drukuj

Bovary. Jak znaleźć sens w rutynie?

Na scenie cztery kobiety oraz pozornie prosta historia sięgająca wielu lat wstecz. Na podstawie dzieła Gustava Flauberta powstała „Bovary”, czyli sztuka, z której płynie siła do buntu. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Retroperspektywy 2022 był idealną okazją do pokazania, że niektóre perspektywy się nie starzeją, a czas nadaje im aktualnych cech. Indywidualne spojrzenie pani Bovary jest czymś, co znacznie wyprzedza skostniałe schematy myślowe jej epoki.

Spektakl Joanny Lewickiej pod tytułem „Bovary”, wystawiony na scenie Fabryki Sztuki w Łodzi, zrewidował moje spojrzenie na historię tytułowej bohaterki. Lektura „Pani Bovary” może niektórym wydać się nużąca, ze względu na powtarzalność myśli i zdarzeń w przedstawieniu kobiecej postaci. Teatr rządzi się jednak swoimi prawami, dzięki czemu w tym przypadku, kreacja pozwoliła na żywą, kolorową i głośną adaptację tej historii. Emma Bovary może wydawać się schematyczną postacią, jednak gdy wejdziemy w jej psychikę, zobaczymy zagubienie, gniew i głębokie poczucie nieszczęścia. Kobieta chce czegoś więcej, niż oferują jej czasy, w których się urodziła. Jej losy to pogoń za blichtrem, zaspokojeniem, mistycyzmem, a na dodatek w tym wszystkim czuje presję, by być dobrą matką i żoną. Występki sięgające zdrady, zakupoholizmu i świętokradztwa to jednocześnie pragnienie wyzwolenia z instytucji małżeństwa, systemu i zasad religii. Krok, na który decyduje się w ostateczności Pani Bovary, nie jest według mnie samopotępieniem. I ja jej nie potępiam.

Flaubert był wywrotowcem, pokazał w swoim dziele coś, co nie mieściło się w głowach ówczesnego mieszczaństwa. Dlatego też w mojej opinii doskonałym pomysłem jest symboliczny proces tego pisarza, przedstawiony jako element sztuki „Bovary”. „Winny” jest on postępowi w myśleniu o kobiecej rzeczywistości. Choć w książce dostrzec można wnikliwy obraz psychiki Emmy, bardzo ważny jest aspekt społeczny i ładunek ideowy, jaki niesie ze sobą adaptacja teatralna. Sztuka nacechowana jest feminizmem, który nie był wprost serwowany u Flauberta. Momentami aktorki same podchodziły do mikrofonu i opowiadały osobiste historie, pomagające zrozumieć, dlaczego w dalszym ciągu potrzebujemy kogoś takiego jak madame Bovary. Jej tragiczna historia pobudza do myślenia i choć realia się zmieniły, kobiety nadal pragną innowacji w postrzeganiu swojej płci i roli społecznej oraz pełnego równouprawnienia. Pani Bovary była powołana do wolności.

Sama forma sztuki jest bardzo inspirująca i pokazuje, że kameralne dzieła da się wystawić z rozmachem. Kolorowe spódnice aktorek były nieco kiczowate, jednak o to chodzi, by dać sobie trochę luzu. Twórcy zadbali o warstwę humorystyczną, za to nieco uciekła im dramaturgia. Momentami sztuka była trochę monotonna. Dobrze było natomiast usłyszeć polskie wtrącenia, które nawiązywały do lokalnej kultury i sytuacji politycznej. W sumie na scenie posługiwano się czterema językami, co w pewnym stopniu potęgowało wrażenie chaosu. Bardzo ciekawą sceną, choć zupełnie bez znaczenia dla fabuły, była lekcja języka hiszpańskiego i polskiego. Aktorki powtarzały za sobą różne frazy w obcych językach, co sprawiało im sporą trudność. Publiczność bawiła się wyśmienicie, aktorki również wyglądały na rozbawione. Te i inne smaczki, sprawiły, że odbiór dzieła był bardzo pozytywny.

„Bovary” nie ukazuje piękna, nie ukazuje brzydoty, nie ukazuje życia, jednak ukazuje prawdę. Warto sięgnąć po ten przekaz. Trzeba spojrzeć na tę sztukę jako na dzieło, które chce zmieniać świat poprzez warstwę wizualną, peruki, sukienki, rekwizyty, a także słowa, opowiadające historię pewnej kobiety. Kobiety szukającej swojego miejsca pośród salonów, służby i dorożek. A może po prostu Emma chciałaby założyć dżinsy i podróżować? Tak, żeby to życie miało jakiś sens, barwę, żeby nabrało konkretnego kształtu. Jednak pani Bovary nie pozostawia po sobie pustki. Dopóki inspiruje, będzie do bólu aktualna i autentyczna.

Amelia Pudzianowska