drukuj

Deutsche nasz. Reportaże berlińskie - Emilia Bromber

Deutsche nasz. Reportaże berlińskie

Co łączy Polaków i Turków w Niemczech? Jaki wpływ na przestrzeń miejską Berlina mają imigranci ze wszystkich stron świata? Jak Niemcy przepracowały swoją historię i kim są teraz ich obywatele i obywatelki? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w książce „Deutsche nasz. Reportaże berlińskie” Ewy Wanat.

Autorka śledzi dokładnie historię powojennych Niemiec. Od  podzielenia ich w 1945 roku na cztery strefy okupacyjne – angielską, francuską, brytyjską i radziecką, denazyfikacji, rozbrojenia, powstania NRD do wprowadzenia planu Marshalla. Przybliża czytelnikom ingerencję Anglików i Amerykanów w demokratyzację Niemiec; narzucenie nowej konstytucji, gdzie zapisana była równość wobec prawa, wolność, wyznania i sumienia, wolność poglądów, sztuki i nauki, prawo azylu dla osób prześladowanych i powstanie Trybunału Konstytucyjnego. Pokazuje transformację Niemiec, którą przeszły na przestrzeni wielu lat, stawiając jako punkt zwrotny bunt pierwszego powojennego pokolenia w 1968 roku. Wtedy to narodziło się społeczeństwo obywatelskie, które zsocjalizowało i wprowadziło w praktykę prawa gwarantowane przez demokrację. Studenci sprzeciwiali się milczeniu rodziców na temat nazizmu, braku osądzenia zbrodniarzy, a także konsumpcjonizmowi i militaryzmowi.

Dziennikarka bierze pod lupę imigrację. Śledzi sprowadzanie do Niemiec pracowników z krajów o wysokim bezrobociu, w szczególności z Turcji. Przywołuje fakt, że do roku 1989 tureccy imigranci mieszkali w wyznaczonych dzielnicach, nie dlatego bo chcieli się w nich zamykać, tylko dlatego że stempel który mieli wbity do paszportu oznaczał zakaz wynajęcia mieszkania poza wyznaczoną zoną. Zamiast utartego obrazu tureckich gett, gdzie zamykają się gastarbeiterzy, widzimy portret ludzi, którzy w zamyśle Niemców wcale nie mieli się integrować, tylko pracować, oszczędzać i wyjeżdżać. Reportaż jest zupełnie inną narracją niż ta którą znamy. Autorka przedstawia nam rzeczywistość złożoną i wielowarstwową. Wykracza poza bipolarną strukturę, upraszczające schematy i osądy. Szuka przyczyny zjawisk społecznych, a swoje obserwacje popiera rzetelnymi danymi.

W swojej książce Ewa Wanat uchodźcom nadaje twarze. Patrzy na jednostkę, nie generalizuje grupy. Pokazuje, że każdy niesie ze sobą inną historię, a to co ich łączy, to niepewność o przyszłość, strach o życie swoje i swojej rodziny. To, co dostajemy, stoi w wyraźnej kontrze do silnie obecnej w Polsce narracji na temat „obcych”, jaką serwują nam politycy szczególnie z prawej strony: „idą fale” (Beata Kempa), które mają nas „skolonizować” (Janusz Korwin-Mikke), „zislamizować” (Zbigniew Ziobro), „gardzą kobietami, uważają je za podludzi” (Patryk Jaki), „będą wysadzać w powietrze polskie niemowlęta” (Jarosław Gowin) i „obcinać głowy” (Lech Wałęsa).  W dominującej narracji wyciągany jest bardzo mały skrawek kryzysu uchodźców, ludzi przedstawia się jaka bezimienną, ciemną masę. W „Deuche nasz” widzimy tych, którzy zeszli z łodzi i stoją przed nami nadzy w całej swojej tragedii. I słyszymy ich głos.

Poznajemy między innymi dzieci z Willkommensklasse – specjalnej klasy dla dzieci uchodźców, gdzie uczone są języka i podstawowych informacji i norm zachowania w Niemczech. Jest tam 17-sto letni Syryjczyk, którego rodzina została w kraju ogarniętym wojną, który nie może sobie poradzić z tym, że jest bezpieczny gdy jego bliscy w każdym momencie może stracić życie. Jest też 12-sto letni Afgańczyk, który ma być deportowany, 15-sto letni Modaber i jego rodzice, siostry bliźniaczki i brat, którzy przez siedem dni jechali na przepełnionej pace ciężarówki, bez wody i jedzenia wędrowali przez góry z Iraku do Turcji, a potem nocą, bez kamizelek przeprawiali się przez wzburzone morze w przepełnionym pontonie z przemytnikami celującymi w nich bronią. W domu, w Afganistanie, dla 14-sto letnich sióstr zaczęli pojawiać się kandydaci na mężów, Modebara i jego brata najprawdopodobniej wcieliliby do swoich oddziałów talibowie. W Niemczech dzieci poszły do szkoły. Inny chłopiec, Sahid, przyznaje, że w Niemczech najbardziej podoba mu się, że może przespać całą noc. W domu budziły go alarmy bombowe, samoloty i wybuchy.

Deutsche nasz. Reportaże berlińskie to też historia niemieckich aktywistów i aktywistek, ich otwartego umysłu, współczucia, humanitaryzmu, poświęcenia życia na walkę z niesprawiedliwością. To opowieść o Berlinie – miejscu, gdzie każdy może być kim chce – Niemcem, imigrantem, anarchistą, lesbijką, hipisem, gejem, katolikiem, prostytutką, aktywistką, profesorem czy nauczycielką, jeśli tylko przestrzega reguł szacunku, tolerancji i poszanowania porządku prawnego.

Emilia Bromber