drukuj

Zacznijmy od nowa przy ognisku – Festiwal Kultury Żydowskiej w Krakowie

„Kumzits” w języku hebrajskim oznacza ognisko. Centralne miejsce, serce wspólnoty, w którym każdy jest mile widziany, a ciepła atmosfera sprzyja wymianie myśli i wspomnień. Czy da się wzniecić tę metaforyczną iskrę i zachęcić obcych sobie wcześniej twórców do współpracy, posługując się jedynie narzędziami online?

Kuratorom projektu KUMZITS – Come and sit, realizowanego w ramach 30. edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej się to udało. Tegoroczny festiwal odbył się w Krakowie w dniach 25 czerwca – 5 lipca , a jego tematem przewodnim był ogień. - Jeśli połączymy go z największymi tęsknotami z ostatnich dwóch lat, a więc za tym, aby spotkać się i być razem, ukazuje się duch naszej inicjatywy. Staraliśmy się zaproponować coś, dzięki czemu uczestnicy będą mogli zobaczyć się z twórcami, doświadczyć ich sztuki, ale jednocześnie nie przebywać przy tym stłoczonym w zamkniętym pomieszczeniu – wyjaśnia Julia Kawka, jedna z kuratorek projektu, a zarazem przewodniczka po kolejnych punktach programu, umiejscowionych na terenie krakowskiego Kazimierza.

Eksperymentalny program współpracy artystycznej objął działania twórców z Berlina, Jerozolimy i Krakowa, którzy wykonali 8 projektów, umieszczonych następnie w przestrzeni miejskiej. Każdy z nich stanowi indywidualny koncept, wpisujący się przy tym w nurt site-specific, czyli sztuki zakładającej ścisły związek dzieła z miejscem oraz okresem, w którym będzie prezentowane odbiorcy. Pomimo odrębności każdego z nich, spacer po kolejnych punktach prezentowanych na mozaikowej mapie KUMZITS, skłania do refleksji nad postrzeganiem więzi społecznych i stałością w nieustannie zmieniającym się świecie.

Ogień ma zdolność do rozprzestrzeniania się, a przy tym symbolicznego oczyszczenia. Niektóre z projektów poruszają trudne tematy, personalnie istotne dla artystów, którzy dzielą się swoim doświadczeniem z odbiorcami – podobnie do ogniska, które płonie intensywniej, kiedy dokładamy do niego drewna. Instalacje można było odkrywać samodzielnie, korzystając z materiałów przygotowanych przez zespół kuratorski, bądź wybrać się na jeden ze wspólnych, dwujęzycznych spacerów wraz z moderatorkami: Yael Sherill, Lianne Mol i Julią Kawką.

64 tysiące kamieni

Pomimo pandemii, przez Kraków jak co roku przewijają się tysiące turystów. Większość z nich, w naturalnym odruchu zaopatruje się w pamiątki, dostępne w dziesiątkach sklepów i stoisk, często kiczowate i wykonane poza granicami kraju. Echo żydowskiego życia oraz traumy jest wszechobecne w Krakowie, powszechnie przetwarzane w towar na sprzedaż – pisze R. Stein Wexler, żydowska artystka i urbanistka o podwójnym obywatelstwie USA i Niemiec, przedstawiając tym samym tło swojego projektu, 64 000 stones. W trzech witrynach pozostawiła łącznie 64 tysiące pozłacanych kamyków, liczbą nawiązując do członków społeczności żydowskiej, obecnej kiedyś na terenie Krakowa. Zachęca, aby każdy chętny wziął jeden z nich, a następnie zabrał ze sobą do domu lub pozostawił w innym, ważnym dla siebie miejscu – tak, jak w tradycyjny sposób pozostawiane są kamienie na macewach (żydowskich nagrobkach), oznaczające pamięć o zmarłym. Reinterpretacji pojęcia pamiątki dotyczą również dwa inne powstałe koncepty. Za pomocą The Artist is Absent Noy Arad Yairi, artystka zadaje przewrotne pytanie: czy jeśli mnie zauważysz, zaprosisz mnie do siebie? Niestety, podczas tegorocznej edycji festiwalu, nie mogliśmy osobiście spotkać twórczyni na jednej z krakowskich ulic. Zamiast tego, wykonała ona kilkanaście rzeźb, przedstawiających odlew jej twarzy. Wyposażone w kod QR odsyłające do strony internetowej, wyjaśniającej kontekst działań, czekały na chętnych przechodniów, którzy zdecydują się zabrać je do domu. Znaleźli się niezwykle szybko – po dwóch godzinach, wszystkie popiersia Noy Yairi znalazły nowych właścicieli. Paradoksalnie, tak jak sama wskazuje, jej niewidoczność stała się fizycznie „widoczna”, zaznaczyła swoją obecność dzięki własnej sztuce.

