drukuj

Wyjść z szarej strefy - o programie dla bezrobotnych Polek z Małgorzatą Pliszką z Caritasu rozmawia Julia Wysocka

O tym jak Caritas i Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej pomagają bezrobotnym Polkom w podjęciu pracy w Niemczech opowiada Małgorzata Pliszka, koordynatorka programu „Wyjść z szarej strefy”.

Julia Wysocka: Profil przeciętnej uczestniczki programu?

Małgorzata Pliszka: Powiedziałabym, że jest to kobieta w wieku od 40 do 50 lat, zazwyczaj pielęgniarka albo nauczycielka.  Nie chciałabym jednak generalizować, zgłaszają się do nas przeróżne pani. Jest nawet kilku panów.

Panowie też mogą uczestniczyć w programie?

Jak najbardziej. Naszym głównym wymogiem jest podstawowa znajomość języka niemieckiego, a także doświadczenie w opiece nad osobami starszymi.

A jeżeli potencjalny kandydat nie ma doświadczenia, ale za to predyspozycje?

Do Caritas w Niemczech zgłaszają się niemieckie rodziny. Wypełniają ankietę, w której  odpowiadają na pytania nad jakimi osobami będzie sprawowana opieka i czego oczekują od opiekuna. Na przykład, czy wymagane jest prawo jazdy albo konieczne doświadczenie. Taki kwestionariusz jest wysyłany do Polski i wtedy diecezja wybiera najlepszego kandydata.

Jakie warunki trzeba zatem spełnić, by zostać zakwalifikowanym do programu?

Najważniejsza jest podstawowa znajomość niemieckiego, nie ma ograniczeń wiekowych. Ważna jest też osobowość. Preferujemy osoby cierpliwe, pozytywnie nastawione do ludzi, szczególnie starszych, którzy są schorowani i często cierpią na demencję. Niezbędna jest tu duża doza wrażliwości i wyrozumiałości. Z paniami przeprowadzana jest rozmowa kwalifikacyjna, poza tym przywożą swoje dokument - na przykład życiorys.

Bywa, że zgłaszają się kobiety które do tej pory pracowały nielegalnie?

Odezwała się do nas pani, która od 8 lat pracuje w ten sposób w Niemczech, ale chciałaby to zmienić.  Sporo uczestniczek dowiaduje się o programie od swoich koleżanek, będąc już za granicą. Są zaskoczone, że można mieć dzień wolny od pracy, podpisać umowę z rodziną, u której pracują, a także skorzystać z pomocy koordynatora, pomagającego załatwić formalności. Wszystkie dokumenty są zresztą wcześniej przesyłane do Polski, by panie mogły zapoznać się z warunkami pracy przed wyjazdem.

Na czym polega ochrona praw kobiet, która jest głównym celem programu?

Przede wszystkim panie są zatrudnione legalnie. Zanim wyjadą, zapoznają się dokładnie z warunkami pracy, tak by na miejscu nie spotkała ich niemiła niespodzianka. Wiedzą iloma osobami  będą się opiekowały, jak dużo zarobią, do jakiego miejsca konkretnie jadą. W Niemczech zgłoszone są do urzędu, mają ubezpieczenie, płacą podatki, a przepracowany czas jest im wliczany do emerytury – bo jest to normalne, legalne zatrudnienie. Wiele pań nie zdaje sobie sprawy jak dużym ryzykiem jest praca na czarno i przez to same siebie krzywdzą.

A jak wygląda pomoc koordynatorów?

Koordynator niemiecki najczęściej odbiera je z lotniska, bądź dworca. Zawozi do rodziny, a potem przynajmniej raz w miesiącu odwiedza taką panią, jest też z nią w stałym kontakcie. Jeżeli coś się dzieje, zawsze może udzielić pomocy. To on pomaga uczestniczce załatwiać formalności w urzędzie meldunkowym, skarbowym czy kasie chorych. Spora liczba koordynatorów mówi po polsku.

Robicie też kursy językowe dla uczestniczek programu.

