drukuj

O (nie)widzialności tłumacza - relacja Anity Olszyny

Regały bibliotek i księgarni wypełnione są literaturą zagraniczną. Autorzy tworzący we wszystkich językach świata do naszej dyspozycji. Czy sięgając po ich utwory zastanawiamy się nad przekładem literackim jako samoistnym dziełem twórczym? Jak widoczny jest dla nas, odbiorców kultury, tłumacz?

W dniach 29-30.03.2019 w Krakowie odbyła się polsko-niemiecka konferencja naukowa pt. „(Nie)widzialność tłumacza. Jak badania nad rolą tłumaczy przyczyniają się do humanizacji translatologii”, zorganizowana przez Instytut Filologii Germańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Zakład Polonistyki Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji (Kampus Germersheim). Zwieńczeniem pierwszego dnia konferencji była dyskusja panelowa dotycząca widoczności i świadomości roli tłumacza wśród czytelników. Rozmowę prowadziła Renata Makarską, a jej uczestnikami byli: Justyna Czechowska, tłumaczka literatury szwedzkiej i norweskiej,  dr hab. Magdalena Heydel, filolożka i tłumaczka, Esther Kinsky, niemiecka pisarka i tłumaczka z języka rosyjskiego, angielskiego i polskiego oraz dr hab. Andrzej Kopacki, germanista, tłumacz i literaturoznawca.

Podczas panelu dyskusyjnego mającego miejsce w Instytucie Goethego, uczestnicy zwrócili uwagę na niedogodności, z którymi spotyka się tłumacz: wydawnictwa i gazety nie podające nazwiska autora przekładu, nie przestrzeganie prawa autorskiego, kradzieże własności intelektualnej, nieopłacalność honorowania tłumacza. Mimo godzin, które translator musi spędzić nad tekstem, by dokonać dobrego przekładu, będącego wkładem dla literatury w języku polskim, często się o nim zapomina. Amatorzy literatury znają i czytają autorów, zapominając o obecności i wkładzie tłumacza.

- Widoczność tłumacza jest w naszym przypadku pokłosiem tego jaką wagę tłumaczenia przypisujemy w literaturze polskiej – skomentował dr hab. Andrzej Kopacki. Dobre przekłady kształtują polszczyznę i mają wpływ na nasze gusta literackie. Jednak czy sięgając po książkę zagranicznego autora, zwracamy uwagę na to, kto ją tłumaczył? Kim jest tłumacz, sługą czy mistrzem? Odpowiedzią na to pytanie mogą być metafory odnoszące się do zawodu tłumacza: linoskoczek, budowniczy mostów, dyrygent. Przytoczone przez prowadzącą panel Renatę Makarską spotykają się z odrzuceniem uczestników dyskusji: - Te metafory to intelektualna łatwizna! – odpowiedział dr hab. Andrzej Kopacki – Czy ktoś powie o wybitnym aktorze, który przybliżył polskiej publiczności swoją grą króla Leara, że to linoskoczek? Albo o pianiście interpretującym utwory słynnych kompozytorów? To suwerenny artysta. Autor dzieła teatralnego, muzycznego czy literackiego. Przekład jest osobnym gatunkiem literackim.

- Mnie przeszkadzają te metafory, bo nadają tłumaczowi funkcję. Sztuka i funkcja nie mogą współistnieć. Tłumacz jest autorem. – dodała Esther Kinsky. Na zarzuty nietrafności metafor obrazujących pracę tłumacza odpowiedziała dr hab. Magdalenia Heydel – Ta praktyka i sposób tworzenia literatury jest bardzo nieoczywisty.

Aby przybliżyć go osobom spoza własnego grona i wyjść zza pleców autorów, tłumacze podejmują liczne inicjatywy. Jednym z przykładów jest działające od 2010 roku Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury. Zajmuje się ochroną interesów tłumaczy, udzielaniem konsultacji prawnych, działaniami na rzecz czytelnictwa, literatury i kultury wydawniczej.

- Warto też zwrócić uwagę na dwie bardzo prestiżowe nagrody przyznawane tłumaczom w Polsce, Gdynia oraz Boya Żeleńskiego. Tak prestiżowych odznaczeń dla tłumaczy nie ma, np. w Szwecji. – mówi Justyna Czechowska, prezeska Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. Wspomniane nagrody, Nagroda Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego oraz Nagroda Literacka Gdynia wraz z kategorią za przekład dzieła oraz za całokształt twórczości translatorskiej tłumacza, mają na celu podkreślenie rangi jego samego i przekładu. Od 2015 roku, w ramach nagrody za reportaż literacki  przyznawana jest także Nagroda Translatorska dla Tłumaczy Ryszarda Kapuścińskiego.

Uznanie i zauważalność dobrego przekładu jest przecież także interesem czytelników. Wybierając książkę, której oryginału nie jesteśmy w stanie zrozumieć, ufamy wierności przekładu. Pod koniec dyskusji padło pytanie z widowni nawiązujące do tej kwestii – o ingerencję tłumaczy w tekst.

Okazuje się, że pokusa może być silna, ale czasami ta ingerencja jest wręcz potrzebna. Tłumacząca z niemieckiego dr hab. Magdalena Heydel wspomina zwrotkę dodaną do wiersza: - Oczywiście było to związane z potrzebą rymu – dodała z uśmiechem.

- Jest punkt, w którym przekład nie jest przekładem, a parafrazą na motywach oryginału. Przekład musi mieć wolność, swobodę, ale ta swoboda powinna być kontrolowana - zaznaczył dr hab. Andrzej Kopacki.

Robię krótki rachunek sumienia w mojej głowie. Pojawiają się nazwiska: Dostojewski, Tołstoy, Houellebecq, Golding, Orwell. A nazwiska tłumaczy? Nie znam. Jestem jednym z tych czytelników, którzy nie widzą tłumaczy. Jednak czwórka z nich usiadła przede mną, mówiąc o trudach pracy, mozolnych godzinach spędzonych nad przekładem, działaniach na rzecz promocji i ochrony zawodu tłumacza. Ta dyskusja uwidoczniła ich, sprawiając, że następnym razem czytając utwór zagranicznego autora, zwrócę uwagę na polskiego współtwórcę.

Anita Olszyna