Pablo Cabrera Ferralis, chilijski architekt, pisarz i artysta mediów mieszanych, zdecydował się natomiast na zaproszenie widzów festiwalu do uczestnictwa w osobistym procesie twórczym. Nigdy nie byłem w Krakowie, jestem tu tylko turystą. Przyjdź, usiądź ze mną i pokaż mi swoje ulubione miejsce w mieście – mówi, a każdy, kto zdecyduje się odpowiedzieć na apel, otrzyma spersonalizowaną ilustrację, przedstawiającą wybrane doświadczenie związane z wizytą lub życiem w mieście. Twórca przenosił je na papier, posługując się przy tym graficzną interpretacją konwersacji prowadzonej z gościem. Gotowy obraz to efekt wspólnej rozmowy i spotkania to jedyna w swoim rodzaju pamiątka z FKŻ, który każdy z gości otrzyma pocztą – całkowicie za darmo.

Poczuć się jak w domu

Kim są dzisiejsi nomadzi? Co to znaczy „być u siebie” i czy będąc cały czas w drodze, można odczuwać stabilizację? Odpowiedzi na te pytania możemy poszukiwać poprzez uczestnictwo w interwencjach artystycznych Ilony Marti (Phone Home) oraz Dana Farberoffa i Davida Behar Perahia (Tent of Assembly).

Ilona Marti, artystka audio i designerka, zachęciła nowoczesnych nomadów do podzielenia się swoimi historiami. Wyznania na temat poszukiwania własnego miejsca, tożsamości, życia pośród „obcych”, to tematyka nagrań zgromadzonych przez Marti. Wyjątkowość zainicjowanego przez nią projektu oparta jest jednak również o sposób, w jaki mogliśmy się z nimi zapoznać. W siedmiu lokalizacjach, na ulicy lub chodniku, zostały zapisane numery telefonów – dzwoniąc pod jeden z nich, zyskiwaliśmy okazję do wysłuchania opowieści osoby biorącej udział w projekcie, znajdując się przy tym dokładnie w miejscu, w którym została ona pierwotnie zarejestrowana.

Kiedy wody się podnoszą, tratwa nomadów służy im jako kulturowa arka – opisują Farberoff i Perahia, twórcy projektu Tent of Assembly. Przez cały okres trwania festiwalu, codziennie odbywali oni swoistą „procesję”, wyruszając z ulicy św. Józefa na Bulwary Wiślane, gdzie rozstawiali swój namiot, nawiązujący konstrukcją do schronień Beduinów. Każdy, kto odnalazł ich aktualną lokalizację, mógł czuć się zaproszony, aby usiąść z artystami wewnątrz namiotu, wymieniając się doświadczeniami i eksplorując osobiste poczucie więzi z miejscem, do czego pragną zachęcać swoimi dziełami.

