drukuj

Filmowa twarz polskiego Berlina - relacja Pauliny Proszowskiej

W berlińskim metrze słychać szmer angielskiego, włoskiego i rosyjskiego. Na tureckim targowisku ciężko przebić się przez tłum, a są miejsca, gdzie po kebab stoi się nawet godzinę. Szczególnym magnesem , który przyciąga ludzi do tego miasta jest jego widoczny na każdym kroku wielokulturowy miszmasz. Także i polska kultura zakorzeniła się na dobre w berlińskiej przestrzeni: na kulinarnej mapie nie brakuje pierogów czy bigosu, a program kulturalny miasta zawiera sporo polskich akcentów.

W kwietniu żaden miłośnik kinematografii nie powinien był przejść obojętnie obok przeglądu filmowego „filmPOLSKA”. Na tydzień berlińskie kina przeniosły swoich gości do świata sąsiada zza wschodniej granicy. Inauguracji festiwalu towarzyszyła obecność wielokrotnie nagrodzonego reżysera Jerzego Skolimowskiego, który odwiedził Berlin ze swoim najnowszym filmem „11 minut”. Pojawiły się również inne znane nazwiska: aktorka Julia Kijowska, reżyserka Agnieszka Smoczyńska czy operatorka i reżyserka Jolanta Dylewska. Na zakończenie przeglądu zaplanowano projekcję filmu Macieja Dejczera z 1989 roku „300 mil do nieba”, po której odbyła się dyskusja o roli filmów poruszających temat procesów migracyjnych.

W programie tegorocznej edycji uwzględniono klasyczne, sławne produkcje (np.: „Niewinni czarodzieje” Andrzeja Wajdy), ale nie zabrakło też filmów nowych i tych mniej znanych autorów. Szczególnie ciekawym punktem repertuaru był thriller Marcina Koszałki „Czerwony Pająk”, który otrzymał nagrodę główną na tegorocznym festiwalu filmowym „goEast” w Wiesbaden. Historia o seryjnym mordercy to nie tylko gotowa recepta na trzymający w napięciu scenariusz – film daje też możliwość zagłębienia się w ponurą rzeczywistość społeczeństwa PRL lat 60. i poznania innego obrazu Krakowa, w którym, zamiast turystycznych atrakcji, dominują szarość, przygnębiające zaułki czy korytarze. Ponadto na ekranach kin pojawiły się „Córki dancingu” – mix musicalu, komedii romantycznej i horroru – a także między innymi: „Demon”, „Sąsiady” czy „Hiszpanka”.

Wyjątkowość tego festiwalu polega przede wszystkim na jego różnorodności. Organizatorzy zadbali, by w programie znalazły się nowe i starsze produkcje, co umożliwiło spojrzeć na Polskę z wielu perspektyw: historii, współczesnych problemów młodego pokolenia i jego postrzegania przeszłości i codzienności. Szeroki repertuar to też odzwierciedlenie przeobrażeń jakie zaszły w polskim społeczeństwie. Zestawiając stare obrazy z nowymi, widz uświadamia sobie wielotorowość narracji w polskiej kinematografii.

Choć tegoroczna edycja festiwalu już dawno dobiegła końca, wciąż można oglądać polskie filmy w różnych miastach Niemiec w ramach „filmPOLSKA reloaded”.

Paulina Proszowska