drukuj

Pierwsze warsztaty w FWPN: Wzloty i upadki

9:10 PIERWSZY UPADEK

Już jestem w okolicy. Biegnę ile sił w nogach. Kilka zakapturzonych postaci snuje się po ulicach. Jest nieprzyjemnie i chłodno. Szaro. Pada delikatny deszcz, a mamy przecież grudzień. Gęste chmury na niebie wydają się przykrywać górne piętra Pałacu Kultury i Nauki. Biegnę jeszcze chwilę z nadzieją, że za moment dotrę do celu. Obiecuję sobie, że popracuję nad swoją kondycją.

9:15 DRUGI UPADEK

Jestem na miejscu. Okazało się, że czekamy jeszcze na kilka osób. Mimo tego nie czuję się komfortowo, bo wszyscy już się znają. Wczoraj był pierwszy dzień programu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej „Młoda Redakcja 2015”: pierwsze warsztaty i kolacja z samym dyrektorem. Miałam wyrzuty sumienia z powodu nieobecności i  dlatego chciałam to jakoś nadrobić. Czymkolwiek. Może moim wypracowaniem – pomyślałam sobie, jednak po chwili rzeczywistość brutalnie sprowadziła mnie na ziemię. – Relacja z prezentacji książki „Źli Niemcy” Bartosza Wielińskiego jest poprawna politycznie – usłyszałam – przy tym pozbawiona nieco życia, a co gorsze po części i prawdy. Druga uwaga początkowo nie zmartwiła mnie, bo właśnie kreowanie rzeczywistości od wieków ujmowało mnie w dziennikarstwie. I w tym przypadku właśnie coś wykreowałam, a tak zupełnie po ludzku chciałam obronić pana dziennikarza, który podczas debaty został przyparty do przysłowiowego muru przez profesorów historyków. A teraz do muru przyparto mnie. Chciałam przecież dobrze, a wyszło jak zwykle.

10:30 PIERWSZY WZLOT

Czytamy następne teksty. Każdy kolejny lepszy od poprzedniego: bardziej kwiecisty, z duszą i fantazją. Od razu wiedziałam, że uczestniczki programu to humanistki z krwi i kości, które słowem malowały rzeczywistość. Prawdziwa uczta dla ucha. Pani Magda Kicińska nieco krytycznie, co z pewnością pomoże i nie zaszkodzi. Tak myślę. My wszystkie też mamy podobne zadanie: czytać i myśleć, słuchać i zastanawiać się, krytykować i chwalić. To z pozoru rutynowe działanie przerywa dyskusja o etyczno-moralnej granicy pracy dziennikarskiej. No i otworzyła się puszka Pandory, bo nagle te piękne obrazy przykryła szara chmura rzeczywistości z zewnątrz. Nawet nieco brutalnej. Nie w pełni rozbudzona słucham wypowiedzi koleżanki-blondynki, dla której takie granice nie istnieją. – Tu chodzi o dużą oglądalność. O sprzedaż. O słupki – te słowa niczym zapętlona mantra brzmią w moich uszach i wybudzają na tyle skutecznie, że postanawiam włączyć się do dyskusji. Staję w opozycji do stanowiska koleżanki i widzę, że inne uczestniczki też chcą zabrać głos. Na sali następuje rozbudzenie. W powietrzu pojawia się kilka rąk. Wszystkie myślimy podobnie. Nawet Pani Magdalena Przedmojska podniosła głowę znad swojego komputera i przypatrywała się całej dyskusji przypominającej miejscami grę ping-pongową. (Nie)zgoda buduje, a różnorodność ubogaca. Podobno.

12:00 TRZECI UPADEK

Obiad. Uczestniczki podzieliły się przy stoliku według znajomości zawartych wcześniej. Dołączam do jednej z takich grup, zupełnie przypadkowej, i zaczynam dyskutować.  O wszystkim: o warsztatach, studiach i języku niemieckim. W międzyczasie kolejne potrawy pojawiały się na stole, chociaż niektóre pozostawały przez chwilę niezagospodarowane. Po tamtym obiedzie wiem już, że nigdy więcej nie wezmę spaghetti. Dobrze smakuje, ale utrudnia konwersację i zostawia plamy na odzieży.  Sprawdziłam to. Po posiłku kontynuowałyśmy warsztaty. Pani Magda opowiedziała o etapach tworzenia tekstu: nadawaniu tytułu, śródtytułów, podziału na bloki tematyczne oraz użyciu języka. Opowiedziała także o pracy nad książką o Krzysztofie Kowalewskim, co mnie szczególnie zainteresowało. Widziałam tą publikację na kilku bilbordach i zastanawiałam się wtedy nad tym, co można napisać o człowieku, o którym powiedziano i napisano już chyba wszystko. Jestem wielbicielką talentu pana Kowalewskiego, dlatego piszę to zupełnie świadomie. Ku mojej radości ta kwestia została poruszona i jak się potem okazało to właśnie wyszukiwanie tematów nieporuszanych dotychczas i nieznanych czytelnikowi jest największym atutem danej pozycji. Wymaga to dużego nakładu pracy, ale opłaca się. Zdałam sobie sprawę po tych warsztatach, że wszystkiego o Kowalewskim nie wiem. Muszę tą książkę przeczytać.

Sylwia Ławrynowicz