drukuj

Transatlantyckie chlorowane kurczaki - relacja M. Marchwianej z konferencji „Polska – Niemcy – Europa”

Czy możliwe jest utworzenie strefy wolnego handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi? Kto na tym zyska, a kto straci? Temat podjęli uczestnicy konferencji „Polska – Niemcy – Europa. Między liberalizmem a patriotyzmem gospodarczym”.

TAFTA (Transatlantic Free Trade Area) była głównym tematem pierwszej dyskusji panelowej przeprowadzonej 17 maja w Wyższej Szkole Europejskiej im. Ks. Józefa Tischnera w Krakowie. W historię projektu wprowadził uczestników konferencji Senator RP Kazimierz Kleina, przypominając, że obecne negocjacje są już trzecią próbą podejścia do tematu. Już na początku lat 90-tych rozpoczęto rozmowy o konieczności zniesienia barier gospodarczych i handlowych między Starym i Nowym Kontynentem. Kolejne kroki podjęto w 2007 roku, bez powodzenia. Obecne plany, by projekt wprowadzić w życie do końca 2014 roku, wydają się bardzo ambitne. Ale czy realne?

Projekt ma potencjał

Handel między Europą, a USA stanowi podstawę gospodarki światowej. Dlatego też, jak zauważył senator, transatlantycka strefa wolnego handlu ma potencjał. Może stać się okazją do zmodernizowania rozwiązań prawnych w różnych krajach, wpłynąć na powstanie nowych przedsiębiorstw, a co za tym idzie również nowych miejsc pracy. To według Kleiny szansa na wyjście z kryzysu. Strategiczne znaczenie będzie miała tu likwidacja barier w handlu, w tym usunięcie cła. O ile jednak kwestia cła nie powinna sprawić wielu problemów, to największą przeszkodą mogą okazać się pozataryfowe bariery handlowe.

Kazimierz Kleina, który jest także przewodniczącym Komisji Budżetu i Finansów oraz Członkiem Komisji Gospodarki Narodowej, zwrócił uwagę na wątpliwości wysuwane przez różne środowiska państw Unii. Politycy francuscy na przykład obawiają się, że konsekwencją nowego układu gospodarczego będzie zalew Europy kulturą masową ze Stanów. Według nich, może ona zagrozić kulturze europejskiej. TAFTA wzbudza też poważne wątpliwości wśród rolników ze Starego Kontynentu. Otwarcie na rynek amerykański, który dopuszcza modyfikacje genetyczne oraz rozpowszechnianie produktów pochodzących ze sklonowanych zwierząt, może być zabójcze dla wyśrubowanego unijnymi normami rynku. Senator wspomniał też o konkurencji azjatyckiej. Trwają już negocjacje transpacyficzne w tej samej sprawie, sytuacja Unii staje się więc podbramkowa. Kto pierwszy się zdecyduje będzie współtworzył wolny rynek ze Stanami?

Na kontrę do wystąpienia senatora Kleiny nie trzeba było długo czekać. Prof. Georg Milbradt, były minister finansów i premier Saksonii przyznał, że zgadza się z wieloma argumentami przedmówcy – z jednym wyjątkiem. Mianowicie, Milbradt z całą mocą podkreślił, że TAFTA nie jest remedium na rozwiązanie kryzysu europejskiego. Z nim Europejczycy muszą poradzić sobie sami. Minister wskazał również na problemy demograficzne kurczącej i starzejącej się Europy, a także na niewystarczające kwalifikacje pracowników, co ma wpływ na ich niską konkurencyjność.

Kolejną przeszkodą na drodze transatlantyckiego porozumienia może być niezgodność interesów potencjalnych partnerów na innym polu – mowa tu o polityce klimatycznej i próbach ograniczenia emisji CO2, które podejmują państwa europejskie. Amerykanie  natomiast nie inicjują w tej kwestii tak radykalnych działań. Milbradt zwrócił również uwagę na to, że w przypadku istnienia jednolitego rynku potrzebne byłoby powołanie rządu do jego koordynacji.

Patriotyczny krawat

Głos w debacie zabrał również przedstawiciel zza oceanu. „Mały, skromny John Lynch”, jak się przedstawił, przybył co prawda zza Wielkiej Wody, ale już od ponad dwudziestu lat mieszka i prowadzi interesy w Krakowie. Lynch jest biznesmenem, członkiem Zarządu Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce. W swoim wystąpieniu chciał pokazać wpływ wolnego handlu na zwykłych ludzi – w tym przypadku na jego firmę zajmującą się produkcją odzieży.

