Dialog w mieście na styku
I edycja festiwalu literackiego „Miasto z rzeką” w Przemyślu przemieniła stanowiący granicę między Polską a Ukrainą San w unikalne miejsce spotkania. Przez cztery dni w miejscu, które oddziela od siebie oba kraje, Polacy i Ukraińcy prowadzili dialog o tym, co nas łączy.
Taki festiwal odbył się w Przemyślu po raz pierwszy, a jego nazwa „Miasto z rzeką” nie była przypadkowa. Głównymi bohaterami wydarzenia organizatorzy uczynili Przemyśl oraz przepływającą przez niego rzekę San. Jest ona częścią polsko-ukraińskiej granicy – stanowi jej 54km. Festiwalowe wydarzenia miały miejsce na obu jej brzegach, a panele dyskusyjne - nad samą rzeką. Miało to wyraźny wymiar symboliczny – San przestał być w tym kontekście linią podziału, naturalną barierą oddzielającą od siebie kraje, narody. Zamiast tego Polacy i Ukraińcy mogli przerzucać na nim mosty porozumienia. San stał się miejscem spotkania, gdzie można rozmawiać o tym, co nas łączy.
Tematyka granicy i graniczności przewijała się w wielu festiwalowych dyskusjach. Motto wydarzenia brzmiało „krawędź, styk, przejście”. Poruszano temat granicy nie tylko jako linii dzielącej dwa światy, lecz także jako unikalnego miejsca ich spotkań. To właśnie takie przygraniczne miejscowości jak Przemyśl, którym nieobce jest chłonięcie dwóch kultur i rzeczywistości, są szczególne otwarte na dialog nie o tym, co oddziela, ale co może połączyć.
W kontekście literatury role takich „łączników” odgrywają tłumacze. Ci niezbędni pośrednicy w dialogu kultur przybliżają odbiorcom cudze perspektywy, oglądy rzeczywistości. Na festiwalu „Miasto z rzeką” tłumacze literatur polskiej i ukraińskiej dzielili się swoimi doświadczeniami i odsłaniali kulisy pracy.
Podjęli się tego m.in. uczestnicy panelu „Miasto i rzeka: o tłumaczeniach i szuwarach” polscy tłumacze: Marcin Gaczkowski i Joanna Majewska-Grabowska; oraz prowadząca dyskusję ukraińska tłumaczka Eugenia Kuzniecova. Marcin Gaczkowski położył nacisk na fakt, że tłumaczy literaturę ukraińską wcale nie z racji poczucia misji, ale dlatego, że uważa ją za dobrą i ciekawą. Joanna Majewska-Grabowska zwróciła z kolei uwagę na pośpiech panujący wśród ukraińskich pisarzy. Pragną oni tworzyć teraz, aby jak najlepiej oddać rzeczywistość wojenną, tragizm i ogromną wagę tego, co dzieje się obecnie w ich kraju. Do kwestii tej odniosła się prowadząca rozmowę – tłumaczka Eugenia Kuzniecova. Zadała ważne i trudne pytanie: „Czy warto z tym zaczekać?”. W odpowiedzi Marcin Gaczkowski stwierdził, że przyjdzie nam zaczekać na wielką powieść. Dzieła literackie wielkich rozmiarów potrzebują bowiem przepracowanych emocji. Jednak „literatura to dialog pisarza z czytelnikiem” – jak przypomniał Gaczkowski. A czytelnik zawsze oczekuje od pisarza reagowania na to, co dzieje się tu i teraz.
