Rzeźba w muzeum - relacja Barbary Hortyńskiej z Muzeum Narodowego w Szczecinie
31 stycznia 2013 roku przy szczecińskich Wałach Chrobrego otwarto wystawę „Figura. Sztuka pierwszej połowy XX wieku ze zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie”. Została ona przygotowana z myślą o Fundacji Ernsta Barlacha w Güstrow, gdzie w ostatnich miesiącach ubiegłego roku gościła w ramach prezentacji Województwa Zachodniopomorskiego w Kraju Związkowym Meklemburgia Pomorze Przednie.
Dla koncepcji wystawy najważniejsza jest rzeźba – jej metody przedstawienia rzeczywistości oraz uwikłanie w systemy ideologiczne. - Chciałem stworzyć pewną narrację. Stąd pomysł na pokazanie również malarstwa, ale tylko takiego, które wykorzystuje język podobny do rzeźby lub o niej opowiada - mówi kurator wystawy dr Szymon Piotr Kubiak.
Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej wsparła druk dwujęzycznego, polsko-niemieckiego, katalogu wystawy (dostępnego zarówno w Polsce, jak i w Niemczech). Znajdziemy w nim poszerzone noty biograficzne wszystkich autorów prezentowanych prac. Ponadto możemy przeczytać dwa eseje omawiające obiekty rzeźbiarskie z dawnego, niemieckiego Muzeum Miejskiego w Szczecinie, którego tradycję po części kontynuuje polskie Muzeum Narodowe. Teksty przywołują dwie twarze modernistycznej plastyki pierwszej połowy XX wieku: ekspresjonistycznej oraz nawiązującej do nowego klasycyzmu, łączonego z pomysłami awangardowymi.
Pierwszy esej („O dziełach modernizmu w Muzeum Miejskim w Szczecinie i ich losach”) napisał dr Volker Probst, dyrektor Fundacji Ernsta Barlacha w Güstrow i współkurator ekspozycji. Jest to tekst poświęcony słynnej rzeźbie Ludwiga Giesa „Krucyfiks” eksponowanej przy dzisiejszych Wałach Chrobrego w latach 1923–1933 dzięki zabiegom Waltera Riezlera – wybitnego teoretyka sztuki, działacza i zasłużonego dyrektora muzeum w najlepszym okresie jego funkcjonowania. Historia związana z tym obiektem jest fascynująca: po kilku skandalach wywołanych w Niemczech awangardową formą i dziesięcioletnim okresie względnego spokoju w murach szczecińskiej instytucji, rzeźbę prezentowano jako jedyne dzieło podczas każdej stacji objazdowej wystawy propagandowej „Entartete Kunst” („Sztuka zwyrodniała”). Celem tej zorganizowanej przez nazistów ekspozycji było wyśmianie sztuki nowoczesnej, której negatywnym bohaterem mianowano właśnie „Krucyfiks”.
Z drugiego tekstu („Wielki młodzieniec. Ernesto de Fiori i Riezlerowska wizja nowego klasycyzmu”), autorstwa dr. Szymona Piotra Kubiaka dowiemy się, w jaki sposób tytułowa rzeźba znalazła się w szczecińskiej kolekcji. Także tutaj sprawcą był posiadający świetne kontakty artystyczne Riezler, dla którego zakup współczesnego posągu o ponadnaturalnych rozmiarach wpisywał się w zamysł łączenia sztuki klasycznej, dawnej z najwybitniejszymi osiągnięciami teraźniejszości.
- Gdybym wcześniej zyskał obecną świadomość estetyczną, zamiast architektury, studiowałbym na Akademii Sztuk Pięknych i prawdopodobnie wybrałbym rzeźbę - mówi Tadeusz Szklarski, jeden z widzów ekspozycji. - Wystawa jest bardzo ciekawa, można odczuć wysoką staranność w jej komponowaniu. To na pewno zasługa jej kuratora - dodaje.