Najpierw jednak biznesmen wykazał wpływ tegoż na jego własny „image”. John Lynch chciał się zaprezentować na konferencji w krawacie we flagi amerykańskie. Jakież było jego zdziwienie, gdy odkrył, że patriotyczne odzienie zostało zaprojektowane we Włoszech, uszyto je natomiast w Korei.

Lynch prowadzi w Polsce firmę od 1992 roku. Do momentu wejścia Polski do Unii eksport w firmie wynosił ok. 3%. Dzięki otwarciu granic w strefie Schengen dziś to już 65%. Choć biznesmen wspomniał o stratach na rynku lokalnym, przekonywał, że rekompensują mu je wpływy ze sprzedaży zagranicznej. John Lynch podkreślał, że otwarcie granic przez ocean może przynieść Polsce wiele korzyści. Choć o transatlantyckiej strefie wypowiadał się przychylnie, wskazał na możliwe problemy przy jej tworzeniu, choćby różne procedury testowania leków na obu kontynentach. „Diabeł tkwi w szczegółach” – powtarzał kilkakrotnie.

Trzy scenariusze

Zadaniem kolejnego panelisty było podsumowanie wystąpień poprzedników. Doktor Tomasz Kalinowski, radca Ministra i kierownik Wydziału Ekonomicznego Ambasady RP w Berlinie, podszedł do tematu rzeczowo. Według niego TAFTA nie rozwiąże wszystkich problemów gospodarki, ale na pewno może być impulsem dla jej rozwoju. Dr Kalinowski przedstawił również trzy możliwe scenariusze istnienia strefy wolnego handlu. Pierwszy z nich zakłada jedynie uregulowanie wysokości ceł. Drugi, najbardziej prawdopodobny, przyjmuje zniesienie ceł i usunięcie barier pozataryfowych. Według trzeciego scenariusza strefa wolnego handlu obejmowałaby od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu procent wspólnego rynku, a wewnątrz niej panowałaby zupełna swoboda w przemieszczaniu się. A może powstanie jeden rynek?

– Czy chcemy chlorowanych kurczaków? – Tym pytaniem dr Kalinowski poruszył  problematyczną kwestię produkcji żywności w USA. Według niego produkty powinny być znakowane, tak by każdy konsument, a nie polityk, mógł podjąć suwerenną decyzję, o tym co kupi i co zje.

Kalinowski zwrócił również uwagę na możliwość rozwiązania „przy okazji” spraw „nie do załatwienia”. Przy dobrym klimacie negocjacyjnym jest np. szansa na zmianę systemu metrycznego w USA, którego odmienność przysparza kontrahentom spoza Stanów wielu problemów.

Jako ostatni, głos zabrał dr Wojciech Michnik, politolog z Wyższej Szkoły Europejskiej im. Ks. Józefa Tischnera. Stwierdził on, że skoro pierwsze rozmowy sięgają początku lat 90-tych, zapowiada to długi i niewygodny proces. Dlatego też planowany rok 2014 jest nierealny. Dodał również, że zmiana możliwa jest gdy obie strony zechcą porozumienia i nie będą wychodzić od budowania opozycji.

Trzeba przyznać, że debata był interesująca także dzięki prowadzącemu spotkanie Zbigniewowi Pisarskiemu, prezesowi Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Moderował on dyskusję rzeczowo, acz dyskretnie, a język rozmowy był przystępny również dla ekonomicznych laików. Duży plus dla organizatorów za dobór gości, którzy przedstawili szanse i zagrożenia, które daje TAFTA, z różnych perspektyw: międzynarodowej, politycznej, biznesowej i naukowej. Muszę tu jednak dołożyć łyżkę dziegciu – do udziału w rozmowie nie zaproszono żadnej pani. Zwróciła na to uwagę  Dr Ewa Łabno-Falęcka, która była zresztą gościem kolejnego panelu. Zaproponowała, by zamiast o mężach stanu mówić po prostu o ludziach. „Diversity najlepsze dla biznesu” – powiedziała. A ja się do tej uwagi przyłączam.

Małgorzata Marchwiana