drukuj

Podwórkowe wspomnienia - relacja Mai Dębskiej

- Co schodzisz na śniadanie, to ktoś umarł – takimi słowami żaliła się Aurelia Scheffel, kiedyś łodzianka, dziś mieszkanka domu starców w niemieckim Oldenburgu Joannie Orzechowskiej i Ursuli Marie Berzborn. Ich odwiedziny, rozmowy o Łodzi i nagrania do spektaklu znów obudziły w niej entuzjazm.

Dzieciństwo – wyliczanka:

Tam auf dem Berge
tam siedział zając

mit seinen Ohren tak poruchając
żebym takie Ohren miał

to bym tak poruchał
wie der zając.

Taką niedwuznaczną, ale dwujęzyczną wyliczanką aktorzy i goście teatru Grotest Maru przywitali publiczność Festiwalu Łódź 4 Kultur na przedstawieniu pt. „Rewolucji 17, wspomnienia Aurelii”. To jedne z niewielu słów, które zostały wypowiedziane podczas spektaklu. Grotest Maru z Niemiec tworzy przedstawienia typu site specific, czyli dopasowane do konkretnej przestrzeni i jej historii. Jest to dziedzina sztuki stworzona wokół określonego miejsca. Aktorzy prawie nie operują słowem werbalnym. Tworzą teatr międzynarodowy. Jeżdżą po świecie i posługują się pojedynczymi sformułowaniami w języku kraju, który akurat odwiedzają. Dostosowują się do miejsca. Próbują wyczuć jego historię i wtopić w jego tożsamość. Często to właśnie konkretna przestrzeń dyktuje kolejne sekwencje scenariusza i staje się bohaterem. Tym razem było nim podwórko pod adresem Rewolucji 1905 roku 15/17, które zagrało w przedstawieniu typowe „łódzkie podwórze” sprzed wojny..

Przewodnikiem po jego zakamarkach były wspomnienia łodzianki – Aurelii Scheffel, która przeżyła w tym mieście swoje dzieciństwo i wczesną młodość, a w 46’ wraz z rodzicami uciekła wyjechała do Niemiec. Tekst jako bazę pod spektakl zaproponowała i na potrzeby festiwalu opracowała przewodniczka po Łodzi – Joanna Orzechowska, która już wcześniej, przy okazji swojej pracy licencjackiej, pochylała się nad lekturą „Lodż – historia/e – Wspomnienia – epizody z mojego dzieciństwa” autorstwa Scheffel, w której na podstawie wspomnień Aurelii próbowała przyjrzeć się codziennemu życiu Łodzi tamtych lat.

Projekt „Podwórka” w ramach festiwalu wpisał się także w dotychczasową działalność Joanny Orzechowskiej – jej fabularyzowane wycieczki poprzez tajemnice podwórek przy ul. Piotrkowskiej oraz książkę pt. "Podwórka Piotrkowskiej. Przewodnik", którą poświęciła tym właśnie niedocenionym zakamarkom. W jednym i drugim przypadku celem przewodniczki była próba odsłonięcia świata podwórek i ich atmosfery. Jak mówi sama autorka, pokazanie Łodzi „od drugiego wejrzenia”. Dewizą fabularyzowanych wycieczek jest przeżycie jakiejś przygody w ścianach dziedzińca za fasadą kamienicy – przygody, która zbuduje intymną, naszą prywatną relację z odwiedzanym miejscem. Dzięki temu zapamiętamy nie tylko miejsce, ale i historię z nim związaną. Zapamiętamy też treści, które będą nam zarysowane.

Młodość – piosenka:

Aniele mój złoty / tańcz walca z ochoty
Tańcz walca tak mile / zabawiaj mnie chwilę.

W przedstawieniu główne wątki zarysowane były wokół pięciu narracji wybranych ze   skompilowanych wspomnień Aurelii i dopasowanych do potrzeb spektaklu. Sama autorka – 87 letnia Aurelia Scheffel odegrała rolę narratorki. Jej głos z off-u wyznaczył kolejne etapy przedstawienia – wejście w retrospekcję beztroskich lat dzieciństwa, spotkania trzech kultur wokół pompy przed domem, niepokoje i bolesne rozstania z roku 1939 oraz wewnętrzne rozterki córki wyznawcy Hitlera i losy wojenne, jak na przykład wydzielenie w mieście dzielnicy żydowskiej. Pod koniec przedstawienie Aurelia przemyca dyskretnie bardzo istotną informację o tym że, po 44’ już nigdy nie zobaczyła ojca i do dziś nie wie, co się z nim stało. Przedstawienie kończy epilog zawierający proste przesłanie, aby koszmar upiornych lat już nie powrócił, a ludzie zmądrzeli.

