Rajzefiber
Rajzefiber
Zmiany na Śląsku związane z powolnym spadkiem znaczenia przemysłu górniczego są faktem. Pozostaje jeszcze te fakty odpowiednio opisać oraz zinterpretować i właśnie o tym jest drugi tegoroczny numer kwartalnika Fabryka Silesia o tytule Przemysł po przemyśle.
Muzeum
Śląsk się zmienia. Przechodzi transformację, przeobraża się z regionu przemysłowego w postprzemysłowy. Jakkolwiek byśmy tego nie nazwali to nawet gołym i niewprawnym okiem laika widać, że dziś śląskie miasta wyglądają inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Chociaż socjolog Marek Szczepańczyk w wywiadzie numeru podkreśla, że Śląsk to jeszcze nie „postindustria” i do takich wzorów jak niemieckie Zagłębie Ruhry czy amerykański Pittsburgh trochę nam jeszcze brakuje, to procesy nieuchronnie do tego prowadzące już ruszyły. Zostanie tylko architektura kojarząca się z trwałością i niezmiennością, a to też nie każda i nie wszędzie. Stąd też w tym numerze kwartalnika pobrzmiewa nostalgia, a spora część tekstów opiera się na wspomnieniach dotyczących kształtu dawnych śląskich miast.
Henryk Waniek pisze o swoim dzieciństwie w cieniu Huty Marty, po której dziś nie ma już śladu, a Monika Kassner, przywołując postać Antona Klaussmanna (niemieckiego pisarza z początku XX wieku zauroczonego Świętochłowicami), opowiada o przepięknych kamienicach, uporządkowanych parkach i szerokich ulicach, z których dziś należy uratować co tylko się jeszcze da. W ten sposób stare miejsca tracą swoją użytkową wartość, ale wciąż budzą wspomnienia i skojarzenia, co z kolei tworzy z nich idealne obiekty do zwiedzania. Tak powstają zabytki i muzea.
Słynny amerykański architekt Donald Olsen ukuł kiedyś termin „przestrzeń-muzeum”, którym starał się opisać miejsca takie jak Wenecja, których funkcjonowanie opierało się na spetryfikowanej przeszłości. Miasto-muzeum to popularny obiekt turystyczny, któremu jednocześnie brakuje już sił witalnych do przebudowy i do stworzenia warunków życia dla mieszkańców, nie tylko dla turystów. Zachowując proporcje i nie porównując Katowic do Wenecji ani Rawy do Adriatyku, warto mieć na uwadze to zagrożenie zamrożenia rzeczywistości zapatrzonej wyłącznie w przeszłość. Dlatego, jak zauważa Krzysztof Karwat, redaktor naczelny kwartalnika, aktualnie na Śląsku chodzi przede wszystkim o wyzwolenie energii społecznej, która będzie czynnikiem moderującym zmiany. Na szczęście na śląskich ulicach, a przy okazji na stronach magazynu, można mnożyć przykłady tzw. dobrych praktyk twórczego wykorzystania poprzemysłowej rzeczywistości, w których biorą czynny udział mieszkańcy regionu.
Katedra
Koronnym przykładem jest tu oczywiście słynna kopalnia Guido w Zabrzu, którą zwiedzający mogą oglądać łącznie z podziemnymi chodnikami. Przez ostatnie lata stała się ona znakiem rozpoznawczym turystyki przemysłowej regionu i ciągle się rozwija. Podobnie zresztą jak cały Szlak Zabytków Techniki i organizowana w jego obiektach Industriada, czyli największy jednodniowy festiwal kultury dziedzictwa poprzemysłowego w Europie Środkowo-Wschodniej. Warto też wspomnieć o opisanym w magazynie, dopiero powstającym, multimedialnym centrum edukacyjno-wystawienniczym w zabrzańskiej wieży ciśnień. Centrum z ultranowoczesną wystawą o węglu, który nas otacza i z którego jesteśmy zbudowani, podobnie jak cały kosmos. Po prostu „Historia życia węglem pisana” oraz garść nowych technologii węglowych.
Wszystkie te nowe rozwiązania łączy chęć nowoczesnego wykorzystania poprzemysłowej architektury. Aleksandra Kunce widzi w tym szansę wskazując, że dawna fabryka może się dziś stać nową ideą, zyskać na powrót ciężar gatunkowy miejsca. Obiekty przemysłowe jak gotyckie katedry były wyrazem ducha swoich czasów, ale dziś „postfabryka” również może być miejscem znaczącym dla lokalnej społeczności, przestrzenią, która pomaga człowiekowi identyfikować swoją tożsamość i zachować związek z miejscem.Cmentarz
Mniej optymistyczny jest profesor Zbigniew Kadłubek, jeden z czołowych mitografów śląskiej kultury, który od dawna podkreśla, że śląskość to nie, znana całej Polsce, śląska Trójca – rolada, kluski i modro kapusta. Tym razem pisze, że nie jest nią też technologia i fabryka. „Jest tylko makijażem owa zabawa w postindustrializm. Jest akcją rekonstrukcyjną. Jest jedynie utrzymaniem ludzkiego przekonania, że człowiek mógłby dalej zdrowo, wygodnie coraz lepiej i coraz dłużej żyć”, głosi jego Manifest antytechniczny. Tymczasem zamiast „podmalowywania zwłok” regionowi potrzeba radykalnej, głębokiej ekologii, w której to nie tylko nasze dobro, ale dobro planety jako takiej, poszczególnych ekosystemów, jest motorem napędowym wszelkich działań.
Zdaniem Kadłubka szemrany sojusz z maszynami prowadzący do rzekomej przewagi cywilizacyjnej, nie leży u korzeni Górnego Śląska, który był i powinien być zielony. Zatem prawdziwe przebudzenie śląskiej tożsamości, do którego nawołuje się dziś na każdym kroku, powinno opierać się na ekologii. „To jest Totalna Mobilizacja: współpraca na równych zasadach ze wszystkim, co żyje”. Bez takiego pospolitego ruszenia postindustrialna przestrzeń, którą zresztą często mistycyzujemy, przypomina raczej dobrze utrzymany cmentarz. Miejsce korespondujące ze słynnym cyklem Śląsk Bronisława Linkego opisującym za pomocą zaledwie sześciu ocalałych kartonów malarskich wizję zakładów przemysłowych i kopalń jako przerażających potworów. Cyklem, który również jest przypominany na stronach magazynu.
To oczywiście nie wszystko, co można znaleźć w tym numerze kwartalnika „Fabryka Silesia”. Jest w nim wiele o praktycznych rozwiązaniach, ale i o metafizyce miejsca, a wszystko to w związku z transformacją jaką przechodzi region. Czytając magazyn można odnieść wrażenie, że autorzy poszczególnych artykułów starają się opisać zmiany już zachodzące w regionie, a także przewidzieć i przygotować siebie oraz czytelników na kolejne. Te z kolei, może poprzez swoje powiązanie nie tylko z czasem, ale i z przestrzenią (infrastruktura miasta ulega też czysto fizycznej transformacji) przypominają pewnego rodzaju specyficzną podróż. Myśląc o nich i patrząc na zebrane według tego klucza artykuły, przychodzi mi do głowy śląskie słowo „rajzefiber”. Jedyne w swoim rodzaju określenie na stan podenerwowania przed podróżą, który jest wyjątkowym połączeniem strachu i podniecenia. Po wyruszeniu w drogę to uczucie mija.
Mateusz Tofilski