drukuj

Wspólna Europa na zakręcie - relacja Kariny Leśniewskiej

Kryzys strefy euro, który szaleje od 2009 roku, zburzył wizję świetlanej przyszłości Wspólnej Europy. Coraz częściej w prasie można spotkać eurosceptyczne hasła. Jaka jest przyszłość zjednoczonej Europy? Jak Unię Europejską postrzegają młodzi ludzie? Czy Europa powinna być państwem unitarnym czy federalnym? Te i inne pytania padły podczas spotkania „Europa w niemieckiej myśli politycznej” zorganizowanego przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej.

W debacie, która odbyła się 16 stycznia 2014 roku w Centrum Konferencyjnym Zielna w Warszawie wzięli udział prof. Leszek Żyliński, kierownik Zakładu Literatury i Kultury XIX i XX wieku Katedry Filologii Germańskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Adam Krzemiński z tygodnika POLITYKA oraz w charakterze moderatora Cornelius Ochmann – niemiecki dyrektor FWPN.

Pierwsza część konferencji poświęcona była idei zjednoczenia Europy w kontekście historii. Paneliści przypomnieli, że sięga ona średniowiecznego władcy Ottona III. Pierwsza Rzesza (962-1806) była porządkiem prawnym i europejskim, który jednoczył kilkaset małych państewek, nie miała natomiast charakteru narodowego, co potwierdza jej nazwa „Święte Cesarstwo Rzymskie”. Drogę do budowania państwa narodowego rozpoczęto w XV wieku uzupełniając nazwę o drugą część „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego” i taki charakter miały druga i trzecia Rzesza.

Do rozmów o historii Europy skłaniała także zbliżająca się rocznica wybuchu I wojny światowej. Niemiecki cesarz Wilhelma II chciał podporządkować sobie całą Europę kontynentalną. Współcześni historycy twierdzą, że mogłoby mu się to udać, gdyby Wielka Brytania nie przyłączyła się do wojny.

Innym punktem dyskusji o I wojnie światowej było jej postrzeganie przez Niemców i Polaków. Cornelius Ochmann wskazywał na dysonanse w tej percepcji. Według Ochmanna Polacy pojmują I wojnę światową jako szansę na odzyskanie niepodległości, a Niemcy jako porażkę, koniec II Rzeszy.

W drugiej części dyskusji paneliści zastanawiali się nad przyszłością Europy. Adam Krzemiński wyjaśniał, że nie powinniśmy koncentrować się tylko na tym, co się już wydarzyło:

- Nie należy stawiać kapliczek przeszłości, (…) z drugiej strony to właśnie dzięki znajomości historii można lepiej zrozumieć rzeczywistość.

Krzemiński jest również zaniepokojony głosami ludzi młodych, często bezrobotnych i rozczarowanych. Oni nie czują się związani z ideą integracji Europy sprzed 50 lat, która miała na celu zapobiec kolejnym wojnom w Europie. Wydawać by się mogło, że o niej nie pamiętają.

- Jak długo nie boli, tak długo, nie trzeba obalać istniejącego porządku, wychodzić na ulice – skomentował prof. Żyliński i dodał, że:

- Dopiero gdy odbierze się ludziom Schengen, Erasmusa czy zabroni się wyjazdów do pracy np. Hiszpanów do Berlina czy Polaków do Wielkiej Brytanii, wtedy zaczną się buntować.

Na zakończenie debaty zadano pytanie, jakiego języka powinni się uczyć eurooptymiści. Prof. Żyliński bez wahania odpowiedział, że oprócz angielskiego drugim obligatoryjnym językiem powinien być język jednego z krajów sąsiadujących. To wpłynęłoby pozytywnie na wzajemne zrozumienie Europejczyków z rożnych krajów. 

Po oficjalnej części spotkania wszystkich uczestników zaproszono na pożegnalną lampkę wina. W gronie, w którym się znalazłam, dyskutowaliśmy o tym, jak młodzi ludzie widzą przyszłość Europy i czy potrzebują wydarzeń przełomowych. Dla naszych dziadków była to II wojna światowa, dla naszych rodziców PRL i upadek komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Czy dziejowym wydarzeniem mojego pokolenia jest integracja europejska? Według mnie tak. Stworzenie Unii Europejskiej i puli programów, które pogłębiają paneuropejskie relacje sprawdza się. Mam przyjaciół w całej Europie i chce, aby mieli się jak najlepiej. 

Karina Leśniewska

zdjęcia z debaty dostępne są w mediatece FWPN.