drukuj

Światowe prawykonanie, Chór Filharmonii Śląskiej oraz dyrygent gościnny – koncert w Kościele Mariackim relacjonuje Ada Kiryluk

Tym razem swoich znakomitych głosów użyczył słuchaczom Chór Filharmonii Śląskiej, podążając swymi wokalami za batutą Andreasa Herrmanna – dyrygenta i gościa specjalnego tego wieczoru. Celem koncertu z cyklu „Muzyka w Kościele Mariackim”, objętym mecenatem Miasta Katowice oraz Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, było zaprezentowanie utworów, będących syntezą dotychczasowego dorobku wielkich mistrzów minionych epok oraz twórczości najnowszych czasów. Tłem wydarzenia był natomiast ubiegłoroczny I Międzynarodowy Konkurs Kompozytorski im. H.M. Góreckiego w Krakowie, którego zwycięzcą został Piotr Ślęczek, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach. Jego utwór pt. „In Memoriam” pokonał konkurencję w postaci 33 innych utworów na 4-głosowy chór a cappella, nadesłanych m.in. z Rosji, Hiszpanii, USA czy Korei Południowej. Podczas koncertu swe światowe prawykonanie miał kolejny utwór Piotra Ślęczka – „De Profundis”, którego partię solową swym silnym sopranem zaśpiewała Natalia Łukasiewicz.

W czasie całego występu chór złożony z ponad pięćdziesięciu osób, kobiet i mężczyzn, zaprezentował kilka wcześniej zapowiedzianych i omówionych utworów. Jednym z nich był „O śmierci, jak jesteś gorzka”, darzony szczególną atencją Andreasa Herrmanna. Dyrygent, osoba o ogromnie przyjaznym, szczerym i serdecznym uśmiechu, ceni go za dynamizm i występujące w nim fluktuacje. Te są zaś konsekwencją muzycznego przedstawienia ambiwalentnego oblicza śmierci. Raz – widziana oczami człowieka silnego, lecz niecieszącego się życiem – jest ona bowiem gorzka i odpychana, w innym zaś ujęciu muzyka przedstawia ją jako uwolnienie i wybawienie.

Kolejnym utworem był „Ave Maria Stella” – modlitwa do Matki Bożej z 1976 r., oparta na łacińskiej sekwencji. Mimo dość trudnego klasycznego i liturgicznego charakteru całego koncertu, utwór ten uważam za najciekawszy. Narastające i nawarstwiające się głosy wszystkich chórzystów przypominały wielogłosowe wykonanie znanego wszystkim „Panie Janie”. Natomiast budząca pewien niepokój dysharmonia dźwięków i głosów, poprzez swój dynamizm była tym samym również bardzo pobudzająca.

Wszystkie utwory „udekorowane” były przewracaniem śnieżnobiałych stron zeszytów koncertowych trzymanych przez chórzystów, przypominającym podrywanie się do lotu białych ptaków na tle głębi czarnych i długich strojów wykonawców. Widzowie i słuchacze wypełnili około 40 ław kościelnych, tworząc tym samym ponad dwustuosobowe i zróżnicowane wiekowo audytorium. Na zakończenie wysłuchaliśmy „Father Unter”, a więc „Ojcze Nasz”, oraz „Abendlich”, czyli „Pieśń Wieczorna”.

Głośny aplauz oraz niegasnące owacje na stojąco jednoznacznie pokazały jak bardzo takie wydarzenia są potrzebne. Podziękowania słuchaczy były wyraźnym i niekwestionowanym dowodem na to, że organizowanie wydarzeń kulturalnych w mieście nie może ograniczać się tylko i wyłącznie do czasów najnowszych. Koniecznym jest wyodrębnienie i zagwarantowanie w niej miejsca dla klasyki. Muszę bowiem przyznać, że po żadnym jeszcze aplauzie nie bolały mnie ręce tak jak tego wieczoru...