Tak, ich założeniem jest zapoznanie pań z podstawami języka niemieckiego. Trwają łącznie 192 godziny. Prowadzą je profesjonaliści, indywidualni lektorzy albo szkoły językowe. Na przykład Instytut Austriacki. Kurs obejmuje podstawy z zakresu przedstawienia się, ale też pogody, opieki, czy pielęgnacji. Bardzo ważna jest umiejętność wezwania pomocy. Staramy się, żeby panie dostawały  później stosowny certyfikat, poświadczający ukończenie kursu. Rodziny niemieckie preferują raczej osoby z dobrą znajomością języka. Dlatego tak ważne są te kursy.

Uczestniczki wyjeżdżają od razu po zakończeniu kursu?

Najpierw czekamy, aż zgłosi się rodzina niemiecka, która potrzebuje opiekunki i prześle kwestionariusz, o którym opowiadałam wcześniej. Niedawno powstała baza danych, do której wpisywane są polskie opiekunki. Caritasy polskie i niemieckie, które działają na zasadzie partnerstwa, wybierają najlepsze kandydatki.

Wróćmy na chwilę do początków programu.

Rozpoczął się w 2009 roku. Polski Caritas ma bardzo dobre, partnerskie stosunki z Caritasem w Paderborn. Wiele projektów przeprowadzamy wspólnie. To tam dyrektorzy wpadli wspólnie na taki pomysł i podpisali porozumienie. W Polsce jest spore bezrobocie, dużo kobiet wyjeżdża, a tym samym pracuje na czarno. W Niemczech społeczeństwo cały czas się starzeje i istnieje zapotrzebowanie na opiekunki dla osób starszych. Chcieliśmy połączyć te dwa problemy i znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące dla obu stron.

Jak dużo diecezji bierze w tym momencie udział w programie?

Siedem. Informacje o programie rozsyłaliśmy do wszystkich. Zgłaszały się w zależności od tego, czy uważały, że na ich terenie mieszka wystarczająca ilość potencjalnie zainteresowanych kandydatek. Diecezje reklamują ten program. W specjalnej ankiecie pytałam panie, skąd dowiedziały się o programie. Najczęściej były to właśnie ogłoszenia parafialne, ale też „Gość Niedzielny”, Internet, czy telewizja.

A jak duże jest zainteresowanie programem?

Pierwsze panie wyjechały w 2010 roku. Kiedy zaczęłam zajmować się tym projektem, wpadłam na pomysł, by rozesłać do wszystkich uczestniczek ankietę. Chciałam zobaczyć, jak program funkcjonuje w praktyce – co było niezgodne z ich oczekiwaniami , co można zrobić, by go polepszyć. Poprosiłam wszystkie diecezje, by przesłały mi dane do pań, które wyjeżdżały. Na liście znajdowało się 110 nazwisk, od początku programu.

Wyniki były satysfakcjonujące?

Panie skarżyły się głównie na małą ilość wolnego czasu. Były z kolei bardzo zadowolone z warunków mieszkalnych. Doceniły też pomoc koordynatorów, zarówno polskich, jak i niemieckich. 

Jakie jeszcze zastrzeżenia wobec programu mają jego uczestniczki?

Bywa, że skarżą się na czas oczekiwania na rodzinę niemiecką. Kiedy ten ulega wydłużeniu, Panie   denerwują się, ponieważ pozostają bezrobotne. Podczas wyjazdu narzekają też na brak kontaktu z innymi Polkami. Caritasy niemieckie starają się jednak o to zadbać i organizują już na miejscu spotkania z innymi uczestniczkami, by Panie nie czuły się samotne.

Chyba dużo zależy od rodziny, na którą się trafi.

Oczywiście. Trzeba jednak pamiętać, że są to Panie, które wyjeżdżają na trzy miesiące, a potem wracają do kraju żeby mieć kontakt ze swoją rodziną. Bardzo często zdarza się jednak, że wracać nie chcą i są tam na przykład trzy lata. Praca naprawdę im się podoba. Większość z tych pań, które  biorą udział w programie nieustannie wyjeżdża. Nasze założenie było takie, że Panie wyjeżdżają tylko na 3 miesiące, ale w praktyce wygląda to tak, że chcą jechać przynajmniej na rok.

Caritas cały czas je wspiera?

Tak. Umowa podpisywana jest na okres zatrudnienia, podczas którego Panie mają zapewnioną opiekę zarówno polskiego, jak i niemieckiego koordynatora. Zawsze mogą na nas liczyć.

Rozmawiała Julia Wysocka