Niemiecki Wschód = Polski Zachód - relacja Kariny Leśniewskiej
Książka Niemiecki Wschód. Wyobrażenia – Misja – Dziedzictwo ukazała się nakładem Wydawnictwa Nauka i Innowacje jako 37. tom z serii Poznańskiej Biblioteki Niemieckiej. Autorem antologii jest Christoph Kleßmann – niemiecki historyk, zajmujący się stosunkami polsko-niemieckimi, członek zagraniczny PAN.
Antologia zawiera ponad dwadzieścia esejów z rożnych okresów (wiek XIX i XX), które łączy temat – Niemcy Wschodnie. Autorami tekstów są niemieccy historycy m.in. Hermann Aubin, Erich Maschke, Klaus Zernack, Hartmut Boockmann, jak również politycy i socjolodzy np. Max Weber.
Moje oczekiwania co do monografii „Niemiecki Wschód...” były inne. Po lekturze ostatniej publikacji PBN spodziewam się zarysu historii terenów, które zostały utracone przez Niemcy po wojnie na rzecz Polski. W antologii Kleßmanna znajdujemy natomiast informacje o stanie badań historycznych na temat pojęcia „Niemcy Wschodnie” i jego semantyce na przestrzeni dziejów.
Obecnie pod pojęciem „Niemcy Wschodnie” rozumie się kraje związkowe byłego NRD. Określa się je także mianem „Nowych Landów”. Dla młodszego pokolenia Niemców „Niemcy Wschodnie” nie maja innego znaczenia. Przed zjednoczeniem unikano jednak takiej nomenklatury. W okresie podziału Niemiec za formalnie poprawne uchodziło określenie „Niemcy Środkowe”. Tylko korespondenci zagraniczni używali nazwy „Niemcy Wschodnie” jako synonim NRD. W RFN „Niemcy Wschodnie” oznaczały tereny utracone po II. wojnie światowej.
Określenie „Niemcy Wschodnie” budzi nieustannie wiele emocji. Przyczyną jest wieloznaczność tego pojęcia. Mieszkańcy krajów związkowych Turyngia i Saksonia-Anhalt oburzają się kiedy w mediach mówi się o nich Niemcy wschodni („Ostdeustche”) ze względu na położenie geograficzne. Ich reakcje są uzasadnione. Przykładowo stolica landu Turyngia – Erfurt – jest bardziej wysunięta na zachód niż Monachium.
Zainteresowały mnie rozważania Hartmuta Boockmanna na temat nazewnictwa Wrocławia (niem. Breslau). Kilka lat temu często przebywałam we Wrocławiu. Zauważyłam wtedy, że Niemcy, którzy przyjeżdżają do Wrocławia nie używają określenia „Breslau”. Zdziwiło mnie to jako studentkę germanistyki. W słownikach próżno szukać adnotacji, że nazwa niemiecka jest przestarzała. Moją wrocławską zagadkę rozwiązał Boockmann. W swoim eseju objaśnia, że Niemcy używając określenia Wrocław dają do zrozumienia (świadomie lub nie), że akceptują obecną granicę między Polską a Niemcami.
Karina Leśniewska