drukuj

Po każdej roślinie zostanie pamięć - relacja Sabiny Kowalczyk

Dusznym wieczorem pierwszego dnia lipca, u progu lata, w sali biblioteki warszawskiego Goethe Institut zebrała się około dwudziestoosobowa grupka. Cel przybycia: rozmowa na temat ,,Kwiaty wielkiego miasta. W książkach i na ulicy”. Zamiast wsłuchiwać się w hałas Warszawy, przybyli chcieli posłuchać dwóch prelegentek, opowiadających o swym zamiłowaniu do ogrodów. Oraz ich udziale w kształtowaniu przestrzeni miasta i samego człowieka. 

Rozmawiać ze sobą będą teksty –  oznajmiła już na wstępie przybyłym na spotkanie Dorota Danielewicz-Kerski (literaturoznawczyni i publicystka, autorka książki ,,Berlin. Przewodnik po duszy miasta”, wydawca antologii poezji polskiej pt. ,,Kochać to, co niewidzialne”). I rzeczywiście – zarówno ona, jak i druga uczestniczka rozmowy, Agnieszka Drotkiewicz (kulturoznawczyni i pisarka, wydała m.in. powieści „Paris London Dachau”, „Teraz” i rozmowy, np. „Piano rysuje sufit”), ukazywały swój stosunek do kwiatów głównie przez pryzmat literatury. Każda z autorek czytała zebranym fragmenty ulubionych polskich i niemieckich książek dotyczące roślin.

Dorota Danielewicz-Kerski zapoznała gości m.in. z częścią ,,Ogrodów” Jarosława Iwaszkiewicza oraz fragmentem „Berlina. Przewodnika po duszy miasta” własnego autorstwa –  opowiadającym o Klausie, którego ogród zbawił od szaleństwa, a także ,,Feders fantastischen Stadtpflanzen: Neue Entdeckungstouren mit dem Extrembotaniker” Jürgena Federa. Autor tej publikacji opisywał swoje odczucia dotyczące roślinności zwiedzanych przez siebie niemieckich miast. Również sama Danielewicz dzieliła się z zebranymi osobistymi przemyśleniami z własnych podróży. Szczególne wrażenie wywarł na niej otwarty dla wszystkich ogród, umiejscowiony w obrębie nieczynnego berlińskiego lotniska Tempelhof. Z powodu wciąż skażonej w tamtym miejscu ziemi, cały ogród umieszczony jest ponad nią. Rośliny zostały posadzone lub posiane (z niezmienionych genetycznie nasion) w tzw. podwyższonych grządkach. Doniczki sporządzono ze starych desek i różnych odpadów. Kwiaty może podlewać i pielęgnować każdy ze zwiedzających. To jest ogródek bez granic – wzdychała rozmarzona Danielewicz. Jedną z największych zalet Tempelhof, jest, jej zdaniem, to, że cudownie się tam rozmawia. Rośliny tłumią odgłosy dyskusji lub zwierzeń ludzi zasiadających na poszczególnych ławkach, dzięki czemu ogród ten jest miejscem łączącym w sobie otwartość z intymnością.

Agnieszka Drotkiewicz przekonywała z kolei, że przestrzeń działkowa bywa tekstem. Po tym, jak człowiek kształtuje swój ogród, można poznać jego osobowość. Zauważyła też wzrastającą fascynację ogrodami i pewnego rodzaju modę na nie (przyrównała ją do współcześnie dominujących trendów ,,kucharzenia”). Powołała się przy tym na „Antropologię codzienności” Rocha Sulimy. Mówiła o zjawisku „ogrodu globalnego” oraz wzrastającej wadze „trzeciego pejzażu” (bagnisk, torfowisk, jezior) w kształtowaniu ogrodowych i parkowych przestrzeni. Przeczytała fragment tekstu „Cyborg w ogrodzie. Wprowadzenie do ekokrytyki”  Julii Fiedorczuk  – autorki, która jest zwolenniczką chwastów (według niej dowodu na ingerencję natury w dzieło człowieka).

Drotkiewicz udostępniła słuchaczom także katalog Ewy Kuryluk zatytułowany „Droga do Koryntu” i opowiadała o ciekawym zjawisku w Niemczech. Niemcy, zainspirowani japońskim świętem Hanami, sadzą obecnie często wiśnie japońskie, by spacerować wśród nich i odpoczywać na wzór mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. To udowadnia, w jak wielkim stopniu tak różne kultury mogą na siebie wpływać, także w zakresie upodobań florystycznych.

Oprócz odwołań do licznych tekstów, goście mieli okazję oglądać na slajdach zdjęcia omawianych ogrodów (np. tego w Tempelhof czy ogrodu Libermanna), przejrzeć książki  o ogrodach ustawione w formie miniwystawy na specjalnie w tym celu przygotowanym regale, a także  wysłuchać reportażu radiowego Danielewicz, w którym Danuta Gotfryt opowiadała o swojej pasji do kwiatów oświadczając, iż ogród jest najbardziej nietrwałą sztuką. Nietrwałą, przez co piękno ogrodu powinno zostać tym bardziej docenione.

Danielewicz w trakcie spotkania, powołując się na Jakoba Augsteina, wypowiedziała ciekawe zdanie, komentujące przekonania Gotfryt: Jeśli nawet roślina zniknie, pozostanie po niej pamięć. Nie twarde, zimne pomniki, obszerne gmachy czy karty ksiąg są podstawą historii, lecz wiotkie rośliny reprezentujące siły natury. Natura ostatecznie zawsze zwycięża.

Sabina Kowalczyk