Gdzie przeszłość przeplata się z teraźniejszością

Maya Muchawsky Parnas, izraelska artystka wizualna, o swoich dalekich przodkach wie niewiele. Udało się jej jednak trafić na informację, zgodnie z którą jej prapradziadek był producentem świec w przedwojennej Polsce. Używając wosku, surowca będącego jedynym namacalnym ogniwem łączącym ją z przeszłością, wraz z uczestnikami „cofa się w czasie”. Próbuję ożywić codzienność, która już dawno minęła. Dołącz do mnie w rekonstrukcji wyobrażonej pamięci – zachęca. Wybierając dwa przedmioty o symbolicznym znaczeniu (z którymi jednak potrafimy się rozstać), zyskiwaliśmy szansę, aby pokryć je woskiem, a następnie dołączyć do innych elementów w instalacji twórczyni – Hanging by a Thread. Drewniane listwy szybko zostały obciążone dziesiątkami sznureczków, na których zawisły artefakty pozostawione przez uczestników festiwalu. Warstwę wosku możemy interpretować jako utrwalacz, dzięki któremu pozornie nieistotne przedmioty stają się stałą częścią większej całości. Podobnie jak zdarzenia zapisujące się na zawsze w naszej pamięci.

Pamięć zbiorowa i osobiste interpretacje historii to tematyka, która pojawia się również w projekcie Hamapah, autorstwa Yael Serlin, Wykorzystała ona symbole, w które zdobne są żydowskie płyty nagrobne. Znaki te zwykle powiązane były z zawodem, jaki wykonywał zmarły, jego osobowością lub innymi charakterystycznymi cechami, z jakimi go kojarzono. Cmentarze na terenie całej Polski są ich pełne – często zapomnianych, pozbawionych rzeczywistego kontekstu. Serlin udokumentowała je, a w ramach KUMZITS zaprosiła wszystkich chętnych do wspólnego haftowania wybranych znaków. - Razem połączymy niewidoczne warstwy historii, postaci, wierzenia i tradycje, skupione w jednym symbolu – wyjaśnia, opisując swój zamysł. Zgodnie z jej ideą, wykonane podczas festiwalu hafty zostały zszyte w jedną całość.

Doświadczenie wspólnoty przekraczającej bariery geograficzne i językowe, to także tło powstania serii plakatów, stworzonych przez feministyczny kolektyw Nashkevellin. Zestaw dotyczył przede wszystkim trudnej sytuacji kobiet, która w okresie pandemii pogorszyła się jeszcze bardziej. Dziewięć twórczyń, żyjących w Berlinie, Jerozolimie i Krakowie, pomocą dziewięciu grafik, mówi o swoich trudnościach, doświadczeniach, obawach i złości. To manifest kobiet, matek, córek i artystek – jak piszą o sobie członkinie kolektywu, odnosząc się przy tym do świadomości społecznej odbiorcy. Działania Nashkevellin zainspirowały Andi Arnovitz (artystka konceptualna) i Cornelia Renz (kulturoznawczyni), do których następnie dołączyły Hila Lulu Lin Farah Kufer Birim, Iwona Demko, Angela Hampel, Malwina Niespodziewana, Joanna Pawlik, Tanja Seltzer i Nomi Tannhauser.

Każdy z ośmiu projektów w ramach inicjatywy KUMZITS dostał identyfikację graficzną w postaci symbolu. Dzięki temu, każdy z uczestników zyskał okazję, aby podzielić się z nieobecnymi artystami swoim doświadczeniem i odczuciami, jakie wywołała w nich interakcja z danym dziełem. Umieszczając odpowiedni znak na jednej z festiwalowych pocztówek, udostępnianych przez członków zespołu organizacyjnego, zyskiwaliśmy pewność, że nasza wiadomość dotrze do adresata – bez względu na to, czy znajduje się on w Berlinie, Tel Awiwie, Jerozolimie czy Lipsku.

Parafrazując, jesteśmy osobno, a jednak razem. Warto przypomnieć sobie o tym przy ognisku.

 

Karolina Wasiczek

Projekt powstał w ramach  30. Festiwalu Kultury Żydowskiej i jest współfinansowany ze środków Fundacji Współpracy Polsko – Niemieckiej, Goethe Institut, Urzędu Miasta Jerozolimy i Miasta Kraków.