drukuj

Piszmy bestsellery. Czytajmy kryminały - tekst Pauliny Barańskiej

Pracowałam w sklepie mięsnym. Książki położyłam na ladzie. Jak ktoś przyszedł po kiełbasę, to oferowałam mu do niej swój kryminał. Z biegiem czasu coraz więcej osób zaczęło przychodzić po książki. Potem zaczęli się zgłaszać właściciele księgarń. Chcieli je mieć w swojej ofercie. W końcu pojawiło się też wydawnictwo.

20 maja. 18:15. Warszawa. MiTo Art Cafe. Spotkanie z autorkami bestsellerów. Plakat szumnie zapowiada: „Królowe Kryminałów. Bonda i Neuhaus o swojej drodze na szczyt”.

Nele Neuhaus: zawsze chciałam się rozwijać

Studia przerwałam. Były mąż miał dużą firmę przetwórstwa mięsnego. Więc zaczęłam z nim pracować. Chciałam mu pomóc. Myślałam, że tak trzeba. Ale ciągle marzyłam o tym, żeby napisać książkę. Pewnego dnia, gdy siedziałam przy komputerze i pisałam, mąż podszedł i zapytał:

- Co ty robisz?

- Piszę książkę.

- Ty?! Książkę?! Boże, po co? Strata czasu. Ja w życiu żadnej książki nie przeczytałem. Daj sobie spokój. Zajmij się czymś pożytecznym.

To był chyba ten moment, w którym coś we mnie pękło. Napisałam książkę. Wydrukowałam ją własnym sumptem. To było 500 egzemplarzy. Zorganizowałam wielkie przyjęcie dla znajomych. Przyszło około 200 osób. Każdy kupił książkę. Niektórzy brali nawet po kilka egzemplarzy. Jak wszystko się sprzedało, były mąż odetchnął z ulgą. Ale tak naprawdę to był dopiero początek. Własnym sumptem wydrukowałam później jeszcze dwie swoje książki.  Pracowałam wtedy w naszym sklepie mięsnym. Książki położyłam na ladzie. Jak ktoś przyszedł po kiełbasę, to oferowałam mu do niej swoją książkę. Z biegiem czasu coraz więcej osób zaczęło przychodzić po książki. Potem zaczęli się zgłaszać właściciele księgarń, którzy chcieli mieć je w swojej ofercie. W końcu pojawiło się też wydawnictwo.

 

Pierwsza powieść Nele Neuhaus ukazała się w 2005 roku.

W 2011 wszystkie napisane przez nią kryminały znalazły się na liście bestsellerów tygodnika „Der Spiegel” – TOP50.

Książki Neuhaus przetłumaczone zostały na ponad 30 języków.

Sprzedano ponad 5 milionów egzemplarzy.

 

Katarzyna Bonda: pisać, żeby nie zwariować

Pierwszą książkę napisałam, bo kazała mi terapeutka. Miałam za sobą poważną traumę, nie miałam pracy. Żeby o tym nie myśleć, miałam zająć się czymś pożytecznym. Więc zrobiłam, co mi kazała. Wzięłam się do roboty. Zawsze pisałam coś swojego. To był odskok od mojej pracy. Żeby nie zwariować. Potem, jak to przeczytałam… to pomyślałam, że to nawet nie jest takie złe. Pierwszy swój kryminał wysłałam do trzech wydawnictw. W pierwszym powiedzieli, że powinnam  go przerobić  – nie chciało mi się. W drugim, powiedzieli, że nie muszę przerabiać książki, ale nie dostanę zaliczki. Dopiero w trzecim powiedzieli, że nic nie muszę zmieniać i zaoferowali zaliczkę. Więc to był naturalny wybór. Musiałam z czegoś żyć.

Jak byłam dziennikarką to czerpałam historie z ludzi. Teraz piszę przede wszystkim z siebie. Z siebie i dla siebie. Jak piszę, to tak naprawdę wcale nie myślę o czytelnikach. Dla mnie zawsze był  niezwykle ważny sam proces pisania. Dlatego rozumiem ludzi, którzy całe życie piszą do szuflady i nigdy nie zdecydują się na publikację. Zanim zacznę pisać staram się przez kilka miesięcy nic nie robić. Wtedy ta książka układa mi się w brzuchu. Bo ja mówię zawsze, że książki się rodzą nie w głowie czy w sercu, ale właśnie w brzuchu. Potem zaczyna się etap pisania. Muszę wyrzucić z siebie tę historię. Pracuję po nocach i śpię w dzień do 14:00. Dopiero jak skończę pisać to jestem normalną żoną i matką. Wtedy dopiero sprzątam, odprowadzam dziecko do szkoły. Czasem nawet robię bitki.

    

Debiutancka „Sprawa Niny Frank” przyniosła jej w 2007 roku nominację do Nagrody Wielkiego Kalibru.

W roku 2014 opublikowała bestsellerową powieść „Pochłaniacz”.

Tylko w roku 2015 czytelnicy na polskim rynku kupili niemal 300 tysięcy egzemplarzy jej książek. Prawo do wydania jej tetralogii zakupiło brytyjskie wydawnictwo Hodder & Stoughton.


Pochwała literatury popularnej

Polacy mają do książki stosunek dość ambiwalentny. Z jednej strony – coraz gorsze statystyki czytelnictwa. Z drugiej, kolejne rekordy frekwencji na targach i festiwalach poświęconym literaturze. Na tym tle kryminał radzi sobie świetnie. Dlaczego?  Dość celna wydaje się diagnoza Katarzyny Bondy: kryminał wypełnił miejsce, które wcześniej zajmowały reportaże prasowe. Jest połączeniem opowieści psychologicznej i realistycznej. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Nie tylko pobudki intelektualne odgrywają tu kluczową rolę.

Tęsknota za niezwykłością, potrzeba adrenaliny? Intrygi? Pewnie tak. Do tego zwykła ludzka ciekawość i chęć oderwania się od rzeczywistości. A więc kilka banałów, które jednak sprawiają, że nasze życie staje się bardziej znośne. A nam gwarantuje zachowanie (względnej) psychicznej równowagi. Przez lata kryminał uważany za dość wstydliwy gatunek, właśnie przeżywa swój renesans. Dbajmy więc o niego. Czytajmy. Nie zaniedbujmy. Porzućmy sitcomy, wyłączmy na chwilę facebooka i instagrama. Nie chodźmy w tym tygodniu na żadne marsze. Bądźmy idealistami. Zostańmy w domu. Czytajmy kryminały. Czytajmy cokolwiek.

Paulina Barańska