Całość dopełniają popularne piosenki z tamtych lat, które w dobrym stylu wykonali uczniowie Szkoły Muzycznej II Stopnia im. S. Moniuszki z Łodzi i stanowili tym samym integralną część spektaklu, nadali mu rytm. Bo choć Aurelia Scheffel spisała swoje łódzkie wspomnienia w języku niemieckim, to załączyła do nich płytę z melodiami, które mimo upływu czasu, pamięta i śpiewa po polsku. Razem z zespołem muzyków nucić mogła publiczność, która chętnie angażowała się w przedstawienie. Do dialogu z widzami doszło jeszcze przed spektaklem, na ulicy, kiedy jedna z aktorek rozdawała piwonie, a Żyd za przedwojenne grosze (ukłony dla organizatorów za rzetelną wiedzę o szczegółach historycznych, takich jak ceny z tamtych lat) wyjątkowo tanio sprzedawał drogocenne skarby.

Zabrakło jedynie Aurelii, która przygląda się zmaganiom aktorów z jej wspomnieniami. Jej głos odtworzono z taśmy. Autorka i bohaterka przedstawienia ze względu na swój słuszny wiek i chorobę nie mogła wziąć w nim udziału. Wiadomo jednak, że cieszyły ją przygotowania i nagrania, w które została zaangażowana. Na Aurelię czeka jeszcze jedna niespodzianka. Aktorzy Grotest Maru tuż po premierze nagrali dla niej krótkie wypowiedzi i podziękowania. Zmontowane trafią do rąk autorki.

Szybkie dorastanie - modlitwa:

Niech Bóg chroni swoją silną ręką nasz naród i ojczyznę
Dozwól by ścieżki naszego Führera oświetlała Twoja łaska

Zarzutem wobec przedstawienia mógłby być nieco mało wyraźny i zbyt prosty sposób przedstawienia II wojny światowej i problematycznej dla samej Aurelii sytuacji. Widzimy to w scenie, w której jej ojciec zostaje policjantem na usługach SS i karze córce recytować modlitwy o dobrą przyszłość III Rzeszy. Temat losów niemieckiej ludności cywilnej (dzieci i ojców, żon i żołnierzy) w czasie wojny jest nadal niewyczerpany na polskiej scenie czy to teatralnej, czy pisarskiej, ale nie był głównym wątkiem tej odsłony przytoczonych refleksji Aurelii.

Przedstawienie „Rewolucji 17 …” wpisuje się w szerszy kontekst – w temat przewodni całego festiwalu: „Podwórka contra Pałace”. Tegorocznym zamysłem było przybliżenie środowiska robotniczego z tamtych czasów. To dlatego przedstawienie wystawione w spektaklu życie codzienne i przedwojenne współistnienie polskich, żydowskich i niemieckich sąsiadów z jednego podwórka odegrały duża rolę. Emocje wojenne można było usłyszeć w muzycznej oprawie Jacka Mazurkiewicza, który poza efektami dźwiękowymi zadbał o dźwięk estetyczny, chropowaty, świetnie odpowiadający fakturze zrujnowanej ściany podwórka. Siódemka aktorów na podwórkowej scenie pełniła rolę reprezentacji ówczesnego społeczeństwa. Jeśli dobrze by się przyjrzeć, to symboliczne znaczenie miał nawet czerwony beret na jednej z aktorskich głów, czy pojawiająca się w spektaklu rewolucyjna piosenka Łodzianka.

Dlatego jeśli wybór scen był pewnym uproszczeniem, to po to, by wpisać się w ogólne przesłanie festiwalu. A przekaz był prosty, by bez przeintelektualizowanej maski opowiedzieć prawdy dobrze nam znane. Był jednak teatrem, który dotyka natury historii, jaką opowiada.

Być może lampion na koniec przedstawienia to zbyt pretensjonalne show. Ale dlaczego nikt nie odwrócił głowy i każdy czekał w napięciu, by jednak w imię wypowiedzianego przesłania udało mu się polecieć wysoko? I dopiero kiedy wydobył się ponad mury podwórka, wszyscy z ulgą mogli jeszcze zaśpiewać „Kiedy znów zakwitną białe bzy…”

Fot. Tomasz Ogrodowczyk

Przedstawienie dostępne jest online: http://www.4kultury.pl/foto_i_video/grotest-maru-goscie