Na festiwalu dyskutowali nie tylko tłumacze literatury ukraińskiej na język polski, lecz także ci przekładający utwory z języka polskiego na inne. Podczas panelu: „Nas pomiędzy. Literatura polska w Niemczech i w Ukrainie”, słuchacze mieli okazję pogłębić swoją wiedzę na temat sytuacji literatury polskiej za naszą zachodnią i wschodnią granicą. Lothar Quinkensein, tłumacz literatury polskiej na język niemiecki, mówił o tym jak nasi zachodni sąsiedzi postrzegają polskie utwory literackie. Okazuje się, że literatura polska jest za Odrą popularniejsza niż mogłoby się wydawać. Tu rok 1990 przyniósł w Niemczech prawdziwy boom. Był to jednak, jak podkreśla Quinkensein, zachwyt tymczasowy, dość powierzchowny i naiwny. Zasadniczo mniej uwarunkowany wiedzą, a bardziej fascynacją postrzeganym egzotycznie Wschodem. Od 2000 roku obszar ten został jednak zbadany i powstało na jego temat wiele prac naukowych. Choć stopniowo spadało zainteresowanie niemieckiego czytelnika literaturą polską wywołane tylko jej pochodzeniem, to uznani autorzy z Polski, tacy jak Joanna Bator, Andrzej Stasiuk, Szczepan Twardoch czy Olga Tokarczuk, nadal mają się dobrze w Niemczech.
Perspektywę ukraińską przybliżyła tłumaczka Olga Sheremet. Ukraina od kilkunastu lat przeżywa rozwój rynku wydawniczego, szczególnie zauważalny od czasu Euromajdanu. Dziś zaś, obok wzrostu wagi literatury ukraińskiej kosztem rosyjskiej, zaobserwować można na Ukrainie także chęć sięgania po książki polskie. Gdy Nikodem Szczygłowski, prowadzący panel, zapytał czy najpopularniejszym polskim gatunkiem literackim na Ukrainie jest reportaż, Olga Sheremet podkreśliła, że dla wielu osób, w tym dla niej samej, był to gatunek przełomowy, ułatwiający zagłębienie się w literaturę polską. Dodała, że twarzami polskiego reportażu na Ukrainie są Hanna Krall i Ryszard Kapuściński.
Na festiwalu „Miasto z rzeką” nie obawiano się poruszać również tematów trudnych, nieprzepracowanych. Panel „Europa Środkowa: przestrzeń traumy” poświęcony był próbie znalezienia odpowiedniego języka, by o panującej we wspólnocie traumie mówić w sposób odpowiedzialny. Paneliści podkreślali, że z pomocą może tu przyjść literatura. Paweł Pieniążek, polski reporter, zwrócił uwagę na to, że pomaga ona stworzyć uniwersalny punkt odniesienia. W literaturze bowiem indywidualne historie wychodzą poza jednostki, co pomaga unaocznić odbiorcom wagę wyboru w konkretnej, trudnej sytuacji. Reporter podkreślił, że w ten sposób jednostka może pomóc całej wspólnocie doświadczyć swego rodzaju catharsis, poprzez skupienie w sobie jej tęsknot, żalów i bólu.
Festiwal „Miasto z rzeką” przez cztery dni oferował wiele spotkań autorskich i paneli dyskusyjnych. Dotyczyły nie tylko literatury, ale szeregu tematów ważnych obecnie dla Polaków i Ukraińców – wojny, pamięci, traumy, czy przestrzeni na dialog. Warsztaty i panele skierowane do dzieci dawały szanse obcowania z kulturą również najmłodszym, a wycieczka rowerowa i joga nad Sanem – zdrowe oderwanie od całodniowego siedzenia na widowni. Ostatniego dnia festiwalu można było również posłuchać poezji oraz koncertu.
Wydarzenia tych czterech dni dawały uczestnikom unikalną okazję obcowania z innymi w polsko-ukraińskiej wymianie myśli. Mimo sierpniowego gorąca, festiwal zgromadził liczną publiczność, która chętnie brała udział w dyskusjach i zadawała pytania. Miasto z rzeką – Przemyśl z Sanem – stanowiły doskonałe tło dla rozważań obejmujących relacje polsko-ukraińskie. Przygraniczna miejscowość przeobraziła się z miejsca końca jednego świata i początku innego w miejsce styku – kultur, języków, perspektyw.
Festiwal trwał od 14 do 17 sierpnia 2025 roku. Odbył się przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Tekst: Wiktor Zalewski
Redakcja: Agnieszka Wójcińska