Władza patrzy kulturze na ręce - Paulina Padzik
Dzisiaj kultura i sztuka nierozerwalnie związane są z polityką. Największym zagrożeniem dla demokratycznej sztuki jest autocenzura twórców.
– Tak naprawdę chodzi tutaj o władzę – mówił Jens Hillje – podczas debaty „Wolność i kultura” w krakowskim Goethe Institut. Na spotkaniu będącym częścią cyklu dyskusyjnego o wolności w dzisiejszym świecie, poruszane były tematy związane z wpływem polityków i władzy na kulturę i sztukę, jej twórców oraz odbiorców. Ważne głosy stanowili w dyskusji goście rozmowy, moderowanej przez Jacka Żakowskiego - Jens Hillje, niemiecki reżyser, dramaturg, dyrektor artystyczny w Maxim Gorki Theater w Berlinie oraz Magdalena Sroka, polska menedżerka kultury, w latach 2010–2015 wiceprezydent Krakowa ds. kultury i promocji miasta, w latach 2015–2017 dyrektorka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Okazuje się, że dzisiaj nie istnieje już sztuka i kultura bez polityki. Z racji tego, że instytucje kultury finansowane są z publicznych pieniędzy, to zarówno społeczeństwo, jak i politycy mają na rozwój kultury ogromny wpływ. Nie zawsze jest to wpływ dobry i pozwalający sztuce kwitnąć. W Niemczech teatr łączą wyjątkowo silne więzy z władzą państwową. Osoby, które biorą udział w organizowaniu sztuki są starannie dobierane prze dyrektorów. Tworzy to szklany sufit, w dodatku z pancernego szkła.
Podczas debaty poruszony został temat kultury jako narzędzia władzy, które staje się niebezpieczne. Autorytarność władzy wpływa bardzo mocno na kulturę – jako przykłady autorytaryzmu goście wymienili nazwiska Władimira Putina, Recepa Tayyipa Erdogana czy Viktora Orbana. Zaczęto się zastanawiać, czy władza w Polsce to już na tyle silny autorytaryzm, że – tak jak Putin – może tę kulturę zawłaszczyć. Pewne jest jedynie to, że to doskonałe narzędzie propagandy. Według Hillje niegdyś rządy kontrolowały gospodarkę, bo wydawała się najlepszym narzędziem sterowania ludźmi, dziś taki wybór padł właśnie na kulturę, która ma znacznie szerszy zakres oddziaływania na społeczeństwo. Kontrola kultury daje poczucie kontroli świadomości ludzi, którymi władza chce sterować.
- Kultura jest klejem, który nas spaja. Kto jednak może ten klej mieszać? – zastanawiał się Jacek Żakowski - Kiedyś to była klasa dominująca, dzisiaj – władza decyduje o kulturze. W Polsce kultura i sztuka są obecne w codziennym życiu, są ważne. Pociąga to za sobą konsekwencje w postaci zainteresowania władzy – jeśli kultura jest istotna i ma duży wpływ na społeczeństwo, to budzi pokusę, by tę kulturę kontrolować i podporządkować własnym wizjom.
Ważnym wątkiem w rozmowie była ewolucja, w zasadzie rewolucja w kulturze. Według Magdaleny Sroki klasyczne modele kultury, takie jak proste rozróżnienie na klasycyzm czy sztukę współczesną, dziś już nie działają. Tworzy się nowa kultura, która zdobywa tyle wolności, że staje się niepokojąca, drażniąca, bo wkracza w sferę naszej prywatności, pobudza emocje silniej niż kiedyś. Jest lustrem, w którym możemy zobaczyć, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Sztuka jest dzisiaj i zawsze była przestrzenią wolności, ale też strachu, odpowiedzialności, mierzenia się z samym sobą oraz innością, obcością. To strefa wolności, ale nie tylko naszej – także innych osób. Sztuka jest obszarem trudnym, czasem wydaje się – niemożliwym do zaakceptowania, ale to wolność nieunikniona, uniwersalna, dla każdego. Trudność jej zrozumienia – według Magdaleny Sroki – wynika z zalewu informacją, nadmiarem faktów, których nie jesteśmy w stanie zweryfikować ze względu na niemożność podążania za wiadomościami. Wynika to także z braku dostatecznej edukacji o szeroko pojętej kulturze. – Pęka system i następuje rewolucja – mówiła menedżerka.
Dyskusji poddany został także temat wojny kulturowej, czyli ograniczania jednej kultury przez drugą. Wewnętrzny konflikt, stanowi pewien paradoks – sztuka jest bowiem obiektywna, ale nie może przecież istnieć bez odbiorcy. Owszem, istnieje wtedy, ale tylko w głowie twórcy. Trudem rozwiązania tej wojny kulturowej jest fakt, że konflikt pojawia się już w momencie spotkania się sztuki z odbiorcą. Oznacza to, przykładowo, że osoba wpływowa związana z kulturą tę sztukę dopuści do opinii publicznej, albo nie. Istnieje jeszcze możliwość pokazania jej, ale tylko w sposób, który będzie odpowiadał ideowo jej odbiorcy.
Ten wewnętrzny konflikt i publiczne finansowanie sprawiają, że pojawia się poważny problem autocenzury – kiedy twórca ma świadomość, że dzieło finansowane z publicznych pieniędzy musi spełniać jakieś normy i wartości, dyktowane przez władzę, narzuca kaganiec na wizję artysty. Paradoksalnie, to problem niemal każdego zawodu, który wiąże się w choć najmniejszym stopniu z twórczością i kreatywnością.
Trzeba
jednak spojrzeć na finansowanie w szerszym kontekście – mówił Jacek Żakowski –
przecież społeczeństwo też powinno mieć głos w sprawie wydawania pieniędzy.
Dlaczego więc – jak w przypadku spektaklu „Klątwa” – ktoś może obrażać mnie za
moje własne pieniądze? Taki sposób myślenia, który obecny jest nie tylko w
Polsce, rodzi – według Magdaleny Sroki – ogromną, palącą wręcz potrzebę dialogu
ze społeczeństwem. Niezbędna jest
dzisiaj debata i edukacja na temat sztuki i kultury oraz sposobu jej odbioru.
Debata o wolności sztuki jest konieczna, żeby ta sztuka mogła istnieć.
Odebranie lub ograniczanie wolności twórcom i artystom byłoby – co już się
dzieje – wielką krzywdą dla historii i bogactwa naszej kultury. – Sztuka jest
przestrzenią debaty publicznej i ma moc zmieniania ludzi – mówiła Magdalena
Sroka. Bez edukacji nie będzie sztuki, a bez debaty, nie będzie wolności.
Paulina Padzik