drukuj

Niby cudownie, a wcale nie jest dobrze - relacja Beaty Olejarki

Kirył Rogow (Senior Research Fellow w Instytucie Polityki Gospodarczej Gajdara, Moskwa) w swoim raporcie „Can Putinomics survive?” (Czy ekonomia według Putina przetrwa? – przyp. autorki)  ocenia bieżącą sytuację ekonomiczną Rosji, oraz zestawia dane dotyczące realnej sytuacji finansowej, by porównać obecną, nienajlepszą kondycję gospodarczą mocarstwa na przestrzeni ostatnich lat.

Myślę, że przedstawiając raport w największym skrócie, można by go odnieść do krótkiego twierdzenia, którego Rogow nie napisał, ale według mnie, takowe pragnął uzasadnić i w tym kierunku argumentował swoją pracę. Według autora w Rosji nie jest najgorzej, ale dobrze już było i szybko znów taki stan rzeczy nie powróci. Publicysta szeroko bada i analizuje dane ekonomiczne, dotyczące rosyjskiej gospodarki i na ich podstawie kwestionuje ogólne przekonania przyjęte wobec kraju spod biało-niebiesko-czerwonej flagi, dotyczące u jednych pewności, że Rosja jest mocarstwem nie do ruszenia, zaś innych, że to kraj stracony na arenie międzynarodowej.

Dlaczego w Rosji nie jest tak dobrze, jak wydaje się niektórym Rosjanom popierającym politykę Władimira Putina? Autor raportu przedstawia kilka przyczyn takiego stanu rzeczy i zaznacza, że już pod koniec 2014 roku, rosyjska gospodarka doświadczyła podwójnego szoku, który musiał wpłynąć na stabilność gospodarczą tego kraju. Po pierwsze, nagły spadek cen ropy naftowej, po drugie – sankcje nałożone na mocarstwo przez Zachód, dotyczące głównie ograniczeń zakupów, jakie Europa i Stany Zjednoczone dokonywały w Moskwie, oraz ograniczenie importu z zagranicy przez Moskwę, co przyczyniło się do tego iż mieszkańcy odczuli brak wielu towarów z Zachodu, takich jak chociażby żywność. 

Skumulowanie tych czynników, według Rogowa, to cios, po którym Rosja może się długo podnosić, a na to nie są gotowi sami Rosjanie. Publicysta bowiem przytacza pewną prawidłowość, która – jego zdaniem – trafie opisuje zachowania naszych wschodnich sąsiadów.

Większość Rosjan, nawet tych murem stojących za prezydentem Putinem, widzi kryzys, ale spodziewa się, że po raz kolejny, że ta trudna sytuacja jest jedynie krótkim okresem przejściowym, czyli kryzysem, który na diagramie można byłoby zarysować na litery „V”, jako drastyczny spadek i szybkie odzyskanie stabilności.

Rogow w swoim raporcie pisze też, że Rosjanie zwyczajnie czekają, aż kryzys minie i chyba starają się nie widzieć tego, że państwo uruchamia fundusze, które specjaliści oznaczają mianem ostatniej deski ratunku dla tonącego. „Oczekiwania dotyczące kryzysu zarówno wśród publiczności i ekspertów, oparte były na doświadczeniach dwóch rosyjskich kryzysów w kształcie litery „V”. Takie załamania – konkluduje dalej Rogow –  tamtejsza gospodarka przeszła w roku 1999 i 2009. Te kryzysy charakteryzuje nagły i drastyczny spadek, a następnie szybkie odzyskiwanie strat. Gdyby tak popatrzeć na kryzys, który dotknął Rosję w 2015 roku, to sytuacja wygląda obiecująco. Jeśli uznać za dowód, że pełna siła kryzysu nastąpi stopniowo, a zaraz potem gospodarcza poprawa. Ale wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że obecny kryzys radykalnie różni się od poprzednich i należy wpisać go we wzór depresyjny, czyli systematycznie, krok po kroku  następuje pogorszenie, które stopniowo ciągnie gospodarkę głębiej w bagno. Innymi słowy, wszystko prowadzi do spadku dochodów gospodarstw domowych, oraz dalszy spadek konsumpcji (…).”

Według autora raportu, tego właśnie powinni bać się Rosjanie, gdyż ekonomia Putina, poprzez ślepe zawierzenie, złudnej iluzji, że Rosja może wszystko i niczego bać się nie musi, bo to świat boi się Rosji, oraz niekwestionowanej i niepodważalnej mocy Rosji, może spowodować ogromy krach, po którym nie podniosą się rosyjskie banki, nie udźwigną go najwięksi oligarchowie i potentaci gazowi oraz przede wszystkim dygnitarze państwa. Państwa, któro postrzegane jest na świecie jako kolos na glinianych nogach.

Rogow podkreśla, że dłuższe utrzymanie sankcji wobec Rosji coraz bardziej pogrąża kraj w kryzysie, którego Putin już niebawem może nie unieść. Autor szeroko argumentował, iż rosyjską gospodarkę czeka dłuższy impas. Choć szybko, dzięki wzrastającym cenom ropy poradzono sobie z  natychmiastowym krachem,  to  według autora udało się tego dokonać, ale niestety, kosztem znaczącego osłabienia wewnętrznej konsumpcji i inwestycji w Rosji, które wpływają na przemysł samochodowy, odzieżowy i tekstylny oraz artykułów gospodarstwa domowego- czyli dziedzin gospodarki, które jeszcze rok wcześniej miały się, jeśli nie świetnie, to na pewno  bardzo dobrze.

Publicysta nie określił wprost, ale należy domniemywać, iż utrzymujący się rosyjski kryzys sprawi, iż w społeczeństwie będzie narastać  frustracja, i  może ona zacząć być adresowana w kierunku Putina. Rogow w swoim raporcie przestrzega, że biednym, którzy zawsze biedni byli nic zabrać nie można, natomiast jeśli chce się zabrać kęs z wielkiego tortu, którym dzielą się tylko bogacze, to ci na pewno zaprotestują i w końcu powiedzą basta: dość cięć i zaciskania pasa.

Na chwilę obecną, rosyjski kryzys pogłębia się coraz bardziej, wręcz, bez ratunku na odbicie,  po linii pochyłej zmierza ku klęsce i nie widać upragnionej przez Rosjan odskoczni od dna, która szybko wywinduje rosyjską gospodarkę na magiczną literę „V”.

Beata Olejarka