016, podkreśliła, że Polska powinna, jeśli zajdzie taka potrzeba, zapewnić schronienie uchodźcom z Białorusi, których życie z różnych względów mogłoby być zagrożone. Apelowała jednak, aby polskie władze nie myliły gestów solidarności z próbą wypełnienia luki demograficznej młodymi i wykształconymi obywatelami Białorusi.

Z kolei interpretując działania unijne, część komentatorów zwróciła uwagę na bardzo ostrożny komunikat, jaki został wystosowany z Brukseli. Unia nie domaga się w nim odejścia Łukaszenki, nie wspomina również o nowych wyborach. Jak twierdzą rozmówcy, nie czuje się upoważniona do bycia mediatorem w tym sporze. Nie zmienia to jednak faktu, że zależy jej na stabilnym i demokratycznym sąsiedztwie. Paneliści byli zgodni, że UE nie powinna naciskać na reżim Łukaszenki, nakładając na Białoruś sankcje gospodarcze. Byłby to zbyt bolesny cios dla białoruskiej gospodarki, osłabionej już z powodu pandemii COVID-19.

Jeśli więc nie UE, to kto mógłby stać się mediatorem między Łukaszenką, protestującymi i Kremlem? Jak się okazuje, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest dziś zaangażowanie innej międzynarodowej instytucji. – „Dla Polski najkorzystniejsze jest teraz zmuszenie Łukaszenki do dialogu. Najlepiej w formacie OBWE (Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie), akceptowanym przez wielu liderów” – stwierdził Michał Szczerba, poseł PO, obserwator wyborów na Białorusi. O możliwości zaangażowania OBWE pozytywnie wyrażał się również Cornelius Ochmann, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Co jednak najważniejsze, przychylność wobec tego formatu potwierdzili światowi liderzy, jak Angela Merkel, Emmanuel Macron czy Władimir Putin.

Zgodnie z przyjętą formułą, na zakończenie zadawane są także pytania od publiczności. Jedno z nich dotyczyło podobieństw między polską Solidarnością a obecnym ruchem na Białorusi. Według Wojciecha Konończuka, wicedyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich, wtedy w Polsce i obecnie na Białorusi protestom towarzyszą podobne, silne emocje społeczne. Podkreślił jednak, że na Białorusi strajki w zakładach nie były strajkami okupacyjnymi i dziś już zaczynają wygasać. „Bez wsparcia robotników ciężko będzie nakłonić władze do ustępstw” – dodał.

W stronę Mińska skierowane są dziś oczy Polski i Europy. W tym momencie wszystko jest możliwe i zależy od determinacji Białorusinów. Faktem jest, że społeczeństwo wrze, a w protestach biorą udział różne grupy społeczne i wiekowe. W trakcie debaty można było usłyszeć uspokajające głosy, że nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie na Białorusi doszło do wybuchu wojny domowej. Mimo to obywatele ryzykują zdrowiem i życiem w imię demokratycznego państwa. Pytanie, jak skończą się protesty, pozostało otwarte. Polska i Unia Europejska nie tylko przyglądają się tym wydarzeniom, ale i ślą wyrazy solidarności. Jedni uważają je za niewystarczające, inni zaś za adekwatne, ale najważniejsze, że nasz kraj i Zachód nie pozostają obojętne. Tak jak 40 lat temu u nas, tak i dziś na Białorusi tworzy się historia. Choć nie wiadomo, jak sytuacja się potoczy, wszystko wskazuje na to, że nie będzie to już taki kraj, jak przed protestami.

 

Katarzyna Belko