Mowa o dr. Szymonie Piotrze Kubiaku. To dzięki niemu poruszanie się po ekspozycji jest tak łatwe. Co zwraca szczególną uwagę od samego początku, kiedy wchodzimy do tych sal? – Praca eksponowana na osi centralnej, czyli „Wielki młodzieniec I” Ernesta de Fioriego – mówi Kubiak. - Pokazaliśmy Niemcom tę rzeźbę i okazało się, że jest dla nich szczególnie interesująca. Jej autor był jednym z najpopularniejszych berlińskich artystów szalonych lat dwudziestych, między innymi portrecistą gwiazd sportu i kina, takich jak Jack Dempsey czy Marlene Dietrich. Jesteśmy dumni, że dwie jego kompozycje znajdują się do dzisiaj w zbiorach Muzeum Narodowego w Szczecinie – dodaje.
Drugi obiekt zauważalny obok „Młodzieńca” widocznego w oddali to akt kobiecy Zbigniewa Dunajewskiego z 1930 roku, który wita widzów w pierwszej przestrzeni wystawy. Został on wyeksponowany w taki sposób, żeby wywołać skojarzenia ze sztuką pomnikową. - Z jednej strony nawiązujemy do tej podstawowej funkcji rzeźby jako dziedziny łatwo przekazującej treści ideologiczne – mówi Kubiak. - Wskazujemy też na aspekt przemijania dzieł sztuki razem z przemijaniem systemów politycznych.
Rzeźbom towarzyszą rozszerzone opisy - wystawa nie jest tylko do oglądania, ale jest również do czytania. Dla zainteresowanych twórczością Georga Kolbego gratką będzie ciekawe zdjęcie z 1936 roku, przedstawiające sportowca, który pozuje na tle rzeźby „Odpoczywający atleta”. Jej pełnoplastyczny szkic zdobi kolekcję szczecińskiego muzeum, a na „Figurze” zestawiony jest z podobnym tematycznie i formalnie „Spoczynkiem” Edwarda Wittiga, artysty związanego ze środowiskiem warszawskim okresu dwudziestolecia międzywojennego.
- Staramy się wpisywać to, co działo się w polskiej sztuce, w nurt europejski, nie traktujemy jej oddzielnie - wyjaśnia kurator. - Artyści polscy bardzo często studiowali za granicą, spotykali się z podobnymi tendencjami, co widać choćby na przykładzie pokazywanej u nas wczesnej rzeźby Wittiga „Bożyszcze” z 1906 roku, utrzymanej jeszcze w secesyjnej, płynnej linii, a także o cztery lata starszej „Patery z centaurami” niemieckiego twórcy Hugona Lederera .
W ramach wystawy można wydzielić kilka motywów, są tu wątki polityczno-historyczne czy teatralno-literackie. W wielu pracach głównym tematem jest jednak przede wszystkim ludzkie ciało. Przypomnijmy: rzeźba pierwszej połowy XX wieku to głównie sztuka figuratywna, do czego nawiązuje sam tytuł ekspozycji. Abstracja pojawia się z rzadka, w tamtym okresie jej domeną jest malarstwo, grafika i rysunek. Rzeźbiarze owego okresu w dużej mierze modernizują zaś klasyczne wzorce, stąd też tak częste zgłębianie zainteresowań o antycznych korzeniach. Jak bardzo klasyczne jest to myślenie, obrazuje właśnie przypadek Dunajewskiego – artysty przykutego wskutek przebycia choroby Heinego-Medina do wózka inwalidzkiego, który w swojej twórczości koncentrował się wyłącznie na ciele idealnym.
Ekspozycja cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. W każdą sobotę odwiedza ją ponad sto osób. - Wystawa zrobiła na mnie duże wrażenie, zarówno dobór eksponatów jak i ich układ świetnie wkomponowane jest w miejsce - mówi Jacek Jekiel, jeden z odwiedzających - Zderzenie polskiej i niemieckiej sztuki pokazuje zadziwiające zbieżności estetyczne i formalne, sztuka niemiecka lat dwudziestych to najwyższa światowa półka - dodaje.
Pokaz w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Szczecinie potrwa do 17 kwietnia 2013 roku.
Barbara Hortyńska