drukuj

Muzyczna podróż w czasie - Hubert Szczypek

Muzyczna podróż w czasie

Hubert Szczypek

Niemiecki chór, polska orkiestra, niemiecki utwór i polski dyrygent. Dzięki współpracy polskich i niemieckich artystów, we Wrocławiu można było usłyszeć niemal trzystuletnią pasję kompozytora opłacanego lepiej niż Bach.

Współfinansowany przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej koncert rozpoczęły dwie części Sonaty e-moll TWV 50:4 autorstwa Georga Philippa Telemanna. Dyrygował Jarosław Thiel – dyrektor artystyczny Wrocławskiej Orkiestry Barokowej. Główną część koncertu odbywającego się w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu stanowiła Pasja wg św. Łukasza TWV 5:29 autorstwa tego samego kompozytora. Występowali niemieccy artyści, m.in. Isabel Schicketanz – solistka znana z zamiłowania do XVI, XVII i XVIII wieku. Tekst Ewangelii proklamował, grający też w operach, tenor Thobias Hunger. Kolejny tenor Andreas Post – laureat Internationaler Johann-Sebastian-Bach-Wettbewerb – wcielił się w rolę Dobrego Łotra. Jako Jezus wystąpił specjalizujący się w muzyce barokowej Martin Schicketanz. Partię chóru wykonał Dresdner Kammerchor. Całości dopełniła Wrocławska Orkiestra Barokowa. Jako jedna z niewielu w Polsce gra na instrumentach historycznych, tzn. zbudowanych według schematów budowy z danej epoki (m.in. jelitowe struny w instrumentach smyczkowych, smyczki wygięte w łuk, drewniane flety poprzeczne). Dzięki temu, goszcząc w NFM-ie 24 marca 2019 można było usłyszeć brzmienie utworu najbardziej zbliżone do tego, z czasów jego powstania, czyli 1744 roku.

Jego autor, Georg Philipp Telemann, był jednym z najbardziej utalentowanych i docenianych (otrzymywał trzykrotnie większą pensję niż Bach) barokowych kompozytorów. Muzyką zaczął interesować, gdy miał dziesięć lat, dwa lata później napisał operę, a gdy miał dwadzieścia jeden lat został dyrektorem muzycznym opery w Lipsku. Händel miał mawiać, że Telemann potrafi napisać motet na cztery głosy szybciej niż większość ludzi list. Poza ponad tysiącem kantat kościelnych, pięćdziesięcioma operami, piętnastoma mszami, licznymi sonatami i fugami, Telemann napisał ponad czterdzieści pasji. Do dziś zachowały się jedynie dwadzieścia dwie.

Pasja powstała w średniowieczu jako gatunek muzyczny opowiadający o męce i śmierci Chrystusa, bazujący na ewangelicznym opisie tych wydarzeń. Ukrzyżowanie Jezusa z Nazaretu to jedno z centralnych wydarzeń chrześcijaństwa, które, podobnie jak dla pierwszych chrześcijan, również dla kolejnych pokoleń stanowi centrum wiary. Nic, więc dziwnego, że znalazło odbicie w sztuce. Średniowieczna, jednogłosowa pasja, w renesansie ewoluowała w utwór polifoniczny, a w pełni ukształtowała się w następnej epoce. Barokowa jej odmiana to połączenie śpiewu solistów i chóru oraz orkiestry. W przeciwieństwie do opery, nacisk położony jest tu nie na ruch sceniczny, ale na tekst.

Wielokrotnie miałem okazję słyszeć pasję, do tej pory jednak w języku polskim i bez wsparcia orkiestry. Dzięki wykonaniu w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu,  doceniłem wartość muzyki. Wprowadza nastrój, który do tej pory gwarantowała mi przestrzeń kościoła. Doceniłem też kontakt wzrokowy Ewangelisty z publicznością, choć jego uśmiech wywoływał we mnie ambiwalentne uczucia – z jednej strony serdeczny, z drugiej dziwnie kontrastujący z poważną tematyką. Widzowie siedzieli tu nietypowo na scenie, w miejscu gdzie zazwyczaj znajduje się większa orkiestra. Gdy Telemann pisał pasję, orkiestry były mniejsze niż obecnie.

W koncercie, współfinansowanym przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej, wątki polsko-niemieckie i niemiecko-polskie obecne były na wielu poziomach. Nie tylko we  współpracy artystów z obu krajów, ale i w postaci samego kompozytora, Georga Philippa Telemanna, który choć był Niemcem, w latach 1704-1708 przebywał na dworze jednego z sasko-polskich magnatów (hrabiego Promnitza), a ślady fascynacji naszą muzyką ludową można odnaleźć w jego twórczości. Również tematyka koncertu – pasja – wskazuje na to, co wspólne (przynajmniej do reformacji) dla naszej historii – chrześcijaństwo – fundament, na którym wyrastała kultura obu narodów. Soliści i chór śpiewali w języku niemieckim, na rzutniku wyświetlano polskie tłumaczenie. Koncert odbywał się we Wrocławiu, mieście obecnie polskim, ale które ma też swój niemiecki wątek.